niedziela, 8 lutego 2015

Recenzja „Golema” w „Migotaniach”

W najnowszym numerze gdańskiej Gazety Literackiej „Migotania” (Nr 4 /45/ 2014) opublikowano recenzję „Golema” autorstwa Grzegorza Kociuby. Tekst zatytułowany „Gorzki smak świata” znalazł się na stronie 48 pisma. Zainteresowanych zapraszam do lektury.




Grzegorz Kociuba, GORZKI SMAK ŚWIATA, [w:]  „Migotania” Nr 4 (45) 2014

Świat był sklejony
ale sie rozdarł.

Piotr Gajda

      Wiersz Abdykacja, otwierający najnowszy tom Piotra Gajdy zatytułowany Golem, to niewątpliwie jedna z bardziej poruszających i uczciwych autocharakterystyk, jakie ostatnio czytałem w najnowszej polskiej poezji. Ten wiersz nie tylko jednak przenikliwie diagnozuje naszą duchową i egzystencjalną sytuację, ale także zapowiada tonację oraz tematykę utworów składających sie na Golema.
      Podmiot wyznaje wprost:

(…) Oto jestem –
produkt i odpad ze wszystkich garbarni planety,
struga przemierzająca wszerz i wzdłuż
wszechświat dyzenterii. Cząstka pozbawiona
stempla na powłokach ukrytych pod martwica dni.
Znieruchomiała pośród materii i gazu jak latawiec
z dzieciństwa w próżni wieku męskiego.

       Sytuowanie siebie po stronie odpadów wskazuje na jednostkową ale też kulturową klęskę dzisiejszego człowieka, którego przecież uczono, że jest „na podobieństwo Stwórcy”. Najwyraźniej z tej godności zostało niewiele albo zgoła nic, skoro jest się tylko anonimowym „produktem i odpadem”, skoro istnieje się w rzeczywistości permanentnie chorej, zdegradowanej, ogołoconej z duchowości i sensu.
     Bez mała w każdym wierszu z Golema znajdziemy obrazy, metafory, sformułowania, które trafiają w sedno naszej dzisiejszej kondycji, które zapisują naszą szamotaninę w poszukiwaniu sensu, racji, celu. Bohater wierszy Gajdy przeżywa świat jako permanentną prowizorkę, jako strukturę chwilową i płynną, w której niczego nie można ustalić i utrwalić. Porównuje rzeczywistość do „powypadkowej miazgi”, w której nie sposób odnaleźć życia i rozeznać kształtów. Jakie są przyczyny tak pożałowania godnego stanu rzeczy? Jest ich zapewne niemało, ale dwie od razu rzucają sie w oczy: erozja tradycji i wiary. W wierszu Ziemia jałowa podmiot powiada o swoich przodkach:

(…) Od żadnego z nich
nigdy nie dostąpiłem daru, łyku
ożywczego soku, wszyscy byli jak
wielki, usychający baobab. Zajęci niby
mrówki, subtelni jak korniki drążące
korytarz w umierającym żywicielu,
ruchliwi niczym muchy na usychającym
łajnie.

        A w wierszu Vaterland pyta:

(…) Z kim mamy unię? Ten żałosny
pakt w imię przyszłości naszych miotów. Przymierze
krain jałowych niby rzeźnie. I niechęć ludu do noża

      Redukcja przodków do insektów i owadów to nie tylko wyraz osobistego rozczarowania, najczęściej mitologizowana i infantylizowana, spuścizna, ale przede wszystkim kwestionowanie języka tradycji, ciągłości jako skutecznego międzypokoleniowego przekazu. Ten przekaz nie spełnia swej roli, gdyż w miejsce realnej prawdy nieustannie podstawia iluzje, złudzenia, chwilowe i doraźne interpretacje, klecone pospiesznie na takie czy inne polityczne albo społeczne zapotrzebowanie. Ten przekaz odbywa się w sferze niskiej, przyziemnej, horyzontalnej, już go nie stać na wertykalną, metafizyczną perspektywę.
       Gajda nie ma także złudzeń co do kondycji dzisiejszej Europy wytrawionej z ideałów i dalekosiężnych wizji, pogrążającej się w instytucjonalnej i proceduralnej stagnacji. Znowu, niestety, aktualna okazuje sie metafora „ziemi jałowej”, z tą wszakże różnicą, że dzisiaj jest to jałowość konsumpcji, wygody, hedonizmu, a zarazem strachu przed ryzykiem wielkich wyzwań i decyzji.
       Z religią i wiarą sprawa również nie wygląda dobrze:

(…) Zaprawdę wielu tym, co niegdyś
uwierzyli w loterie zbawienia, zostały okruchy
rozsypane pod naciągnietą sprężyną.

(Zdradzic sól)

     Wiara, która zwycięża, nieuchronnie staje się instytucją, a ta, formalizując wiarę, wytrawia ją/może wytrawiać z najważniejszego; autentyzmu indywidualnego doświadczenia. Nie ma już niezawodnego kompasu pokazującego kierunek. Nic wiec dziwnego, że „Dni są zdezorientowane jak notatki z domu/ obłąkanych”, że „nadchodzą czasy błędnych obliczeń/ sporządzanych w oparciu o ekonomiczne filary lub/ zwichnięte palce opatrzności”.
      W wierszach Gajdy rzeczywistość zdaje sie już sama w siebie nie wierzyć, raz po raz łapie sie na tym, że siebie udaje, próbując sprostać czemuś, czego nie potrafi określić, rozpoznać, zdefiniować. Sacrum, w tego rodzaju rzeczywistości, pojawia sie jako bóstwo zdegradowane, jako „Golem, Morlok”.
    Nie jest sprawą przypadku, że w Golemie po Abdykacji pojawia się Morfem; jeden z najważniejszych wierszy tego tomu. Wiersz, dodajmy, badający relację pomiędzy językiem, władzą, siłą. Zestawmy ze sobą trzy frazy z tego wiersza: „Nasz alfabet leży w gruzach”, „język, gestykulując,/wydaje rozkazy”, „Siła nadal jest przed prawem”.
      Nieszczęście zaczyna się zawsze na poziomie elementarnym! Dla autora Demoludów tym nieszczęściem jest degradacja języka jako gwaranta znaczeń i wartości. Jeżeli z językiem można zrobić wszystko, to i ze światem, z wartościami… „wszystko wolno”. Na rezultaty nie trzeba długo czekać! Ich imię – „marsz ku nicości”. Ważność, żeby nie powiedzieć wielkość, wiersza Morfem polega również na tym, że uzmysławia nam, co dzieje sie z nami i naszym światem, gdy nie pilnujemy RÓŻNICY; gdy nie rozróżniamy juz pomiędzy: istotnym a doraźnym, uczciwym a kłamliwym, szlachetnym a cynicznym, banalnym a odkrywczym,… Tam gdzie „alfabet leży w gruzach” ustanawia swą dyktaturę cyniczna siła, która definiuje siebie jako „jedynie słuszne prawo”. I nie oszukujmy sie, że to „prawo” obowiązuje wyłącznie w systemach autorytarnych!
     Golem to czwarta książka poetycka w dorobku Piotra Gajdy. Z perspektywy czterech tomów widać ewolucje tej poezji. Autor Hostelu zaczynał od wierszy, które zdawały sie sprawdzać, badać własne możliwości imaginacyjne i artykulacyjne. Te wiersze, operujące zaskakującymi asocjacjami, szybkimi przekserowaniami znaczeń, nieprzewidywalna metafora i nieobliczalną frazą, zbliżały się do języka hermetycznego, który – tak przynajmniej odczytuje zamysł poety – stanowił przeciwieństwo banalnego, trywialnego, zużytego znaczeniowo języka codziennej komunikacji, ale też społecznego dyskursu. Poeta próbował w ten sposób ocalać podmiotowość widzenia i wypowiadania swej rzeczywistości.
     Poczynając od Demoludów wkracza do poezji Piotra Gajdy świat w jego konkretnych przejawach. Wiersze stają sie coraz bardziej z a a n g a ż o w a n e w nasze tu i teraz, nic więc dziwnego, że mają wiele z protestu, diagnozy, demaskacji, oburzenia. Nie tracąc nic ze swej poetyckiej świeżości, gdyż Gajda umiejętnie łączy ze sobą różne tonacje, estetyki, dykcje, zyskują na poznawczej wiarygodności i etycznej wyrazistości, bowiem sytuują siebie bliżej konkretnego życia, stając sie nierzadko gwałtowną reakcją na dotkliwe przypadłości nas samych i świata jaki codziennie pitrasimy. Nie ukrywam, że bardzo mi to jako czytelnikowi odpowiada, gdyż wiersz – przynajmniej dla mnie – powinien być nie tylko… CZYMŚ, w sensie jego literackiej jakości, ale także winien być… O CZYMŚ, w sensie rangi przeżyć, doświadczeń, rozpoznań jakie podejmuje i nazywa. Nie muszę dodawać, że wiersze autora Golema spełniają powyższe wymogi świetnie i przekonująco.


Grzegorz Kociuba
Urodzony 19.02.1963 roku w Tarnowcu k. Jasła. Poeta, krytyk literacki, pedagog. Opublikował książki poetyckie: Obserwacje (1991), Budzenie twarzy (1997), Ślady i znaki (2001), Widoki i widzenia (2005), Powiększenia. Wiersze 1991-2006 (2009), Stonka i inne wiersze  (2011), prozę Ktoś (2003) oraz pracę krytycznoliteracką Maski/Twarze. Eseje, szkice, recenzje o poezji (2009) oraz Twarze rozbitka. Poezja i eseistyka Krzysztofa Karaska (2013). Członek SPP. Stypendysta Ministra Kultury. Jako krytyk zajmuje się głównie polska poezją współczesną i najnowszą. Współpracuje m.in. z „Twórczością”, „Toposem”, „Arteriami”, „Migotaniami”. Polonista w LO im. M. Kopernika w Tarnobrzegu. Jego wiersze były tłumaczone na: angielski, czeski, serbski, ukraiński, włoski. Mieszka w Tarnobrzegu.

2 komentarze:

  1. Bardzo trafna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, książka już tylko na poziomie języka odbiega od nudnawej coraz bardziej dosłowności. Jednocześnie nie chowa się poeta za językiem a przeciwnie - widac i czytać, że ma swoje do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń