W
najnowszym numerze gdańskiej Gazety Literackiej „Migotania” (Nr 4 /45/ 2014)
opublikowano recenzję „Golema” autorstwa Grzegorza Kociuby. Tekst zatytułowany „Gorzki
smak świata” znalazł się na stronie 48 pisma. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
Grzegorz Kociuba, GORZKI SMAK ŚWIATA, [w:] „Migotania” Nr 4 (45) 2014
Świat był sklejony
ale sie rozdarł.
Piotr Gajda
Wiersz Abdykacja,
otwierający najnowszy tom Piotra Gajdy zatytułowany Golem, to niewątpliwie
jedna z bardziej poruszających i uczciwych autocharakterystyk, jakie ostatnio
czytałem w najnowszej polskiej poezji. Ten wiersz nie tylko jednak przenikliwie
diagnozuje naszą duchową i egzystencjalną sytuację, ale także zapowiada tonację
oraz tematykę utworów składających sie na Golema.
Podmiot wyznaje wprost:
(…) Oto jestem –
produkt i odpad ze wszystkich
garbarni planety,
struga przemierzająca wszerz i
wzdłuż
wszechświat dyzenterii. Cząstka
pozbawiona
stempla na powłokach ukrytych pod
martwica dni.
Znieruchomiała pośród materii i
gazu jak latawiec
z dzieciństwa w próżni wieku
męskiego.
Sytuowanie
siebie po stronie odpadów wskazuje na jednostkową ale też kulturową klęskę dzisiejszego człowieka, którego przecież uczono, że
jest „na podobieństwo Stwórcy”. Najwyraźniej z tej godności zostało niewiele
albo zgoła nic, skoro jest się tylko anonimowym „produktem i odpadem”, skoro
istnieje się w rzeczywistości permanentnie chorej, zdegradowanej, ogołoconej z
duchowości i sensu.
Bez
mała w każdym wierszu z Golema znajdziemy obrazy, metafory, sformułowania,
które trafiają w sedno naszej dzisiejszej kondycji, które zapisują naszą
szamotaninę w poszukiwaniu sensu, racji, celu. Bohater wierszy Gajdy przeżywa
świat jako permanentną prowizorkę, jako strukturę chwilową i płynną, w której
niczego nie można ustalić i utrwalić. Porównuje rzeczywistość do „powypadkowej miazgi”,
w której nie sposób odnaleźć życia i rozeznać kształtów. Jakie są przyczyny tak
pożałowania godnego stanu rzeczy? Jest ich zapewne niemało, ale dwie od razu
rzucają sie w oczy: erozja tradycji i wiary. W wierszu Ziemia jałowa podmiot
powiada o swoich przodkach:
(…) Od żadnego z nich
nigdy nie dostąpiłem daru, łyku
ożywczego soku, wszyscy byli jak
wielki, usychający baobab. Zajęci
niby
mrówki, subtelni jak korniki
drążące
korytarz w umierającym żywicielu,
ruchliwi niczym muchy na
usychającym
łajnie.
A w wierszu Vaterland pyta:
(…) Z kim mamy unię? Ten żałosny
pakt w imię przyszłości naszych
miotów. Przymierze
krain jałowych niby rzeźnie. I
niechęć ludu do noża
Redukcja
przodków do insektów i owadów to nie tylko wyraz osobistego rozczarowania,
najczęściej mitologizowana i infantylizowana, spuścizna, ale przede wszystkim kwestionowanie
języka tradycji, ciągłości jako skutecznego międzypokoleniowego przekazu. Ten
przekaz nie spełnia swej roli, gdyż w miejsce realnej prawdy nieustannie
podstawia iluzje, złudzenia, chwilowe i doraźne interpretacje, klecone
pospiesznie na takie czy inne polityczne albo społeczne zapotrzebowanie. Ten
przekaz odbywa się w sferze niskiej, przyziemnej, horyzontalnej, już go nie
stać na wertykalną, metafizyczną perspektywę.
Gajda
nie ma także złudzeń co do kondycji dzisiejszej Europy wytrawionej z ideałów i
dalekosiężnych wizji, pogrążającej się w instytucjonalnej i proceduralnej
stagnacji. Znowu, niestety, aktualna okazuje sie metafora „ziemi jałowej”, z tą
wszakże różnicą, że dzisiaj jest to jałowość konsumpcji, wygody, hedonizmu, a
zarazem strachu przed ryzykiem wielkich wyzwań i decyzji.
Z
religią i wiarą sprawa również nie wygląda dobrze:
(…) Zaprawdę wielu tym, co
niegdyś
uwierzyli w loterie zbawienia,
zostały okruchy
rozsypane pod naciągnietą
sprężyną.
(Zdradzic sól)
Wiara, która zwycięża, nieuchronnie staje się instytucją, a ta, formalizując wiarę, wytrawia ją/może wytrawiać z najważniejszego;
autentyzmu indywidualnego doświadczenia. Nie ma już niezawodnego kompasu
pokazującego kierunek. Nic wiec dziwnego, że „Dni są zdezorientowane jak
notatki z domu/ obłąkanych”, że „nadchodzą czasy błędnych obliczeń/ sporządzanych
w oparciu o ekonomiczne filary lub/ zwichnięte palce opatrzności”.
W
wierszach Gajdy rzeczywistość zdaje sie już sama w siebie nie wierzyć, raz po
raz łapie sie na tym, że siebie udaje, próbując sprostać czemuś, czego nie
potrafi określić, rozpoznać, zdefiniować. Sacrum, w tego rodzaju rzeczywistości,
pojawia sie jako bóstwo zdegradowane, jako „Golem, Morlok”.
Nie
jest sprawą przypadku, że w Golemie po Abdykacji pojawia się Morfem;
jeden z najważniejszych wierszy tego tomu. Wiersz, dodajmy, badający relację
pomiędzy językiem, władzą, siłą. Zestawmy ze sobą trzy frazy z tego wiersza: „Nasz
alfabet leży w gruzach”, „język, gestykulując,/wydaje rozkazy”, „Siła nadal
jest przed prawem”.
Nieszczęście zaczyna się zawsze na poziomie elementarnym! Dla autora Demoludów
tym nieszczęściem jest degradacja języka jako gwaranta
znaczeń i wartości. Jeżeli z językiem można zrobić wszystko, to i ze światem, z
wartościami… „wszystko wolno”. Na rezultaty nie trzeba długo czekać! Ich imię –
„marsz ku nicości”. Ważność, żeby nie powiedzieć wielkość, wiersza Morfem polega
również na tym, że uzmysławia nam, co dzieje sie z nami i naszym światem, gdy
nie pilnujemy RÓŻNICY; gdy nie rozróżniamy juz pomiędzy: istotnym a doraźnym,
uczciwym a kłamliwym, szlachetnym a cynicznym, banalnym a odkrywczym,… Tam
gdzie „alfabet leży w gruzach” ustanawia swą dyktaturę cyniczna siła, która
definiuje siebie jako „jedynie słuszne prawo”. I nie oszukujmy sie, że to
„prawo” obowiązuje wyłącznie w systemach autorytarnych!
Golem
to czwarta książka poetycka w
dorobku Piotra Gajdy. Z perspektywy czterech tomów widać ewolucje tej poezji.
Autor Hostelu zaczynał od wierszy,
które zdawały sie sprawdzać, badać własne możliwości imaginacyjne i artykulacyjne.
Te wiersze, operujące zaskakującymi asocjacjami, szybkimi przekserowaniami
znaczeń, nieprzewidywalna metafora i nieobliczalną frazą, zbliżały się do języka
hermetycznego, który – tak przynajmniej odczytuje zamysł poety – stanowił przeciwieństwo
banalnego, trywialnego, zużytego znaczeniowo języka codziennej komunikacji, ale
też społecznego dyskursu. Poeta próbował w ten sposób ocalać podmiotowość widzenia
i wypowiadania swej rzeczywistości.
Poczynając od Demoludów wkracza
do poezji Piotra Gajdy świat w jego konkretnych przejawach. Wiersze stają sie
coraz bardziej z a a n g a ż o w a n e w nasze tu i teraz, nic więc dziwnego,
że mają wiele z protestu, diagnozy, demaskacji, oburzenia. Nie tracąc nic ze
swej poetyckiej świeżości, gdyż Gajda umiejętnie łączy ze sobą różne tonacje,
estetyki, dykcje, zyskują na poznawczej wiarygodności i etycznej wyrazistości,
bowiem sytuują siebie bliżej konkretnego życia, stając sie nierzadko gwałtowną
reakcją na dotkliwe przypadłości nas samych i świata jaki codziennie pitrasimy.
Nie ukrywam, że bardzo mi to jako czytelnikowi odpowiada, gdyż wiersz –
przynajmniej dla mnie – powinien być nie tylko… CZYMŚ, w sensie jego
literackiej jakości, ale także winien być… O CZYMŚ, w sensie rangi przeżyć,
doświadczeń, rozpoznań jakie podejmuje i nazywa. Nie muszę dodawać, że wiersze
autora Golema spełniają powyższe wymogi świetnie i przekonująco.
Grzegorz Kociuba -
Urodzony 19.02.1963
roku w Tarnowcu k. Jasła. Poeta, krytyk literacki, pedagog. Opublikował książki poetyckie: Obserwacje (1991), Budzenie twarzy (1997), Ślady i znaki (2001), Widoki i widzenia (2005), Powiększenia.
Wiersze 1991-2006 (2009), Stonka i inne wiersze (2011), prozę Ktoś (2003)
oraz pracę krytycznoliteracką Maski/Twarze. Eseje, szkice, recenzje o
poezji (2009) oraz Twarze rozbitka. Poezja i eseistyka Krzysztofa Karaska (2013). Członek
SPP. Stypendysta Ministra Kultury. Jako krytyk zajmuje się głównie polska
poezją współczesną i najnowszą. Współpracuje m.in. z „Twórczością”,
„Toposem”, „Arteriami”, „Migotaniami”. Polonista w LO im. M. Kopernika w
Tarnobrzegu. Jego wiersze były tłumaczone na: angielski, czeski, serbski,
ukraiński, włoski. Mieszka w Tarnobrzegu.
Bardzo trafna recenzja!
OdpowiedzUsuńOwszem, książka już tylko na poziomie języka odbiega od nudnawej coraz bardziej dosłowności. Jednocześnie nie chowa się poeta za językiem a przeciwnie - widac i czytać, że ma swoje do powiedzenia.
OdpowiedzUsuń