W
nowym numerze (1 /18/ 2014) Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” można
przeczytać dwa moje teksty: recenzję płyty Mister D. „Społeczeństwo jest niemiłe”
(Galeria Raster 2014) oraz książki Artura Nowaczewskiego „Dwa lata w Phenianie”
(Lampa i Iskra Boża 2013). Poniżej dwa krótkie fragmenty, całość na łamach najnowszych
„Arterii”.
„Nagle dociera do mnie całość komunikatu. Ten zlep literek z prasy
kolorowej, ubrany w osiedlowy metajęzyk i jałową muzyczkę zapisaną flamastrem w
szesnastokartkowym zeszycie w kratkę, to wszak opis pogardliwej choroby, którą
niektórzy przezywają „polactwem” („Chrzciny”, „Społeczeństwo jest niemiłe”). I
krew mnie zalewa na myśl, że gdyby nie masłowszczyzna (heh, długo przede
mną ktoś takie hasło z siebie strząsnął), nikt nie zwróciłby uwagi na takie
piosenki jak „Zapach Boga” czy „Ryszard”, na tę czystą abstrakcję i językowe
buractwo, które najtrafniej opisuje nie tylko dzisiejsze „nie o take Polskie
walczyłem”, ale również TO, co udanie zastępuje ludziom kulturę. TO COŚ
rozlane jest między zdaniami drukowanymi tłustą czcionką w szmatławej prasie z życia
gwiazdeczek, śmiertelnych medialnie niczym jakaś jętka jednodniówka – i zieje
Wielką Emocjonalną Pustką”.
Mister D. „Społeczeństwo jest niemiłe”
„Przez
dwa lata pobytu w Korei Północnej Nowaczewski był niemal wyłącznie „przeganiany”
w miejsca jak najbardziej odległe od rzeczywistej prawdy o tym kraju. Co więcej,
jako dwunastoletni chłopiec nie mógł mieć szerokiej wiedzy geopolitycznej o
tamtym rejonie. Mimo to udała mu się sztuka, którą posiedli wyłącznie najlepsi
pisarze-reportażyści: utrwalił konkretny, autentyczny zapis spraw i ludzkich
losów znajdujących się na styku dwóch kompletnie nieprzystających do siebie
kultur. Choć dokonał tego wyłącznie przy pomocy własnych przeżyć, domysłów
oraz przeczuć, nakreślił panoramę szerszą niż w wiadomościach z najlepszego
nawet serwisu agencyjnego. Przedstawił czytelnikowi bardzo sugestywny obraz
jasnowłosego chłopca, który w stanie absolutnej beztroski wędrował spalonymi słońcem
ulicami Pjongjangu, nie zdając sobie przy tym do końca sprawy, że na jego
plecach spoczywa czujny i groźny wzrok pomnikowego Kim Ir Sena”.
Artur Nowaczewski, „Dwa lata w Phenianie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz