Jaki to powód, że grupa grająca muzykę na
wskroś nowoczesną nadaje swojej płycie tytuł „Anachronizm”? Odpowiedź na to
pytanie można uzyskać cytując słowa samych muzyków: „Czy tu i teraz jest pojęciem określającym nasze ja? Czy jesteśmy tylko
odbiciem czasów za nami, a może zalążkiem tego, co jeszcze nie znane? Zapewne
żyjemy w jednej z równoległych rzeczywistości, których rąbek tajemnicy pozwala
odkrywać nam wrażliwość, a mówić o tym umożliwia muzyka. Jesteśmy
anachronicznym paradoksem, w którym każdy z nas z poczuciem niedopasowania w
kanon „tu i teraz” odnalazł podobne sobie dusze i postanowił stworzyć tego
obraz w postaci muzyki”.
Mnie takie „kombinowanie” bardzo się podoba.
Zwłaszcza, że muzyka jest „pokombinowana”, ale bynajmniej nie „przekombinowana”
skoro Newtones to prawdziwy kombinat, w którym na skalę przemysłową łączy za
pomocą „zimnego lutu” postrock z elektroniką. Weźmy taki „Underneath”,
który przez kilka początkowych sekund brzmi niemal jak soundtrack do filmu
„Gladiator”, żeby za chwilę przemienić się w melancholijne trip-hopowe
„plumkanie”. W tym utworze głos wokalistki tylko intensyfikuje doznania, które
krążą wokół emocjonalnego niespełnienia i tęsknoty (ale takiej naprawdę „deep,
deep”). Ciekawe gitarowe tła i „senne” chórki dopełniają onirycznego klimatu
„Underneath”. „Chmura” to już zupełnie inna bajka. To utwór o wiele bardziej
energetyczny, postmodernistyczny (lub jak wolicie: „ponowoczesny”).
Zdefiniowany prościej, w stylu rockowo-house’owym. To w istocie prawdziwa „chmura”,
która posiada swoją integralną przestrzeń i własny flow (pułap). Oba te czynniki
dodatkowo są zaakcentowane nie nachalną elektroniką. Lecz to „Heart Shape”
stanowi muzyczną kwintesencję tej płyty,
w której mieści się beat sekcji rytmicznej i „lejący się” wokal, a w jej
dalszym planie mozaika brzmień – w konsekwencji
słuchacz na końcu języka ma nazwy zespołów, u których słyszał niemal to samo, a
jednak nie może sobie w tej chwili ich przypomnieć. Woli skupić się na tej
jedynej nazwie: Newtones. Zwłaszcza, że „Chaotic” to niemal gotowy przebój dla trochę
bardziej skomplikowanej jednostki niż ta, która na co dzień realizuje swój
sposób na nieśmiertelność (czytaj: upływ czasu): praca, impreza, kac, makijaż,
ingerencja chirurgiczna. Co wcale nie znaczy, że ta piosenka nie sprawdziłaby
się w klubie – sprawdziłaby się – i to w każdym: tym warszawskim i tym
londyńskim.
„Monochromatic”
to już bez mała odmęty Tamizy; doskonała muzyczna alternatywa dla wychowanych
na Radiu Złote Przeboje bywalców imprez sylwestrowych na świeżym powietrzu.
Trochę klaustrofobicznych doznań polecają zwolennicy nieco mniej zabawowych i
„sielskich” brzmień! Zwłaszcza, że utwór kolejny - „Without Light” to na swój
sposób utwór „taneczny”. Jeśli przy nim nie uda się Wam zatańczyć, spróbujcie
tego samego przy następnym: „Roban” to piosenka, która z powodzeniem mogłaby
„śmigać” w mainstreamowym radiu, gdyby tylko (cholera!) nie trwała ponad pięć
minut! Ile to czasu reklamowego trafi nagły szlag?! I ta wokaliza?! Po cóż
zbytnio kombinować, wszak wakacyjny przebój powinien być prosty jak słomka
zanurzona w zimnym drinku! „Black Cofee”, tytułowy „Anachronizm” i „Cygnus”,
choć wszystkie na swój sposób pięknie „bujają” i łączą w sobie tak pożądaną
„muzyczną mądrość” – swoistą równowagę pomiędzy „przebojowością” a „jakością” –
są jednocześnie nazbyt skomplikowane brzmieniowo i kompozycyjnie, aby znaleźć
się w „złotym środku” najlepszego czasu antenowego. Ale puszczane w godzinach
nocnych, w audycjach specjalizujących się w „puszczaniu” muzyki dla wyrobionych
słuchaczy, stanowić będą świetne tło dla niejednej „podróży”. Podróży zarówno
duchowej jak i tej rzeczywistej; rozklekotanym „merolem” z Bytowa w kierunku
Łęczycy. W dzisiejszych czasach podniecać się muzyką? To przecież podejście
zgoła anachroniczne…
PS: Płyta
zawiera niespodziankę: po dziesiątym utworze następuje kilka minut przerwy, po
której rozlega się przepiękna ballada (nie ujęta w programie umieszczonym na
okładce). Tylko głos Niki i dźwięki pianina w elektronicznej osnowie. Tori
Amos, Kate Bush, Gaba Kulka? Jak najbardziej, tak!
Newtones, „Anachronizm”. Wydanie własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz