czwartek, 5 czerwca 2014

Nagrodyzm?


Bieżące dysputy o współczesnej poezji najtrafniej można określać mianem „cyklicznych”. Pojawiają się kilka razy w roku, prawie wyłącznie w kontekście ogłaszanych nominacji do nagród literackich. Bywają pożądane wyłomy w tej z góry zaplanowanej periodyzacji, ale na nieszczęście dla samej dyskusji, jak dotychczas były to raczej strzały kulą w płot, którym opasane jest poetyckie getto. Zostawmy na boku nietrafione argumenty wygłaszane ex cathedra, spuśćmy na nie zasłonę milczenia. Skierujmy słuch i wzrok w stronę miejsc, w których rozgrywa się codzienne życie środowiskowe, tak odmienne w swoim wyrazie od tego postulowanego przez literackich luminarzy (ale tylko postulowanego) – ku „ścianie płaczu”, którą tworzą cegiełka po cegiełce (całkiem jak u Watersa*) fora internetowe. 

Na jednym z nich, można było się natknąć niedawno na opinię odnoszącą się pośrednio do recepcji współczesnej polskiej poezji. Jej autorem jest Radosław Wiśniewski, który określił bieżące funkcjonowanie instytucji nagrody poetyckiej mianem „nagrodyzmu”. Napisał Radek: „Teraz mam wrażenie - bo badań nie przeprowadzałem - jest znacznie więcej nagród a znacznie mniej bieżącego życia literackiego. W zasadzie autor dobry, sensowny ale który nie dostał nagrody albo chociaż nie został nominowany - nie jest poważany. Nie ma chyba już za bardzo możliwości, żeby mieć jako-taką pozycję czytelniczo-krytyczną bez nagród (…)

Bolesne to stwierdzenie dla autorów nigdy jak dotąd nie nominowanych, z których każdy bez wyjątku  pragnie być poetą z kategorii „poważanych”, w jakiej nie mieszczą się już twórcy tylko „dobrzy” i „sensowni”. Ich „niemoc” najtrafniej opisują blurby zamieszczane na autorskich tomikach, z których wszystkie anonsują narodziny drugiego Rimbauda, aczkolwiek póki co bez „papierów” w postaci nośnej medialnie (w ścisłym znaczeniu środowiskowym) nominacji na koncie. Taka sytuacja z oczywistych względów bywa dla tej grupy poetów dosyć opresyjna, szczególnie w czasach zaniku obiegu krytyczno-literackiego z prawdziwego zdarzenia, zastąpionego „nagrodyzmem” właśnie. 

Tymczasem nic nie wskazuje na to aby diagnoza, a właściwie komentarz Wiśniewskiego mógł w najbliższym czasie wiele stracić na celności. Zdaniem prof. Edwarda Kasperskiego („Tekstualia”, 2012): „Wpływ (…) mediów na literaturę okazał się wielotorowy i głęboki, gdyż media – zwłaszcza najnowsze, najbardziej zaawansowane technologicznie – stały się ogniwami uczestniczącymi i pośredniczącymi we wszystkich fazach powstawania i nagradzania literatury. Medialna recepcja i ocena (w tym intensywna, nierzadko skandalizująca reklama, nagłośnienie, publicity) stały się wpływowym czynnikiem stanowiącym o sukcesie lub porażce dzieła, a tym samym o awansie albo degradacji autora”. Czy warto w związku z tym szukać jakiegoś pocieszenia? Może tak, a może nie, lecz na pewno nie w literaturze.



* Rogera z Pink Floyd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz