środa, 4 listopada 2020

Korespondencja (20)

Do Hotelu dotarła przesyłka z tonem świetnej poezji Bogusia Prejsa wanna na balkonie. Proszę Państwa, ile ja się naszukałem (aż do nocy) cudzej wanny na moim osiedlu! Bo ja (człek ubogi duchem), wanny nie posiadam, dysponuję ledwie kabiną i brodzikiem! Zatem żadnej kontemplacji w wannie ze świecami, kadzidełkami i gumową kaczuszką. Stąd, pozwolicie, że pójdę na łatwiznę i posłużę się suchym blurbem własnego autorstwa ze skrzydełka książki: Tak, Bogdan Prejs jako poeta jest ironiczny, cyniczny, sarkastyczny i depresyjny, wyczulony na omyłki świata, jaki w swojej zatracie okazuje się „bytem stworzonym dla innych”, organizowanym na co dzień przez upiorny duet Houellbecqua z siostrą Ratched.

Wiersze Prejsa to antidotum, ratunek, punkt zwrotny, a raczej „wywrotny” (wywrotowy). To swoisty początek wojny domowej, która lekturowo ogarnia nie tylko sąsiednie dzielnice, ale rozprzestrzenia się dalej, czyniąc zgliszcza w rzeczywistości przypominającej dom wariatów w wersji globalnej.

Tak, wiersze wchodzące w skład „wanny na balkonie” mają tę samą uwalniającą moc od sformatowanego myślenia, co wódz Bromden ciskający w okratowane okno zwalistą konsolą do hydroterapii. Wanna (napełniona metaforycznie), czy konsola - jakie ma to w końcu znaczenie, co się dźwiga, biorąc poetycki rozmach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz