![]() |
Do Hotelu dotarła przesyłka z tonem
świetnej poezji Bogusia Prejsa wanna na
balkonie. Proszę Państwa, ile ja się naszukałem (aż do nocy) cudzej wanny na moim osiedlu!
Bo ja (człek ubogi duchem), wanny nie posiadam, dysponuję ledwie kabiną i brodzikiem! Zatem żadnej kontemplacji w wannie ze świecami, kadzidełkami i gumową
kaczuszką. Stąd, pozwolicie, że pójdę na łatwiznę i posłużę się suchym blurbem własnego autorstwa ze
skrzydełka książki: Tak, Bogdan Prejs jako poeta jest ironiczny, cyniczny, sarkastyczny i
depresyjny, wyczulony na omyłki świata, jaki w swojej zatracie okazuje się
„bytem stworzonym dla innych”, organizowanym na co dzień przez upiorny duet
Houellbecqua z siostrą Ratched.
Wiersze Prejsa to
antidotum, ratunek, punkt zwrotny, a raczej „wywrotny” (wywrotowy). To swoisty
początek wojny domowej, która lekturowo ogarnia nie tylko sąsiednie dzielnice,
ale rozprzestrzenia się dalej, czyniąc zgliszcza w rzeczywistości
przypominającej dom wariatów w wersji globalnej.
Tak, wiersze wchodzące w skład „wanny na balkonie” mają tę samą uwalniającą moc od sformatowanego myślenia, co wódz Bromden ciskający w okratowane okno zwalistą konsolą do hydroterapii. Wanna (napełniona metaforycznie), czy konsola - jakie ma to w końcu znaczenie, co się dźwiga, biorąc poetycki rozmach?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz