poniedziałek, 3 lutego 2020

Chichot (z) poezji

Sen o Marcinie Świetlickim... Dom Kultury w bliżej nieokreślonym miejscu, najprawdopodobniej jakiś festiwal poetycki. Ktoś kieruje do mnie prośbę, żebym wyniósł na śmietnik stary, czarny płaszcz Marcina Świetlickiego. Myślę, że to byłaby jednak strata. Dziwnym trafem wspomniany DK dysponuje magazynem w budynku parafii znajdującej się po drugiej stronie ulicy. Mam do niego klucze. Biorę więc stary płaszcz i otwieram magazyn. Niespodziewanie pojawia się ksiądz proboszcz. Zaskoczony tłumaczę, że chowam płaszcz Marcina Świetlickiego, z myślą że może uda się to wierzchnie nakrycie wystawić na licytację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nagle uświadamiam sobie, że chyba popełniłem faux pas (może powinienem wskazać Caritas?). Nagle płaszcz w moich rękach zamienia się w czarne kocie szczenię. Nadrabiając miną mówię do proboszcza: „Pozwolę sobie księdzu przedstawić młodego Marcina Świetlickiego”... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz