Do „Hostelu” z Instytutu Mikołowskiego dotarły książki
Piotra Kępińskiego słownik języków obcych i Mirosława Gabrysia
Mglista glista.
Życie człowieka jest szaradą. Zycie poety jest
labiryntem. Dlaczego aż tak rozgraniczam, dzielę na „człowiek” i na „poeta”? Bo
u Piotra Kępińskiego stawka rozgrywa się o „zjednoczone stany niebytu”,
poetycki stan, tak przeciwstawny „tym co leżą jak Pan Bóg przykazał na ziemi”,
który wcale nie uwzniośla, raczej „przyziemnia” do obrazów, miejsc i czasu,
wchodzących w skład wewnętrznego świata, który dokładnie jest TYM światem
(Ziemią, planetą ludzi). Niczym osobliwym; historiami własnymi i cudzymi,
grami, abstraktami, konkretami, słownikowymi wyrazami obrazów obcych, ale
zawsze i na wskroś indywidualnych. „I tak tutaj nie mieszkamy” – asekuruje się
oraz nas poeta, ale nie wyzwala od miejsca przypisanego każdemu przez jego
życie i meandrujący los, jakby mówił, że to nie tak, że to nawet nie my sami,
ale cienie przekraczają most (zanim i on się złoży i, szach-mach!, zaśnie). To
one tylko, ośmielone naszą wyobraźnią, przechodniami były między nami.
Nadal wyznaję nieśmiertelne hasło punk rocka No Future. Jako jednostka wychowana i wyedukowana w systemie socjalistycznym, funkcjonująca w kapitalistycznym, mam słabość do „panczurów” wywodzących się z pokolenia podobnych mnie dziadersów. Choć muzycznie nieco już „przesunięty z wiekiem” w stronę post punka odczytuję wiersze Mirosława Gabrysia jako gatunkowe „trzy akordy, darcie mordy”, a więc literalnie z kopa w twarz. Nie ma tu miejsca na Muzykę Młodej Generacji, stąpamy po twardym gruncie opisywanych zjawisk, stanów oraz rzeczy, które w rzeczywistości są systemowym konstruktem na glinianych nogach. Zanim to wszystko w końcu jebnie, warto zejść do piwnicy, żeby na łeb nie zwalił się nam cały ten gruz. Bo sami jesteśmy z gruzu, bo nas „mgli” kiedy patrzymy na ten szajs wokół nas i w nas. Czerpałem więc z tych wierszy radość współuczestniczenia i współodczuwania, czułem z autorem więź (której nie czuję ze społeczeństwem) oraz pokrewieństwo „lirycznego mordu założycielskiego”. Jak wieść gminna niesie, autor w czasie wizyty w Mikołowie spotkał „na mieście” Rafała Wojaczka, z którym „dyskutował o wierszach, jakie napisaliby, gdyby żyli”. I to jest słuszne i naukowe, i ma przed sobą mglistą przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz