piątek, 23 października 2015

W „Migotaniach”…

Na łamach gdańskiej gazety literackiej „Migotania” [nr 2 (47) 2015] czytelnicy mogą zapoznać się z dwoma moimi tekstami: felietonem zatytułowanym „Sprawy polityczne?” na stronie 2 oraz recenzją pod tytułem „Ptasiek” (str. 51), zawierającą omówienie tomu wierszy Michała Książka „Nauka o ptakach”, wydanego nakładem Fundacji Sąsiedzi w Białymstoku. Poniżej wyimki ze wspomnianych publikacji. Całość do przeczytania w anonsowanym numerze „Migotań”, dostępnym w sieci salonów EMPIK.

(…) „Polityka to nie jest marzycielska rzecz”. Tym cytatem z Wyspiańskiego można przecież podjąć próbę opisania wzajemnych relacji poezji i polityki, jeśli za przywoływaną już w tym tekście Wisławą Szymborską powtórzy się na głos, że „wszystkie twoje, nasze, wasze dzienne sprawy, nocne sprawy to są sprawy polityczne”. Nie pamiętam już (to zarazem wada, jak i dobrodziejstwo pamięci), skąd znam inny jeszcze passus, odnoszący się do przewidywanych losów naszej cywilizacji: „syf i wysoka technologia”. Czy powinienem go przypisywać Stanisławowi Lemowi, gdyż usłyszałem go onegdaj przypadkiem w jednym z telewizyjnych wywiadów, czy raczej tekstowi Daniela Wyszogrodzkiego o „konikach” spod Carnegie Hall w Nowym Jorku, opublikowanemu mniej więcej dwadzieścia lat temu w czasopiśmie „Tylko Rock”? Technologią już dysponujemy i by to udowodnić, nie trzeba odwoływać się do porównań z Age of Steam. A syf? Umownie nazwijmy go językowym naddatkiem. Wystarczy wejść na dowolne forum internetowe, żeby przekonać się, jak gruba jest jego warstwa. Gdyby ktoś nagle wpadł na to, w jaki sposób z wyrażanej werbalnie nienawiści i agresji czerpać energię, stałby się multimiliarderem, a jego wynalazek napędzałby międzygalaktyczne statki. „Cywilizacja śmierci”, „polityczna poprawność” czy „narodowy patriotyzm” – każde z tych pojęć opisując po swojemu rzeczywistość, tworzy zarazem określony produkt i polityczny koncept, wytwarza własne odpadki (…).

(…) Z punktu widzenia poety-ornitologa, równie istotnego jak ten liryczny, świat przenicowany przez absolut nabiera (bo musi) nieomal buddyjskiego wymiaru. Wszystko w nim istnieje w jakimś celu (np. nóż i kamień), wszystko jest przydatne (jak, dajmy na to, buty i owady), wszystko zostało dawno już zorganizowane i zaplanowane (sprzątanie ubrań dzieci, prace w ogródku, układ książek na regałach). Buddyzm tłumaczy tę złożoność świata istnieniem bezosobowego prawa przyczyny i skutku, w którym mieści się zarówno to, co najmniejsze i to, co największe. Wynikające z tego współzależności i powiązania, jakie występują w przyrodzie, sprawiają, że czytelnik zaczyna doszukiwać się w nich określonego sensu i planu. Ten plan u Książka uosabiają migracje ptaków, które trzydzieści sześć razy przylatywały i trzydzieści sześć razy odlatywały, wewnętrzny spokój przynosi oczekiwanie, że przylecą trzydziesty siódmy raz, a sens podkreśla choćby coś tak pozornie nieistotnego jak użytkowa funkcja własnej kuchni (…).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz