Posłowie
– Zbigniew Mikołejko
Wydawnictwo
Convivo Anna Matysiak
Warszawa
2019, s. 180.
ISBN
978-83-954433-1-2
W
warszawskim wydawnictwie Convivo Anny Matysiak ukazała się właśnie książka Konrada Wojtyły Pod czerwień. 111 wierszy. To autorski wybór 100 wierszy z
wszystkich dotychczasowych tomów poety poszerzony o 11 premierowych wierszy.
Wśród nich znaleźć można m.in. teksty z debiutanckiego arkusza wydanego w 2000
roku oraz te pomieszczone w tomie może
boże (2010 Instytut Mikołowski), wyróżnionym Lubuskim Wawrzynem Literackim
czy Znaku za pytaniem (2017,
WBPiCAK), za który Wojtyła otrzymał Nagrodę Otoczaka. Wierszy tytułowy –
podobnie jak 10 zupełnie nowych utworów – zapowiada jednocześnie nową książkę
szczecińskiego poety Scherzofrenia,
która powinna ukazać się w przyszłym roku.
Prof. Zbigniew Mikołejko
w posłowiu do Pod czerwieni definiuje
Wojtyłę jako autora na wskroś metafizycznego, niewolnego od grozy i „męstwa
bycia” (określenie Paula Tillicha), metodycznie wręcz zmagającego się z
kalectwem oraz szorstkością świata, z jego niedostatkiem czy brakiem, na który
autor nie wyraża zupełnie zgody. Jednocześnie zwraca uwagę na odniesienia do
tradycji awangardowych, w tym również – a może przede wszystkim – na prywatną, intymną
rewolucję w języku: „doznajemy wyszukanej językowej ekwilibrystyki, a wręcz
nawet szaleństwa metafor, konsekwentnie niesfornych i drastycznie wierzgających
przeciw sobie albo ironicznie kwestionujących się wzajem. Ale ta językowa
wywrotowość praktykowana jest przez poetę – to zgoła paradoksalne – z
zadziwiającą i żelazną wręcz dyscypliną, bez żadnej pokusy rozkiełznania”.
Zdaniem
Mikołejki to właśnie „z gruzów języka” osuwających się w religijną pustkę
Wojtyła buduje z żelazną konsekwencją swoje wiersze: „I to coś znaczy, jakieś
wyrodzenie czy też wydziedziczenie. Ale wydziedziczenie nieostateczne przecież
– coś zostało z gruzów języka, coś kołacze się w ruinach i głowie, coś majaczy w głębi tych przygodnych egzystencjalnych konstruktów. To
oczywiście zatem język żywy, wciąż żywy. To choćby język „podsłuchańców”. „Podsłuchańce”
te, inaczej niż u Wisławy Szymborskiej, nie skupiają się u Wojtyły na spuentowanej
zręcznie anegdocie „wprost z życia”, lecz – lekcja Białoszewskiego została tu
wysłuchana starannie i z ogromnym wynalazczym pożytkiem – na karkołomnych
paradoksach mowy, na łamańcach i harcach mowy już potrzaskanej, krnąbrnej,
zawsze wiodącej na jakieś manowce, w jakieś miazmaty mowy i wewnętrznego pejzażu,
coś jednak w sumie – i mimo wszystko – objawiającej. Tak, tak – objawiającej”.
Joanna Oparek
dodaje zaś, że Pod czerwień to
współczesna opowieść o długiej podróży (a bez dłużyzn) do domu poezji, gdzie
mieszkają miłość, śmierć i pamięć o miłości i śmierci. Czasem słychać w nim
śmiech, który jest „diagnozą rzeczy wspólnych”. Zmieniając konwencję tej notki
chciałabym jeszcze dodać, że wiersze Konrada Wojtyły rozbierają nas „haftka po
haftce”. Słowa wbijają się w słowa, wcinają się w myśli. Po to, żeby
przenicować rzeczywistość. Żeby dobrać się do tego, co metafizyczne.
Książka
ukazała się dzięki dofinansowaniu Miasta
Szczecin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz