środa, 5 lipca 2017

Życie wewnętrzne (12)


„Jakie książki są nagradzane w tym kraju? Według jurorów przyznających nagrody poszczególnym tytułom są to książki zawierające w sobie <<szlachetną prostotę>>. Zgadza się. Wszystkie nagrodzone książki w nagrodach Silesius i Gdynia w istocie takie są. Ale właśnie takie konstatacje powinny raczej napawać przerażeniem niż wmawianą radością. Niepojętym bowiem wydaje się, że tego rodzaju wykładnia informująca o zawartej w danej książce szlachetnej prostocie jest wypowiadana arcypoważnie, jako niezwykle ważne docieczenie, a w istocie może świadczyć o świadomym zaniżaniu – przez owych jurorów – poziomu samych książek, które zostają wyłowione z bloku książek nominowanych. Wskazywanie na właśnie takie książki jest czymś bezapelacyjnie celowym. A celem jest lansowanie i upowszechnianie literatury, po którą mógłby sięgnąć przeciętnie wykształcony Polak, literatury nieodstręczającej owego kogoś zbytnim hermetyzmem, zrozumiałej w średniej skali intelektualnej percepcji, opartej na emocjonalnej gardzie i szczerym, tak zwanym, przekazie. Nagrody te chcą więc zrobić wszystko, ażeby przyciągnąć  do literatury jak największą liczbę ludzi, ale żeby tak się stało, literatura ta musi być prosta w odbiorze, komunikowalna w języku i nafaszerowana w miarę strawną treścią. Tak więc proces literackiego uspołeczniania trwa w najlepsze. Literatura dla ludzi, a nie wąskiej i mikrej grupki wtajemniczonych półludzi. Im prościej o czymś napiszesz, tym z większym odzewem po prostu się spotkasz. No cóż, jak napisał w tekście-manifeście Józef Robakowski: <<Jestem przekonany, że artysta to rodzaj perfidnego szalbierza, wrzodu społecznego, którego witalnością jest właśnie manipulacja na własne konto jako wyraz samoobrony przed unicestwieniem, czyli publiczną akceptacją i uznaniem>>. Oto głęboko satysfakcjonująca mnie, dookreślona casusa samoobrony przed powszechnym uproszczeniem dzieła artystycznego, do którego wszak – jurorzy – literatura zazwyczaj chce aspirować, przed lansowaniem takich tomów wierszy, esejów i prozy, gdzie dominuje wpisany w formę i język pakt z czytelnikiem, ufundowany na dramatycznej próbie łasego przypodobania się mu. A wiadomo, że torującym drogę chmarom czytelniczym są jurorzy – już nie krytycy, ale właśnie j u r o r z y”.

Maciek Melecki, Gdzieniegdzie (zapiski). Dom Literatury w Łodzi/SPP Oddział w Łodzi, 2017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz