niedziela, 26 marca 2017

Dziewczyna o perłowych włosach

No dobrze, spodziewałem się po tym koncercie tylko/aż skonfrontowania się z prawdziwą legendą dawnego bloku socjalistycznego. Ale i obawiałem się, że występ zaplanowany w ramach Dni Przyjaźni Polsko-Węgierskiej i 800-lecia Piotrkowa Trybunalskiego to będzie data przypadkowa, która nie skłoni fanów rocka z lat siedemdziesiątych XX w. do licznego uczestnictwa. Pomyliłem się, ale nie bardzo. Omega na Węgrzech nadal potrafi zapełniać stadiony. W Piotrkowie pojawiło się tak „na moje oko” około 1.500 - 2.000 ludzi. Wstydu więc nie było, ale mamy w końcu do czynienia z zespołem, zaczynającym karierę równo z Rolling Stonesami (w 1962 roku), który koncertuje równo 55 lat! 

Omega gra prawie w niezmienionym składzie od 1971 roku – w ostatnich latach na koncertach brakuje basisty, Tamasa Mihalya, którego zastępuje węgierska wersja  Kim Gordon, „dziewczyny z zespołu” – Kathia Zee. Na scenie można było za to zobaczyć wokalistę Janosa Kóbora, gitarzystę Gyorgya Molnara, klawiszowca Laszkó Benko i oczywiście znakomitego perkusistę Ferenca Debreceni. A także gościnnie inną legendę – Józefa Skrzeka.

Logistycznie ta niedaleka wyprawa to był dramat. Najpierw mój syn kupił baterie do aparatu fotograficznego, które okazały się kompletnym shitem. Potem, już po przybyciu do Piotrkowa, zorientowałem się, że w moim aucie nie działa rozrusznik. Poza wspomnianymi niedogodnościami, pozostałe zmysły były gotowe. Ciało zajęło pozycję kilka rzędów od sceny, jeszcze podczas występu wygenerowanej przez telewizyjny show „gwiazdy”. Wytrzymałem.
Węgrzy wyszli na scenę kilka minut po 19-tej. Rozpoczęli koncert od razu żywiołowo, krwistym hard rockiem. Pamiętacie „Sen o dolinie” Budki Suflera? Ten fragment tekstu: „Późno, późno, późno… późno jest / Sam wiem, że zbyt późno jest, / By zaczynać wszystko znów”. No właśnie! Kiedy obserwowałem jak siedemdziesięcioczteroletni Janos „Mecky” Kóbor szaleje na scenie, a w kawałkach o bardziej progresywnej proweniencji daje sobie nieźle radę w partiach solowych, pomyślałem, że debiutując jako poeta książką w wieku czterdziestu dwóch lat byłem oseskiem. Ok., gdzieś z tyłu ustawiony był mikrofon dla drugiego wokalisty, który wspierał Kóbora we wszystkich utworach, ale ludzieńkowie kochani! Oryginalny frontman zdzierał sobie głos przez ponad pięć dekad! Jasne, zdaję sobie sprawę, że muzycznie grupa Omega to prehistoria. Ale pomyślcie, gdzie oni mogliby być i jakie płyty nagrać, gdyby nie żelazna kurtyna”?  

I wreszcie, zagrany na bis utwór, na który wszyscy czekali – „Gyöngyhajú lány. Po prawie pięćdziesięciu latach ta piosenka nadal ma swoją moc! Na koncercie w Piotrkowie Józef Skrzek na kanwie własnej kompozycji stworzył do niej intro. „Dziewczynę o perłowych włosach” znają wszyscy (więc grupa Scorpions, niestety także – żałosna podróbka „White Dove”), a nawet amerykański hip-hopowiec Kay West, który użył jej sampla w utworze „New Slaves”. Stąd, był to najgoręcej przyjęty fragment występu grupy, obok zagranej specjalnie z okazji koncertu w Polsce kompozycji Niemena „Dziwny jest ten świat”.

No dobrze, Omega to przede wszystkim „Gyöngyhajú lány. Niemniej chodzi tutaj o coś znacznie więcej – w tym roku nowe płyty wydają Deep Purple i Procol Harum, leciwe kapele z zupełnie innej epoki. Wygląda więc na to, że można mieć lat siedemdziesiąt i nadal robić to, co się kocha. Chociaż „wszystkie te chwile znikną w czasie jak łzy w deszczu” – w tym wspomnienie wykonanej na żywo w Piotrkowie „Dziewczyny o perłowych włosach” – to jeszcze „nie czas umierać”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz