środa, 11 listopada 2015

Spotkanie z Maciejem Meleckim w Katowicach



Forum Literackie MDK „Południe” w Katowicach – Piotrowicach (ul. Gen. Jankego 136) zaprasza na spotkanie z Maciejem Meleckim. Prowadzenie: Sabina Wawerla – Długosz.
  
13 listopada, godz. 18:00

Maciej Melecki  - ur. w 1969 r. Autor arkuszy wierszy: Zachodzenie za siebie (1993), Dalsze zajścia (1998), Panoramix (2001), Opuszczone strony (2008), Podgląd zaniku (2014) i tomów wierszy: Te sprawy (1995), Niebezpiecznie blisko (1996), Zimni ogrodnicy (1999), Przypadki i odmiany (2001), Bermudzkie historie (2005 ), Zawsze wszędzie indziej – wybór wierszy (2008), Przester (2009), Szereg zerwań (2011), Pola toku (2013). Wiersze publikował we wszystkich ważnych pismach literackich kraju (m. in.: Twórczość, Kresy, Odra, Nowy Nurt, Akcent, Studium, Czas Kultury, Tygodnik Powszechny ) oraz w antologiach poetyckich: Inny świt (1994), Macie swoich poetów (1996 i 1997), Długie pożegnanie (1997), Antologia współczesnej poezji polskiej (2000), 14. 44 (2000),  Martwe punkty ( 2004), Altered State. New Polish Poetry ( ARC PUBLICATIONS, Wielka Brytania, 2003 ), Vingt - quatre poe`tes polonais ( Traduits par Georges Lisowski, Editions du Murmure, Francja, 2003). 

Współautor scenariuszy filmowych: WOJACZEK (1997) AUTSAJDER(2000), DZIEŃ OSZUSTA (2000), Erwin ze Śląska (2003), WYDALONY (2008). Redaktor tomu niepublikowanych wcześniej wierszy Rafała Wojaczka, Reszta krwi ( 1999 ) i współredaktor tomu krytyczno - wspomnieniowego Który jest. Rafał Wojaczek w oczach przyjaciół, krytyków i badaczy (2001). Wiersze jego tłumaczone były na języki: czeski, angielski, hiszpański, niemiecki, serbski, słowacki, francuski, słoweński, włoski. Uczestnik Międzynarodowego Festiwalu Literackiego VILENICA`2002 (Słowenia). Laureat: Literackiej Nagrody Czterech Kolumn (2010) i Poetyckiej Nagrody Otoczaka`2009 –  przyznawanej za najlepszy tom wierszy w danym roku (2010). Redaktor naczelny Arkadii - pisma katastroficznego. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Pen Clubu. Pracuje w Instytucie Mikołowskim. Mieszka w Mikołowie.

Maciej Melecki, WRĘBY

Pojedyncze cienie przemykają nieopodal bladych świateł, tuż koło garaży,
Bocznej ulicy i zapadłego śmietnika, są w lupie widoku ostatnimi
Śladami dziennej wędrówki donikąd, spychając swój świat na manowce
Wcześniejszego wrzenia, w kawałkowanym odgłosami planie docierania do
Chybionego celu, założonego jak wytarta obręcz na szyję nachalnego wyboru.
Niespieszna tego przeprawa ginie w ściekowym kanale. Majaczymy w roztartej
Skali wejrzeń, czyniąc z każdego zwitka szumu wyściółkę dla spławnej łódki
Wystruganej z kory zbiegłych w jeden korzec momentów, płonących jak
Wyrzucona z trzeciego piętra zapałka, w tym skoku ponad ścienną kwadraturę
Miasta, które nie pozostało do końca w żadnej dyszy przemiany. Dokąd
Będziesz  jeszcze dalej biegł? Twoim otwarciem jest tylko zaułek. Bieg jest
Więc zmienny niczym ramię i dłoń na gałce jego drążka, albowiem w tym
Uprowadzaniu nie ma żadnego przemytu, a jeno stałe myto tarasujące ci
Drogę, w pogrzebaczu prośby zawarte jak cynk z zaświatu iskry. Denną staje
Się każda seria odpowiedzi, przebranym w jasny, soczysty dzień jej wyrzut.

Rozchodzimy się więc w niedalekie strony, niby osobno obierając dalszy
Spadek na tej przyszłej pochylni, postępując w swoich dookreśleniach jak
Wzbierający się zew w abstrakcyjnym konkrecie argumentacji na rzecz
Przyszłej, odciążającej lokacji, i mamy tylko tę poniewierkę wspólną, rzuconą
Jak gaza na usta, które słyszą więcej od odbitego oddechu, spełzającego po
Kratach rozkrzewiających się wokół  tej wieży ciśnień. Spadkobiercy
Wielokrotnych chceń, owi wybrańcy niczego, utrafieni smugami pułapu
Rozchodzących się kości skrzeń, mamy w głowie tykający blef, ów wyzerowany
Licznik licznych pułapek, nie pierwsi, nie ostatni, zbłąkani jak para kul, na tej
Antresoli zniżających się coraz bardziej kanw, o opieraniu się dalej nie może
Być więc mowy, wszystko w nas rozlegle bowiem drga, jak zbyt pochopnie
Wyrzucona karta, czy spadła poza blat stołu kostka. Gdzie chcesz, tam mnie już
Zbaw. Gazowy piecyk wciąż jeszcze zapala się od razu, można więc nadal w tym

Skołowaniu trwać, ciepłem wody się nacierać, w przybrzeżnym ustaniu zławiać
Krótkie garby fal, i jednocześnie scalać stratowany czas, ulepiwszy z niego
Figurkę oddającą grymas tychże strat. Oznajmienia przychodzą o każdej
Porze, stosownie do jej skończoności, w płytkim przypływie zbełtanego żalu,
Wydłubując oczy wszelkim odmowom, łupiąc oznaki powrotu czy resztki
Mniemań, w swej kanciastości schodzenia w coraz to nowsze tła, bez możliwości
Ryzyka podsyłania dalszych złudzeń, skoro całkowicie zastąpiły one każdą
Szmatę dookolnych uwidocznień, zamieniając najwyrazistsze miejsca czy postaci
W prędki pochód widm, zblokowanych wrażeń o naturze każdego urazu.
Szczupły tego traf. Daleko rozsiana, w kręgu tego zatrzymania, garść szklanych
Drzazg z tych stłoczeń, pokruszeń, rozbić obrazów na liczne szkiełka, przechodząca
W surowy niebyt, lewitującą jaźń, w rozpierzchnięciu zwiększającym się jak
Szansa nadania nowego kierunku swoim sprawom, w tej coraz bardziej ciasno
Zasupłującej się ciszy, na tym torowisku bez podkładów, wchodzącym ci
Zwrotnicą w twarz. Szybuj więc jeszcze trochę lub zaraz giń. Ciernista toń,
Jak przekopana darń, mrowi w każdym geście, wciągając jak puszczona lina.


                                                                               ( z wierszy nowych)     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz