środa, 11 marca 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Sławomira Płatka

W przedostatni dzień grudnia na portalu instytutksiazki.pl Anna Kałuża opublikowała tekst zatytułowany „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji”, który jest jedną z nielicznych (a najprawdopodobniej jedyną) próbą podsumowania minionych dwunastu miesięcy w polskiej poezji: „W 2014 roku ukazało się sporo książek poetów znanych i od kilkudziesięciu lat obecnych na scenie poetyckiej. Mamy już zatem grono autorów, które przynajmniej od 1989 roku współtworzy literacki krajobraz, pracując na jego stałe punkty odniesienia, inne niż – uogólniając – wiersze Różewicza, Miłosza, Herberta i Szymborskiej” – pisze w  nim tytułem wstępu krytyczka, przytaczając nazwiska i tytuły kilkunastu autorów oraz tomików poetyckich (link do tekstu).

Warto na zasadzie kontrapunktu stworzyć wobec tej opinii własną, zgodną albo polemiczną, po prostu alternatywną, która w głuchej ciszy niewyartykułowanych omówień odnoszących się do poezji w roku 2014, stanowiłaby oczywistą wartość dodaną, by „dać odpór” monopolowi jedynego wskazania, które może zostać potraktowane jako obowiązujący projekt zagospodarowania przestrzeni poetyckiej minionego roku. Aby to sobie ułatwić, należy stawiać pytania. Oto one:

Jakie książki poetyckie zrobiły na Was największe wrażenie w ubiegłym roku i dlaczego? Najważniejsze debiuty ubiegłego roku? Najbardziej niedocenione książki poetyckie, które ukazały się w minionych 12 miesiącach? Którzy autorzy zdecydowanie zawiedli, a ich książki rozczarowały? Jakie są Wasze prognozy na nadchodzący sezon nominacji 2015?

________________________________________________________________

Sławomir Płatek

To miał być wpis blogowy, ale zanim skończyłem, napisał Piotrek Gajda z pytaniem do paru osób, czy nie chcieliby zrobić subiektywnych podsumowań 2014 i podesłać mu, żeby puścił wszystkie w ramach cyklu. Jestem jedną z tych osób. To nawet lepsza opcja niż rozproszone głosy.

Niewiele książek do mnie dotarło, choć też nie tak mało. Sporo przyszło pocztą, część pożyczałem. Nie kupuję tomików, bo mnie nie stać, a to co dostaję lub pożyczam i tak „zjada” mi dużo czasu. Niektóre pomijam w opisie, bo albo nic z nich nie zrozumiałem, albo musiałbym się wyrazić nieładnie, czego nie chcę (chociaż wrzuciłem tu bardzo skrótowo kilka umiarkowanie nieprzychylnych opinii, ale tylko tam, gdzie można to było zrobić bez zjadliwej krytyki). Wspomnę też o siedmiu tomikach z naszej serii SL, ale bez komentarza o jakości, to po prostu sygnał o obecności tych autorów.

Debiuty: ukazał się dwujęzyczny tomik Tomasza Mielcarka Obecność. Każdy werdykt Bierezina jest krytykowany, to już tradycja, a wierszy Mielcarka nie znałem wcześniej, więc pozostawało mi słuchać, co mówią inni i czekać. Passa konkursu im. Bierezina nie była ostatnio najlepsza. Debiutom Kulbackiej, Krawiec i Tomanka trudno coś poważnego zarzucić, ale trudno też uznać je za szczególnie obiecujące. Raczej „bezpieczne”, które wygrały z lepszymi nominowanymi. Na tej fali być może wyrosła przedwczesna krytyka Obecności, bo książka w żaden sposób nie potwierdziła obaw. Tom jest jednorodny, może nie wywrotowy, ale świetnie napisany, charakterystyczny i dojrzały – wcale nie wygląda na debiut. Przywodzi skojarzenia z prozą, a jeszcze bardziej z poezją Andrzeja Stasiuka. Powstaje na pewno kilka recenzji, jedną z nich widziałem w zarysie – jest bardzo celna, a ja nie mam po co się rozpisywać. Autorowi i wydawcom gratuluję.

Rafał RóżewiczProdukt placement. Bardzo udany zbiór, któremu, mam nadzieję, niedługo sklecę recenzję. Chwilami nierówny, być może też niepotrzebnie nacechowany ideologicznie na potrzeby sporu z innymi nurtami poetyckimi, ale to wszystko są rzeczy na drugim planie. Najważniejsze jest, że Różewicz ma pewną rękę, prowadzi teksty świadomie i pomysłowo. Książka jest dobrym otwarciem, jest czym się cieszyć przy czytaniu, a jeszcze bardziej jest na co czekać w dalszym rozwoju decyzji pisarskich tego autora.

Mariusz Jagiełło – nie tyle rozczarował mnie jego Człowiek z brudnopisu, co raczej potwierdził oczekiwania. Tomik jest napisany poprawnie, widać, że autor pracował nad warsztatem (miał dobrych doradców w tym względzie, zwłaszcza kilka spostrzegawczych poetek). To wszystko. Po kilku wierszach książka robi się przewidywalna i dość monotonna. Trudno się zmotywować do przeczytania całości. Jej neutralność odbiera jej widoczność. Zwraca uwagę passa wydawnictwa (część książek to te, których obiecałem nie komentować).

Anna Grabowska - Migotanie gwiazd i przedsionków. Tomik jest nagrodą w konkursie im. Janusza Różewicza. W najlepszych momentach są to błyskotliwe wiersze, dobrze spuentowane, raczej bezkompromisowe w wymowie. W słabszych punktach są nazbyt deklaratywne, przesiąknięte „mówieniem wprost”, co wyraźnie osłabia całość. To nie pierwszy wydany w tym konkursie tomik, w którym jest za dużo „kawy na ławę, co autorowi leży na sercu”. Możliwe, że zawiodła selekcja materiału, który nieco uszczuplony i przesiany, byłby świetnym debiutem. W każdym razie warto czekać na drugi zbiór.

Z przyjemnością czytałem pożyczony tomik Marty Kapelińskiej. Wydaje mi się, że autorka jest o krok od otwarcia nowych obszarów dla swojej poezji i być może tego otwarcia właśnie mi trochę brakowało. Podobnie, jak u Różewicza czuję zawahanie przed dociśnięciem gazu do dechy. Jeśli jednak pominąć gdybanie i skupić się na tym co jest – to udana, przyjemna w czytaniu liryczna książka, którą warto polecić.

Patryk Nadolny zadebiutował zbiorem Wyławianie Atlantydy. Jest to zbiór ładnych i szczerych wierszy, które jednak mają dość mały ciężar. Chwilami też jest nazbyt „poetycko”. Dobrze, że autor nie porywa się z motyką na słońce, jego czas może jeszcze nadejść. Książka raczej jest sygnałem, że kolejne mogą być naprawdę niezłe – ale na razie to wszystko.

Pokazał się też zbiór pod pseudonimem Alx z Poewiki. Tomik Kto? jest zbiorem rymowanych zagadek. Ta forma ma, jak wiadomo, długą i wdzięczną tradycję, ale nie traktowałbym tego epizodu jako poezji, raczej jako żart, może udany (to zależy od poczucia humoru). Ostatecznie jest to bliżej krzyżówki czy jakiejś gry towarzyskiej niż poezji i szczerze nie rozumiem decyzji o wydaniu takiego tomiku.

Maciej Filipek, Rezystory. Kolejna książka, przy której nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pozoruje bunt, pozoruje off, „alternatywnego poetę”. Może problem jest w pomyleniu ekshibicjonizmu obliczonego na efekt z prawdziwą, mocną ekspresją (patrz – Domagała-Jakuć). Mimo wszystko, z książek serii SŻP z zeszłego roku, które wpadły mi w ręce, ta jest wyraźnie najlepsza. To nie jest zły tomik, ale...

Poza opisanymi debiutami dotarły do mnie jeszcze trzy, które wolę przemilczeć. Może w ogóle niewiele ich w tym roku? Nasze stowarzyszenie wydało za to aż pięć debiutanckich zbiorów i każdy jest inny. Są to tomiki Rafała Derdy, Dominiki Kaszuby, Roberta Kani, Marcina Kleinszmidta i Anny Mochalskiej.

Nie-debiuty: Instytut Mikołowski wypuścił jeden tomik (Podgląd zaniku), czy arkusz – trudno to określić – Macieja Meleckiego. Zawartość jest kontynuacją jego wcześniejszych książek i koncentruje się na języku jako świecie autonomicznym, immanentnym. Do czytania wyłącznie w pełnym skupieniu. Trudno się wypowiedzieć szerzej o takiej poezji, od roku próbuję napisać recenzję i jestem permanentnie w połowie – ilekolwiek bym nie napisał. Warte jednak polecenia, tego jestem pewien.

W podobnym kierunku od czasu Demoludów zmierza Piotr Gajda (także od roku walczę z recenzją i także odkąd pamiętam jestem w połowie). Jego najnowszy Golem – jak się zdaje – jest w podobnej relacji do Demoludów, jak Zwłoka była do Hostelu. Nie jest to ani próba kontynuacji (w znaczeniu pogoni za własnym ogonem), ani pójścia o krok dalej. Najlepszym słowem byłaby chyba „eksploracja”. Wymaga więcej niż jednego czytania i jest dla mnie za wcześnie, żebym powiedział coś więcej.

Warto przeczytać też Geranium nieżyjącego już Macieja Niemca oraz Pocztówki dźwiękowe Macieja Woźniaka. Ta druga książka potwierdza talent i solidne doświadczenie autora, chociaż nie dorównuje Ucieczce z Elei, przynajmniej w moim przekonaniu. Ucieczce z Elei zresztą niewiele książek poetyckich może dorównać, więc nie ma też sensu wszystkiego do niej porównywać. Jednak na drugi „pik” Woźniaka przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Nowa książka Krzysztofa Siwczyka wyłamuje się z nudnej tradycji wydawnictwa A5, w którym kultywowano dotąd próby dowiedzenia, że epigoni Miłosza i Różewicza są tak dobrzy, jak oryginały. Robi się więc ciekawie. Siwczyk, który przyznaje się do konwersji na miłosza, rzeczywiście trochę się przeformatował poetycko, zachował jednak to, co było dla niego charakterystyczne. Jest więc i wilk syty, i owca nienaruszona. Jeśli ten ruch wydawnictwa A5 miałby być sygnałem zbliżającego się końca „zagajewszczyzny”, byłby Dokąd bądź tomikiem może nawet bardziej „ważnym” niż „dobrym”, choć oczywiście tej „dobrości” nie można mu odmówić. Co prawda osłabia go końcowy poemat. Nic więcej ciekawego w A5 się nie zdarzyło moim zdaniem w 2014.

Z książek Zaułka wydawniczego „Pomyłka” zwróciłem uwagę na dwie: Wiersze na kartki Agnieszki Tomczyszyn-Harasymowicz i Ostatnia przeprowadzka Leszka Żulińskiego. Obie mają potencjał, który ginie z powodu zwyczaju – jak się wydaje – panującego w tej oficynie. Jest to tradycja braku redakcji wydawanych tomików. Odczuwa się to we wszystkich pozycjach tego wydawnictwa, jednak szczególnie dotkliwie w tych, które mogły być bardzo dobre, gdyby tylko usiadł przy nich upierdliwy, kompetentny i odważny redaktor. Oddzielnym problemem pozostaje tam rozróżnienie wartościowej literatury od przebieranek. Wracając: wymienione książki odbieram raczej jako szanse na dobre tomy niż jako gotowe produkty. Za to nieodmiennie bardzo zadbana (i najczęściej udana) jest szata graficzna.

Po różnych próbach dotarłem do drugiej książki Jakobe Mansztajna. Przeczytałem, niestety, bez szczególnego zainteresowania. O ile pierwszy tomik ze swoją „chłopięcością” i umiejętnością tworzenia nastroju był w swojej kategorii znakomity, o tyle nie czuję kontynuacji. Mansztajn jest pierwszorzędnym felietonistą. Ostre pióro, spostrzegawczość, humor – to znika w wierszach z niedostatkiem treści, zwłaszcza przy wyraźnej zależności (to nie tylko moje spostrzeżenie) od języka Grzebalskiego i Tkaczyszyna-Dyckiego. Autor, pomimo pięcioletniego milczenia, chyba wydał się jednak za wcześnie, nie zebrawszy materiału wykraczającego poza wspominki i ładnie ubrane, choć niewiele wnoszące, bieżące spostrzeżenia.

Jedną z najlepszych pozycji ubiegłego roku jest Fantom Magdy Gałkowskiej i pomimo że upłynął rok od wydania (luty 2014) niewiele zbiorów z tych, które ukazały się przez pozostałe miesiące, oceniłbym równie wysoko. Mam wrażenie, że ten tomik jest trochę zapomniany właśnie dlatego, że tak dawno się ukazał. Nie jestem zwolennikiem dzielenia poezji na tworzoną przez kobiety i mężczyzn, to nie piłka nożna (choć feminizująca krytyka – zupełnie to niezrozumiałe – dokonuje takich podziałów). Gdybym jednak miał ulec modzie i tak uczynić, byłaby to dla mnie jedna z trzech najlepszych książek napisanych przez poetki w ubiegłym roku, nie licząc debiutów.

Bardzo dobrze czytało mi się pożyczony egzemplarz Ba! Wojciecha Kassa. Książka raczej nietypowa, zresztą sam autor siedzi poza głównymi i niegłównymi nurtami, konsekwentnie od lat robiąc swoje. Robi to dobrze, a jego dialog z Gałczyńskim jest zdecydowanie wart nie tylko odnotowania, ale właśnie – przeczytania.

Marcin Orliński wydał aż dwie książki w jednym roku. Pierwsza to zbiór krótkich próz, druga z wierszami (pod pretekstem biegania). Bo cóż można robić, jak się tak biegnie przez godzinę co dzień? Wraca się z przewietrzoną głową i pomysłem na wiersz. Tomik nie ma z pewnością ambicji stawiać na głowie polskiej poezji współczesnej, ale – jak sądzę – miał być po prostu dobry w czytaniu. Wciąż jeszcze poezja może pełnić taką rolę i tu spełnia. Jest raczej lekko, czasem dowcipnie, czasem nawet melancholijnie. Jeśli taka była intencja, to udało się.

Zdarzyła się w tym samym wydawnictwie książka Agaty Ludwikowskiej. Przyzwoicie napisana, chociaż mam poczucie, że czegoś tu brakuje. Być może problemem jest pewna monotonia tonu i kameralność niemal „samo wsobna”.

Drugi zbiór Urszuli Kulbackiej (tanzen, tanzen) jest kontynuacją pierwszego. Poetka pisze to samo, tylko sprawniej, pewniej, zupełniej. Utrzymuje się w obszarze pomiędzy wyobraźnią Roberta Miniaka i Romana Honeta z mocnym akcentem na somatyzm. Znajdziemy więc tam ponownie mnóstwo dzieci w wielu wierszach, trochę fizjologii, makabry, trochę realizmu magicznego.

W serii SL ukazały się dwa tomy autorek po debiucie. Są to piąty zbiór Doroty Ryst (Część planu) i czwarty Teresy Radziewicz (rzeczy pospolite).

Mam raczej rzadki kontakt z książkami BL, ale też nigdy szczególnie go nie szukałem. To oczywiście nie zmienia faktu, że tomy Sośnickiego, Tkaczyszyna-Dyckiego czy Honeta trzymają poziom i zapewne „z urzędu” będą punktowane już na starcie w różnych rankingach. Trafiłem też na dość mało książek WBPiCAK (wyszło kilka teoretycznie mocnych pozycji) oraz z Formy. Niestety nie czytałem też nic ze Stowarzyszenia Baczyńskiego, a miewają czasem świetne pozycje. Kilka mniejszych oficyn – albo nie trafiłem na ich książki, albo były bardzo słabe (i nie chcę się o tym rozpisywać). Łącznie czytałem w 2014 około – tak liczę – 50 zbiorów poezji. To ułamek tego, co się ukazało, a powyżej napisałem o ułamku tego ułamka. Staram się śledzić, a z drugiej strony, jeśli obiecam autorowi lub wydawcy, że przeczytam, to czytam. Napisałem o tym, o czym czułem, że mam coś do powiedzenia.

Piotr pytał też o typy do nominacji w krajowych nagrodach. Myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę, że takie typowanie na nic się nie przekłada, a werdykty są kapryśne. Skoro więc wszyscy to wiemy, potraktuję odpowiedź na to pytanie trochę jak zabawę, a trochę jak zestaw moich prywatnych nominacji. Alfabetycznie –

Debiuty: Kaszuba, Kleinszmidt, Mielcarek, Mochalska, Różewicz.

Po debiucie: Gałkowska, Kass, Ryst, Siwczyk.

W moim odczuciu wydawcą numer jeden w 2014 jest Instytut Mikołowski i to nie z powodu moich upodobań czytelniczych. Jako czytelnik i jako wydawca wolę inną poezję niż Instytut. To jednak nie odbiera wysokiej zwykle jakości książek, a poza tym podoba mi się ideowy, niekomercyjny charakter ich działań. Skuteczność w zdobywaniu dotacji, konsekwencja w podejściu do materii literackiej, solidna praca na polu poezji, która nie ma szans zdobyć popularności równej Szymborskiej - to też zalety. Odznacza się także działalność Instytutu na polu przypomnienia lub utrwalenia mniej znanych, czasem nieżyjących postaci. Nie zawsze jest to wybitna poezja, ale zawsze godna upamiętnienia. To nie jest robota rynkowa, to jest robota w kulturze i oby więcej takich ośrodków.

7 komentarzy:

  1. Drobne sprostowanie: Mariusz Jagiełło zdementował zdanie o "kilku poetkach", z których przyznaje się do konsultacji z jedną. Być może poplątałem jakieś informacje, co zresztą jest sprawą drugorzędną (nie ma wpływu na mój ogólny odbiór tej książki). Tak czy inaczej, załączam tę erratę.
    Sławomir Płatek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że Alx już coś pisał. Była od niego prośba o jeszcze jedną erratę, co czynię: miało być oczywiście "wierszowanych zagadek", a nie "rymowanych".
    Było też trochę żalów i pretensji z różnych stron po tym tekście, ale więcej sprostowań nie mogę wprowadzić, myślę dokładnie tak, jak napisałem.
    Sławomir Płatek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alx z Poewiki usunął swoje komentarze. „Żale i pretensje” zwykle towarzyszą wyrażanym publicznie opiniom. Ważne, żeby można było z nimi polemizować przede wszystkim merytorycznie (mam nadzieję, że tak właśnie było). Ze swojej strony dziękuję Rafałowi, Maciejowi i Sławkowi, że zechcieli wziąć udział w zaproponowanym podsumowaniu. Z pewnością byłoby ono pogłębione, gdyby spośród dwunastu indagowanych przeze mnie poetów swoje zdanie zechciało wyrazić chociaż 50%. Niestety, tak się nie stało.

      Usuń
    2. Tak, Sławomirze - chodziło dokładnie o to sprostowanie. Dzięki, że je zamieściłeś, bo jednak wersja pierwotna była mocno nieprawdziwa i wykrzywiająca obraz :)

      Alx z Poewiki

      Usuń
  5. Ech, ja to nie mam pojęcia jak to to obsługiwać. Wpisuję 5 razy, potem z tego pojawiają się 2 losowe wpisy. Potem kasuję jeden, okazuje się, że to nie ten, który chciałem skasować, więc kasuję drugi itp.

    Podsumowując: dziękuję Sławomirowi, że zemieścił sprostowanie, bo właśnie o nie chodziło.

    OdpowiedzUsuń