środa, 4 marca 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Macieja Meleckiego

W przedostatni dzień grudnia na portalu instytutksiazki.pl Anna Kałuża opublikowała tekst zatytułowany „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji”, który jest jedną z nielicznych (a najprawdopodobniej jedyną) próbą podsumowania minionych dwunastu miesięcy w polskiej poezji: „W 2014 roku ukazało się sporo książek poetów znanych i od kilkudziesięciu lat obecnych na scenie poetyckiej. Mamy już zatem grono autorów, które przynajmniej od 1989 roku współtworzy literacki krajobraz, pracując na jego stałe punkty odniesienia, inne niż – uogólniając – wiersze Różewicza, Miłosza, Herberta i Szymborskiej” – pisze w  nim tytułem wstępu krytyczka, przytaczając nazwiska i tytuły kilkunastu autorów oraz tomików poetyckich (link do tekstu). 

Warto na zasadzie kontrapunktu stworzyć wobec tej opinii własną, zgodną albo polemiczną, po prostu alternatywną, która w głuchej ciszy niewyartykułowanych omówień odnoszących się do poezji w roku 2014, stanowiłaby oczywistą wartość dodaną, by „dać odpór” monopolowi jedynego wskazania, które może zostać potraktowane jako obowiązujący projekt zagospodarowania przestrzeni poetyckiej minionego roku. Aby to sobie ułatwić, należy stawiać pytania. Oto one:

Jakie książki poetyckie zrobiły na Was największe wrażenie w ubiegłym roku i dlaczego? Najważniejsze debiuty ubiegłego roku? Najbardziej niedocenione książki poetyckie, które ukazały się w minionych 12 miesiącach? Którzy autorzy zdecydowanie zawiedli, a ich książki rozczarowały? Jakie są Wasze prognozy na nadchodzący sezon nominacji 2015?

________________________________________________________________

Maciej Melecki

Trzy typy

Jerzy GórzańskiWszystko jest we wszystkim (Biblioteka Toposu, Sopot, 2014) – opasły tom wierszy i próz poetyckich - czyli wielce charakterystycznych form wieloletniej aktywności literackiej Górzańskiego - uderza mnogością wizji i światów autora, zestrajanych z ulotnych odłamków świata realnego, uruchamiających – niejako automatycznie – potężne, autorskie imagintorium, które, niewątpliwie, jest energetyczną turbiną dla treściowych wykładni. Górzański – szczególnie w swych prozach – zaciekle upomina się o nieustające nad widzenie osaczającej go dookolności, postulując – dzięki sugestywnym obrazom – odbiór rzeczywistości, jako nieprzewidywalnego i nieprzeniknionego wymiaru, ruchomego i płynnego procesu ujawniającego lotność sensu, mogącego przydarzyć się tylko wtedy, kiedy patrzymy na świat i siebie w sposób narastająco przewrotny. Nie ma więc cienia przesady w porównywaniu Górzańskiego do jego wielkich poprzedników – Michauxa i Ponga. Jego najnowsza książką jest tego kolejnym potwierdzeniem, gdyż, jako jeden już z nielicznych, hołduje konsekwentnie duchowi paradoksu i makabreski, dobywając iście oksymoroniczne środki artykulacji dla swego poetyckiego pisma.

Krzysztof Siwczyk, Dokąd bądź (a5, Kraków, 2014) od czasu bodaj Faetonu Witolda Wirpszy polska poezja nie została zasilona tak przeogromnym dziełem. Siwczyk z niebywałym szwungiem, animuszem i przepotężną wyobraźnią językową  stworzył swoje opus magnum, w którym zawarł najistotniejsze składowe swojej poetyki, wyostrzone meandrującym i medytacyjnym tokiem rozpleniającej się narracji, osiągając, dzięki temu, niespotykaną – jak na warunki polskie – temperaturę wypowiedzi. W przepastnych tyglach poszczególnych segmentów poematu (wyodrębnionych tytułami) rozgrywa się  polichromatyczna konfrontacja ze światem dookolnym - dławiącym poprzez swoją wielopostaciową obecność – w której następuje radykalny demontaż jego miazmatycznych postaci i kompromitacja fatamorgan, jakimi szermuje wykładnia społecznego dyktatu. Byłby to tedy poemat zawierający opowieść o stałej potyczce – walce, która bardziej jest  miotaniną i szamotaniną, niż ruchem bitewnym, gdzie zatrata obu stron konfliktu wyraźnie eskaluje, ale pismo okazuje się – a jakże! - tą jedyną stancją, która daje schronienie na długo, ale też okowami przetrwania przed zalewem życiowego szlamu. 

Marcin Sendecki, Przedmiar robót (Biuro Literackie, 2014, Wrocław) – najnowsza książka poetycka Marcina Sendeckiego bez wątpienia jest kontynuacją jego poprzedniej książki poetyckiej Farsz (2011) w sensie uradykalniania wypowiedzi, nakierowanej na eksplorację takiego języka poetyckiego, w którym mamy do czynienia z atomizacją prezentacji, gwałtownym zderzaniem obrazu i kolażową strukturą narracji. W Przedmiarze robót da się dość mocno wyczuć element trawestacji stabilnych kodów poetyckich, zadomowionych niemalże trwale w świadomości czytelniczej, przez co – dokonując sporych w nich naruszeń – następuje odłowienie resztek z niegdysiejszych poetyk i stylów, wzięcie ich pod językową lupę i zagnanie w alternatywne gospodarstwo poezji. Sendecki po raz kolejny udowadnia w swoich wierszach konieczność innego ułożenia literackiego kompasu: tradycją okazuje się bowiem bardziej ruch awangardowy, niż klasyczne formy fasonowania języka, a potrzebą taki język, który bardziej adekwatnie, niż czyni to tradycyjny sposób opisu, oddaje tzw. współczesność – pozbawioną już wszak jakichkolwiek pewników – poprzez  charakter językowych zerwań, montażowych cięć i olśniewającą, mocno surrealizującą metaforykę.

2 komentarze:

  1. ale bełkot, tak samo jak bełkotem sa wiersze siwczyka czy meleckiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż…de gustibus non disputandum est. Na domiar złego wydaję się w Mikołowie, jak również jestem admiratorem frazy Meleckiego, więc prawdopodobnie podpadam tu pod stronniczość. Dlatego też, opinia anonimowego czytelnika powyższego wpisu, w ogóle do mnie nie przemawia. I szczerze mówiąc, jest mi z tym świetnie (tak samo jak z wierszami Melexa).

      Usuń