sobota, 28 marca 2015

„Migotania” z ministerialną dotacją!

W lutym otrzymałem e-maila z dramatyczną informacją, że po trzynastu latach ukazywania się, kwartalnikowi literackiemu „Migotania” grozi likwidacja. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podjęło bowiem decyzję o nieprzyznaniu dotacji na wydawanie pisma. Do elektronicznej korespondencji dołączony został link z petycją-apelem, wyrażającym poparcie dla kwartalnika, a jednocześnie niezgodę na taki podział ministerialnych środków, wskutek którego upadają kolejne podmioty kultury. Od pewnego czasu zdarza mi się publikować w „Migotaniach” własne teksty, ale nie to było głównym powodem podpisania przeze mnie wspomnianej petycji. Przeważył opór wobec urzędniczej decyzji, która niesie za sobą niepowetowane straty dla polskiej kultury w postaci odebrania jej miejsca dla literackich prezentacji i dyskursu. Nie wspominając już o literackiej tradycji; na łamach „Migotań” w ciągu kilkunastoletniej historii pisma obecnych było wiele znaczących dla rodzimej literatury nazwisk, m.in. Julii Hartwig, Tadeusza Różewicza i Pawła Huelle. Wszystko na to wskazuje, że akcja poparcia dla kwartalnika okazała się skuteczna (podpisy pod petycją złożyło ponad 350 osób). Właśnie dotarła do mnie informacja zwrotna, iż na stronie MKiDN ukazał się komunikat, że „Migotania” otrzymały wsparcie finansowe na trzy lata!

czwartek, 26 marca 2015

XI Festiwal Złoty Środek Poezji

XI Festiwal  Złoty Środek Poezji  pod hasłem „Poezja wobec teraźniejszości” odbędzie się w dniach  12 -14 czerwca 2015 roku w Kutnowskim Domu Kultury. W tym roku organizatorzy wracają do Otwartego Konkursu Jednego Wiersza im. Pawła Bartłomieja Greca, odbędzie się również XI edycja Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Złoty Środek Poezji na najlepszy poetycki debiut książkowy. Tegorocznej edycji towarzyszy także konkurs na projekt statuetki – Nagrody Poetyckiej Złoty Środek Poezji im. Artura Fryza. Szczegółowe regulaminy ogłoszonych konkursów znaleźć można na stronie internetowej Festiwalu: www.zlotysrodekpoezji.pl

poniedziałek, 23 marca 2015

Seryjni Poeci – spotkanie w Instytucie Mikołowskim

INSTYTUT MIKOŁOWSKI zaprasza na spotkanie z cyklu Seryjni Poeci związane z promocją najnowszych książek poetyckich wydawnictwa WBP i CAK w Poznaniu: Barbara Klicka - Nice (2015); Bianka Rolando - Łęgi (2015); Adam Kaczanowski - Happy end.Wiersze zebrane 1993-2013. (2014). Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk. 

27.03.2015, godz. 18.00

Barbara Klicka (ur. 1981 r.) – poetka i animatorka kultury. Debiutowała w 2000 r. W 2012 r. wydała tom same same, który był nominowany do Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii książka roku 2012. W 2015 r. ukazał się tom Nice. Jej teksty tłumaczono m.in. na język angielski i niemiecki. Współtworzyła płytę Czarny war zespołu Pochwalone. Redaktorka „Cwiszn – żydowskiego kwartalnika o literaturze i sztuce”. Mieszka w Warszawie. 

Bianka Rolando (ur. 1979 r.) – poetka, artystka sztuk wizualnych. Współpracuje z Galerią Foksal w Warszawie, z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie oraz z Galerią Leto. Za debiut prozatorski Rozmówki włoskie (2007) wyróżniona Medalem Młodej Sztuki w dziedzinie literatury. Za debiut poetycki Biała książka została uhonorowana Nagrodą im. Kazimiery Iłłakowiczówny (2009). Autorka poematu Modrzewiowe korony (2011). Stypendystka Ministra Kultury w dziedzinie literatura. W 2012 r. opublikowała zbiór próz poetyckich Podpłomyki, a w 2013 r. Małą książkę o rysunku.

Adam Kaczanowski urodził się w 1976 roku. Raczej pisarz, trochę performer. Opublikował trzy powieści (ostatnio Topless, wyd. Krytyki Politycznej 2014) oraz sześć tomików wierszy (m.in. Stany, Nowe zoo, Szkielet małpy). Happy end stanowi zbiór wszystkich tekstów poetyckich tworzonych w latach 1994-2013. Jego debiutancka powieść reprezentowała literaturę polską na Festiwalu Pierwszej Powieści w Kilonii w 2006 roku. Akcje z pogranicza literatury i performance przeprowadzał m.in. w galerii Goldex Poldex w Krakowie oraz BWA Arsenał i Galerii Siłownia w Poznaniu. Przez pewien czas występował jako Człowiek-Małpa.
Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów

czwartek, 19 marca 2015

Światowy Dzień Poezji – apel Piotra Groblińskiego

Na stronie internetowej Kalejdoskopu Kulturalnego „Reymont” ukazał się drukiem apel Piotrka Groblińskiego na okoliczność zbliżającego się Światowego Dnia Poezji, który rozpoczyna się od następujących słów: „Właściwie ten tekst powinien nosić tytuł Światowy Dzień Poezji - apel poległych, gdyż poezja wymaga już opieki paliatywnej. Podłączona do zepsutej kroplówki grantowej, dożywa swoich dni”. To jeden z najlepszych (najprawdziwszych) alertów okolicznościowych – żadnych laurek i drętwej mowy, dlatego też gorąco polecam go Państwa lekturze!

środa, 11 marca 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Sławomira Płatka

W przedostatni dzień grudnia na portalu instytutksiazki.pl Anna Kałuża opublikowała tekst zatytułowany „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji”, który jest jedną z nielicznych (a najprawdopodobniej jedyną) próbą podsumowania minionych dwunastu miesięcy w polskiej poezji: „W 2014 roku ukazało się sporo książek poetów znanych i od kilkudziesięciu lat obecnych na scenie poetyckiej. Mamy już zatem grono autorów, które przynajmniej od 1989 roku współtworzy literacki krajobraz, pracując na jego stałe punkty odniesienia, inne niż – uogólniając – wiersze Różewicza, Miłosza, Herberta i Szymborskiej” – pisze w  nim tytułem wstępu krytyczka, przytaczając nazwiska i tytuły kilkunastu autorów oraz tomików poetyckich (link do tekstu).

Warto na zasadzie kontrapunktu stworzyć wobec tej opinii własną, zgodną albo polemiczną, po prostu alternatywną, która w głuchej ciszy niewyartykułowanych omówień odnoszących się do poezji w roku 2014, stanowiłaby oczywistą wartość dodaną, by „dać odpór” monopolowi jedynego wskazania, które może zostać potraktowane jako obowiązujący projekt zagospodarowania przestrzeni poetyckiej minionego roku. Aby to sobie ułatwić, należy stawiać pytania. Oto one:

Jakie książki poetyckie zrobiły na Was największe wrażenie w ubiegłym roku i dlaczego? Najważniejsze debiuty ubiegłego roku? Najbardziej niedocenione książki poetyckie, które ukazały się w minionych 12 miesiącach? Którzy autorzy zdecydowanie zawiedli, a ich książki rozczarowały? Jakie są Wasze prognozy na nadchodzący sezon nominacji 2015?

________________________________________________________________

Sławomir Płatek

To miał być wpis blogowy, ale zanim skończyłem, napisał Piotrek Gajda z pytaniem do paru osób, czy nie chcieliby zrobić subiektywnych podsumowań 2014 i podesłać mu, żeby puścił wszystkie w ramach cyklu. Jestem jedną z tych osób. To nawet lepsza opcja niż rozproszone głosy.

Niewiele książek do mnie dotarło, choć też nie tak mało. Sporo przyszło pocztą, część pożyczałem. Nie kupuję tomików, bo mnie nie stać, a to co dostaję lub pożyczam i tak „zjada” mi dużo czasu. Niektóre pomijam w opisie, bo albo nic z nich nie zrozumiałem, albo musiałbym się wyrazić nieładnie, czego nie chcę (chociaż wrzuciłem tu bardzo skrótowo kilka umiarkowanie nieprzychylnych opinii, ale tylko tam, gdzie można to było zrobić bez zjadliwej krytyki). Wspomnę też o siedmiu tomikach z naszej serii SL, ale bez komentarza o jakości, to po prostu sygnał o obecności tych autorów.

Debiuty: ukazał się dwujęzyczny tomik Tomasza Mielcarka Obecność. Każdy werdykt Bierezina jest krytykowany, to już tradycja, a wierszy Mielcarka nie znałem wcześniej, więc pozostawało mi słuchać, co mówią inni i czekać. Passa konkursu im. Bierezina nie była ostatnio najlepsza. Debiutom Kulbackiej, Krawiec i Tomanka trudno coś poważnego zarzucić, ale trudno też uznać je za szczególnie obiecujące. Raczej „bezpieczne”, które wygrały z lepszymi nominowanymi. Na tej fali być może wyrosła przedwczesna krytyka Obecności, bo książka w żaden sposób nie potwierdziła obaw. Tom jest jednorodny, może nie wywrotowy, ale świetnie napisany, charakterystyczny i dojrzały – wcale nie wygląda na debiut. Przywodzi skojarzenia z prozą, a jeszcze bardziej z poezją Andrzeja Stasiuka. Powstaje na pewno kilka recenzji, jedną z nich widziałem w zarysie – jest bardzo celna, a ja nie mam po co się rozpisywać. Autorowi i wydawcom gratuluję.

Rafał RóżewiczProdukt placement. Bardzo udany zbiór, któremu, mam nadzieję, niedługo sklecę recenzję. Chwilami nierówny, być może też niepotrzebnie nacechowany ideologicznie na potrzeby sporu z innymi nurtami poetyckimi, ale to wszystko są rzeczy na drugim planie. Najważniejsze jest, że Różewicz ma pewną rękę, prowadzi teksty świadomie i pomysłowo. Książka jest dobrym otwarciem, jest czym się cieszyć przy czytaniu, a jeszcze bardziej jest na co czekać w dalszym rozwoju decyzji pisarskich tego autora.

Mariusz Jagiełło – nie tyle rozczarował mnie jego Człowiek z brudnopisu, co raczej potwierdził oczekiwania. Tomik jest napisany poprawnie, widać, że autor pracował nad warsztatem (miał dobrych doradców w tym względzie, zwłaszcza kilka spostrzegawczych poetek). To wszystko. Po kilku wierszach książka robi się przewidywalna i dość monotonna. Trudno się zmotywować do przeczytania całości. Jej neutralność odbiera jej widoczność. Zwraca uwagę passa wydawnictwa (część książek to te, których obiecałem nie komentować).

Anna Grabowska - Migotanie gwiazd i przedsionków. Tomik jest nagrodą w konkursie im. Janusza Różewicza. W najlepszych momentach są to błyskotliwe wiersze, dobrze spuentowane, raczej bezkompromisowe w wymowie. W słabszych punktach są nazbyt deklaratywne, przesiąknięte „mówieniem wprost”, co wyraźnie osłabia całość. To nie pierwszy wydany w tym konkursie tomik, w którym jest za dużo „kawy na ławę, co autorowi leży na sercu”. Możliwe, że zawiodła selekcja materiału, który nieco uszczuplony i przesiany, byłby świetnym debiutem. W każdym razie warto czekać na drugi zbiór.

Z przyjemnością czytałem pożyczony tomik Marty Kapelińskiej. Wydaje mi się, że autorka jest o krok od otwarcia nowych obszarów dla swojej poezji i być może tego otwarcia właśnie mi trochę brakowało. Podobnie, jak u Różewicza czuję zawahanie przed dociśnięciem gazu do dechy. Jeśli jednak pominąć gdybanie i skupić się na tym co jest – to udana, przyjemna w czytaniu liryczna książka, którą warto polecić.

Patryk Nadolny zadebiutował zbiorem Wyławianie Atlantydy. Jest to zbiór ładnych i szczerych wierszy, które jednak mają dość mały ciężar. Chwilami też jest nazbyt „poetycko”. Dobrze, że autor nie porywa się z motyką na słońce, jego czas może jeszcze nadejść. Książka raczej jest sygnałem, że kolejne mogą być naprawdę niezłe – ale na razie to wszystko.

Pokazał się też zbiór pod pseudonimem Alx z Poewiki. Tomik Kto? jest zbiorem rymowanych zagadek. Ta forma ma, jak wiadomo, długą i wdzięczną tradycję, ale nie traktowałbym tego epizodu jako poezji, raczej jako żart, może udany (to zależy od poczucia humoru). Ostatecznie jest to bliżej krzyżówki czy jakiejś gry towarzyskiej niż poezji i szczerze nie rozumiem decyzji o wydaniu takiego tomiku.

Maciej Filipek, Rezystory. Kolejna książka, przy której nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pozoruje bunt, pozoruje off, „alternatywnego poetę”. Może problem jest w pomyleniu ekshibicjonizmu obliczonego na efekt z prawdziwą, mocną ekspresją (patrz – Domagała-Jakuć). Mimo wszystko, z książek serii SŻP z zeszłego roku, które wpadły mi w ręce, ta jest wyraźnie najlepsza. To nie jest zły tomik, ale...

Poza opisanymi debiutami dotarły do mnie jeszcze trzy, które wolę przemilczeć. Może w ogóle niewiele ich w tym roku? Nasze stowarzyszenie wydało za to aż pięć debiutanckich zbiorów i każdy jest inny. Są to tomiki Rafała Derdy, Dominiki Kaszuby, Roberta Kani, Marcina Kleinszmidta i Anny Mochalskiej.

Nie-debiuty: Instytut Mikołowski wypuścił jeden tomik (Podgląd zaniku), czy arkusz – trudno to określić – Macieja Meleckiego. Zawartość jest kontynuacją jego wcześniejszych książek i koncentruje się na języku jako świecie autonomicznym, immanentnym. Do czytania wyłącznie w pełnym skupieniu. Trudno się wypowiedzieć szerzej o takiej poezji, od roku próbuję napisać recenzję i jestem permanentnie w połowie – ilekolwiek bym nie napisał. Warte jednak polecenia, tego jestem pewien.

W podobnym kierunku od czasu Demoludów zmierza Piotr Gajda (także od roku walczę z recenzją i także odkąd pamiętam jestem w połowie). Jego najnowszy Golem – jak się zdaje – jest w podobnej relacji do Demoludów, jak Zwłoka była do Hostelu. Nie jest to ani próba kontynuacji (w znaczeniu pogoni za własnym ogonem), ani pójścia o krok dalej. Najlepszym słowem byłaby chyba „eksploracja”. Wymaga więcej niż jednego czytania i jest dla mnie za wcześnie, żebym powiedział coś więcej.

Warto przeczytać też Geranium nieżyjącego już Macieja Niemca oraz Pocztówki dźwiękowe Macieja Woźniaka. Ta druga książka potwierdza talent i solidne doświadczenie autora, chociaż nie dorównuje Ucieczce z Elei, przynajmniej w moim przekonaniu. Ucieczce z Elei zresztą niewiele książek poetyckich może dorównać, więc nie ma też sensu wszystkiego do niej porównywać. Jednak na drugi „pik” Woźniaka przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.

Nowa książka Krzysztofa Siwczyka wyłamuje się z nudnej tradycji wydawnictwa A5, w którym kultywowano dotąd próby dowiedzenia, że epigoni Miłosza i Różewicza są tak dobrzy, jak oryginały. Robi się więc ciekawie. Siwczyk, który przyznaje się do konwersji na miłosza, rzeczywiście trochę się przeformatował poetycko, zachował jednak to, co było dla niego charakterystyczne. Jest więc i wilk syty, i owca nienaruszona. Jeśli ten ruch wydawnictwa A5 miałby być sygnałem zbliżającego się końca „zagajewszczyzny”, byłby Dokąd bądź tomikiem może nawet bardziej „ważnym” niż „dobrym”, choć oczywiście tej „dobrości” nie można mu odmówić. Co prawda osłabia go końcowy poemat. Nic więcej ciekawego w A5 się nie zdarzyło moim zdaniem w 2014.

Z książek Zaułka wydawniczego „Pomyłka” zwróciłem uwagę na dwie: Wiersze na kartki Agnieszki Tomczyszyn-Harasymowicz i Ostatnia przeprowadzka Leszka Żulińskiego. Obie mają potencjał, który ginie z powodu zwyczaju – jak się wydaje – panującego w tej oficynie. Jest to tradycja braku redakcji wydawanych tomików. Odczuwa się to we wszystkich pozycjach tego wydawnictwa, jednak szczególnie dotkliwie w tych, które mogły być bardzo dobre, gdyby tylko usiadł przy nich upierdliwy, kompetentny i odważny redaktor. Oddzielnym problemem pozostaje tam rozróżnienie wartościowej literatury od przebieranek. Wracając: wymienione książki odbieram raczej jako szanse na dobre tomy niż jako gotowe produkty. Za to nieodmiennie bardzo zadbana (i najczęściej udana) jest szata graficzna.

Po różnych próbach dotarłem do drugiej książki Jakobe Mansztajna. Przeczytałem, niestety, bez szczególnego zainteresowania. O ile pierwszy tomik ze swoją „chłopięcością” i umiejętnością tworzenia nastroju był w swojej kategorii znakomity, o tyle nie czuję kontynuacji. Mansztajn jest pierwszorzędnym felietonistą. Ostre pióro, spostrzegawczość, humor – to znika w wierszach z niedostatkiem treści, zwłaszcza przy wyraźnej zależności (to nie tylko moje spostrzeżenie) od języka Grzebalskiego i Tkaczyszyna-Dyckiego. Autor, pomimo pięcioletniego milczenia, chyba wydał się jednak za wcześnie, nie zebrawszy materiału wykraczającego poza wspominki i ładnie ubrane, choć niewiele wnoszące, bieżące spostrzeżenia.

Jedną z najlepszych pozycji ubiegłego roku jest Fantom Magdy Gałkowskiej i pomimo że upłynął rok od wydania (luty 2014) niewiele zbiorów z tych, które ukazały się przez pozostałe miesiące, oceniłbym równie wysoko. Mam wrażenie, że ten tomik jest trochę zapomniany właśnie dlatego, że tak dawno się ukazał. Nie jestem zwolennikiem dzielenia poezji na tworzoną przez kobiety i mężczyzn, to nie piłka nożna (choć feminizująca krytyka – zupełnie to niezrozumiałe – dokonuje takich podziałów). Gdybym jednak miał ulec modzie i tak uczynić, byłaby to dla mnie jedna z trzech najlepszych książek napisanych przez poetki w ubiegłym roku, nie licząc debiutów.

Bardzo dobrze czytało mi się pożyczony egzemplarz Ba! Wojciecha Kassa. Książka raczej nietypowa, zresztą sam autor siedzi poza głównymi i niegłównymi nurtami, konsekwentnie od lat robiąc swoje. Robi to dobrze, a jego dialog z Gałczyńskim jest zdecydowanie wart nie tylko odnotowania, ale właśnie – przeczytania.

Marcin Orliński wydał aż dwie książki w jednym roku. Pierwsza to zbiór krótkich próz, druga z wierszami (pod pretekstem biegania). Bo cóż można robić, jak się tak biegnie przez godzinę co dzień? Wraca się z przewietrzoną głową i pomysłem na wiersz. Tomik nie ma z pewnością ambicji stawiać na głowie polskiej poezji współczesnej, ale – jak sądzę – miał być po prostu dobry w czytaniu. Wciąż jeszcze poezja może pełnić taką rolę i tu spełnia. Jest raczej lekko, czasem dowcipnie, czasem nawet melancholijnie. Jeśli taka była intencja, to udało się.

Zdarzyła się w tym samym wydawnictwie książka Agaty Ludwikowskiej. Przyzwoicie napisana, chociaż mam poczucie, że czegoś tu brakuje. Być może problemem jest pewna monotonia tonu i kameralność niemal „samo wsobna”.

Drugi zbiór Urszuli Kulbackiej (tanzen, tanzen) jest kontynuacją pierwszego. Poetka pisze to samo, tylko sprawniej, pewniej, zupełniej. Utrzymuje się w obszarze pomiędzy wyobraźnią Roberta Miniaka i Romana Honeta z mocnym akcentem na somatyzm. Znajdziemy więc tam ponownie mnóstwo dzieci w wielu wierszach, trochę fizjologii, makabry, trochę realizmu magicznego.

W serii SL ukazały się dwa tomy autorek po debiucie. Są to piąty zbiór Doroty Ryst (Część planu) i czwarty Teresy Radziewicz (rzeczy pospolite).

Mam raczej rzadki kontakt z książkami BL, ale też nigdy szczególnie go nie szukałem. To oczywiście nie zmienia faktu, że tomy Sośnickiego, Tkaczyszyna-Dyckiego czy Honeta trzymają poziom i zapewne „z urzędu” będą punktowane już na starcie w różnych rankingach. Trafiłem też na dość mało książek WBPiCAK (wyszło kilka teoretycznie mocnych pozycji) oraz z Formy. Niestety nie czytałem też nic ze Stowarzyszenia Baczyńskiego, a miewają czasem świetne pozycje. Kilka mniejszych oficyn – albo nie trafiłem na ich książki, albo były bardzo słabe (i nie chcę się o tym rozpisywać). Łącznie czytałem w 2014 około – tak liczę – 50 zbiorów poezji. To ułamek tego, co się ukazało, a powyżej napisałem o ułamku tego ułamka. Staram się śledzić, a z drugiej strony, jeśli obiecam autorowi lub wydawcy, że przeczytam, to czytam. Napisałem o tym, o czym czułem, że mam coś do powiedzenia.

Piotr pytał też o typy do nominacji w krajowych nagrodach. Myślę, że wszyscy zdają sobie sprawę, że takie typowanie na nic się nie przekłada, a werdykty są kapryśne. Skoro więc wszyscy to wiemy, potraktuję odpowiedź na to pytanie trochę jak zabawę, a trochę jak zestaw moich prywatnych nominacji. Alfabetycznie –

Debiuty: Kaszuba, Kleinszmidt, Mielcarek, Mochalska, Różewicz.

Po debiucie: Gałkowska, Kass, Ryst, Siwczyk.

W moim odczuciu wydawcą numer jeden w 2014 jest Instytut Mikołowski i to nie z powodu moich upodobań czytelniczych. Jako czytelnik i jako wydawca wolę inną poezję niż Instytut. To jednak nie odbiera wysokiej zwykle jakości książek, a poza tym podoba mi się ideowy, niekomercyjny charakter ich działań. Skuteczność w zdobywaniu dotacji, konsekwencja w podejściu do materii literackiej, solidna praca na polu poezji, która nie ma szans zdobyć popularności równej Szymborskiej - to też zalety. Odznacza się także działalność Instytutu na polu przypomnienia lub utrwalenia mniej znanych, czasem nieżyjących postaci. Nie zawsze jest to wybitna poezja, ale zawsze godna upamiętnienia. To nie jest robota rynkowa, to jest robota w kulturze i oby więcej takich ośrodków.

poniedziałek, 9 marca 2015

Promocja dwóch numerów „Arterii”



Dom Literatury w Łodzi oraz redakcja Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” zapraszają na promocję numeru 18 – hipsterskiego i numeru 19 – zielonego. Prowadzenie: Przemysław Owczarek i Rafał Gawin.
12.03.2015 r. (czw.) godz.1900
DOM LITERATURY

ul. Roosevelta 17
90-056 Łódź
tel. 42 636 68 38
tel./fax 42 636 06 19
e-mail: kontakt@dom-literatury.pl

niedziela, 8 marca 2015

Rozstrzygnięcie XXIV KP o Nagrodę im. K.K. Baczyńskiego


Prowadzący XXIV Finał Baczyńskiego: Monika Kocot i Julian Czurko. 
Przewodniczący jury Tomasz Cieślak i Roman Honet (jeden z jurorów), formułując pytania skierowane do finalistów, starali się pogłębiać wiedzę publiczności zarówno o laureatach konkursu, jak i o ich twórczości).
(…) Nad rzeką saperzy w zielonych mundurach
ustawiali most pontonowy. Jeden z nich dał mi
metalowego orzełka, czym sprawił mi ogromną
radość i nie miało dla mnie żadnego znaczenia, że był
bez korony (…)”. – Adam Bolesław Wierzbicki. 
I będę stał w windzie, podjeżdżając pod. I coraz to. Będą
jedynie sekundy mierzone przez. Fright, Fight, flight! Będę
podążał w kierunku wskazanym przez strzałki. Wbijał w pole
widzenia ostre końce. Stare kobiety w tanich kaloszach będą
czekać na wiosenną odwilż. Samotni starcy przekażą mieszkania
producentom wiagry (…)”. – Ida Sieciechowicz.
(…) Na razie nie istnieje przyszłość. Są jednak
pewne plany i domysły. Na mapie
w twoich rekach, targanej lekkim wiatrem,
wyznaczone cele,
do których powoli zmierzamy”. –  Robert Feszak. 
Odkąd ma po jednej dłoni na każdy płatek tynku
po jednym liściu trawy na każdy spalony dom
odkąd oszczędza wzrok bo musi starczyć dla wszystkich
śni jej się po jednym wygaszonym ekranie
na każdą wojnę której nie ma (chciałaby zasypiać
w klatce Faradaya nie otwierać oczu)”. – Radosław Jurczak.
(…) Przedwczoraj porządkowałem, ale dzisiaj
zamiast tego pod drzwi podrzuciłem ci bilet. Żebyś mogła wiedzieć,
że wczoraj przez chwilę tam byłem i wydawałem się, za jakieś małe,
śmiesznie małe pieniądze, śmiesznie małe wrażenia, śmiesznie małe
przedmioty, małe pory roku, naczynia i ściany. Małe, małe miesiące”.
Michał Pranke
Grupa Concrete Hills udanie połączyła to, co pozornie nie jest możliwe: odrobinę melancholii z energetycznym rockiem, którego rodowód wywodzi się z brit popu, alternatywy, indie i shoegaze.

sobota, 7 marca 2015

Nowy numer „Arterii” (19)

W numerze 19 („ekologicznym”) Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie”:

  Nie leń się, zieleń się

    Klimat zmienia się z każdym tekstem. „Coś się kończy, coś się zaczyna”, jak napisał pewien mistrz fantasy z miasta Łodzi. Śnieżyca okazuje się ulewą, a gwałtowny i ciepły wiatr odzwyczaja nas od zimowych prognoz, w których wszystko zlewa się w jedno: kultura z naturą, miasto z lasem, człowiek ze zwierzęciem. Próbkę tej dziwnej substancji można wyhodować w akwarium języka. Dlatego w postczłowieczej nie-ludzkiej refleksji odkrywamy sprawiedliwość, którą uwiecznili graficiarze z jaskiń: wieczne koło obiegu materii i równoprawnych form. Wyrodził się z niego jakiś chciwy humanoid, trzebiący od dwustu z górą lat wszystko, co rośnie i się rusza. W imię potrzeb. Żyjemy w syntetycznym świecie, generujemy własny ekosystem oparty o prawa ekonomii, podaży i popytu, odkrywamy nowe narzędzia, żeby dorwać się do każdego biotopu i przetworzyć go w produkt. Tymczasem śmierć oddaje nas ziemi i wracamy do koła, w którym krąży niezgłębiony do końca hipertekst cząstek i genotypów.
     A to przypomina nam, że natura przekształca każde życie, jest odpowiedzialna wobec samej siebie, sama się reguluje i dba o zrównoważony rozwój. Niech zieleni się nowa opowieść, bo nadzieja żywej różnorodności jeszcze nie nabrała zgniłego odcienia. Jest ekolirycznie i bioprozodycznie. Łodygi snują się esejowato, galeria osiąga nowe formy, stałe rubryki obrastają w podszyt, a gąszcz diagnoz wydaje dzikie owoce. Co prawda, gdzieś w przecince miga czarne słońce apokaliptycznej wizji: na Ziemi lądują zielone ufoludki i w morzu pustyni odnajdują ostatnie uschnięte drzewo. Weźcie to w nawias i zieleńcie się z nami w żywym krajobrazie tego numeru. Ale nie powiemy wam, ile zmarło drzew, ile zużyto ropy, a także prądu, żebyście mieli tę stronicę w ręku. Nie mamy specjalisty od statystyki.
     Na poezji się nie oszczędza. Wiersz potrzebuje sporo białej, pustej przestrzeni. Dlatego do numeru dołączyliśmy trzy książki poetyckie: Niemców Marcina Badury, Sezon w sobie Agaty Ludwikowskiej i Całego w słońcu Marcina Zegadły. I bynajmniej nie uważamy, że to marnotrawstwo papieru. W poezji drzewo wydaje słowo.

Redakcja „Arterii”

(Uwaga: nowy layout!):

Proza: Bartłomiej Król, Marta Pycior, Marcin Bałczewski, Karolina Sałdecka, Ian Kemp, Barbara Wierzbicka i Jolanta Jarmołowska (bajki).

Poezja: Tytus Żalgirdas, Mariusz Partyka, Janusz Radwański, Maciej Froński, Kazim Ali (przekład Miłosz Biedrzycki i Ewa Chruściel), Kacper Bartczak, Izabela Kawczyńska, Karol Maliszewski, Urszula Honek, Tatiana Judycka, Piotr Gortat, Piotr Przybyła, Michał Pranke, Dominika Kaszuba, Wit Pietrzak, Marcin Niewirowicz, Piotr Machul, Przemysław Wolski, Radosław Sączek.

Felieton: Przemysław Owczarek „Moje najlepsze bezkrwawe polowanie”.

Esej: Michał Kasprzak „Jak lizać rany celnie zadane”… i trzymać się niektórych przedrostków „eko-”, Agnieszka Anna Wołodźko „Nie-ludzkie materie radości – Bioart oraz dynamika afektu w sztuce Michała Brzezińskiego”, Marta Motyl „Surrealistyczna wycinanka”, Karol Maliszewski „Natura i naturalność. Trzy dygresje.”, Katarzyna Knapik-Gawin „Przekażmy sobie linguem pokrzywy, czyli czym jest ekolingwistyka”.

Wywiad/rozmowa: Wiesław Myśliwski, Tomasz Bocheński „Piszę zdaniami w cuglach”, Wojciech Kłosowski, Marta Madejska, Przemysław Owczarek „Co Zieloni mają do zaproponowania samorządowcom?”, Ośrodek Działań Ekologicznych „Źródła”, Marta Zdanowska „Ekologia to mainstream myślenia o mieście!”, Piotr Wypych, Przemysław Owczarek „Sadźmy drzewa, bądźmy uważni, dążmy do szczęścia…”, Wioletta Grzegorzewska „Czuję się pisarką polską z krwi i kości”.

Reportaż: Przemysław Owczarek „Rezerwat w środku Łodzi. Polesie Konstantynowskie”, „Termy Uniejów – gorący biznes”.

Galeria: malarstwo: Karolina Matyjaszkowicz.

Ilustracja: Kosma Woźniarski, Marta Horodniczy.

Grafika: Ewa Mikuła, Piotr Skrzypczyk; Mielonek Tyrolski.

Zdjęcia: Przemysław Owczarek, Marcin Bałczewski, Ne_Dva ( Ajk Piercc + Tee Kho ! )

Stałe rubryki: MASECZKI: Paulina Ilska „Nie taki krytyk straszny; NÓŻ W PŁYCIE: Piotr Gajda „Muzyka z…” (Uncle Acid and the Deadbeats, Blood Lust, Metal Blade, 2012.); JESZCZE ZDARZAJĄ SIĘ WIERSZE: Robert Rutkowski (M. Robert „Przez jakiś czas”); CO DO JOTY: Jerzy Jarniewicz, Zdzisław Jaskuła „Literatura to słaby ekosystem”, ŁOWIENIE SPOD KORKA: Sławomir Płatek „Chloro-fil”, SŁÓW GORĄCZKA PANA STRĄCZKA: Andrzej Strąk „Zielona viagra”; PIÓREM W OKO: Magdalena Szkoda „Miłosne przygody części samochodowych czyli o wzajemnym lizaniu się po tyłkach i wspólnym ruszaniu w (nie tylko) literacką drogę”.

Recenzje: Ewa Mikuła „Zbrodnia wybawienia” (Tatulo, Joyce Carol Oates); Marek Olszewski „Beat zza grobu” (A hipopotamy żywcem się ugotowały, William S. Burroughs, Jack Kerouac); Tomasz Baudysz „Wszyscy jesteśmy hejterami” (Nienawiść, Michał Zygmunt); Dagmara Pawlik „Gulasz zamiast magdalenki” ( Czardasz z mangalicą, Krzysztof Varga); Janusz Radwański „O świecie, w którym wszystko zostało już zważone i odmierzone” (Madafakafares, Paweł Podlipniak); Marcin Bałczewski „Od A do Ż…” (Albert i Alina, Guy Dlisle).


Szczegóły, pytania, wątpliwości: arterie.spp@gmail.com

środa, 4 marca 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Macieja Meleckiego

W przedostatni dzień grudnia na portalu instytutksiazki.pl Anna Kałuża opublikowała tekst zatytułowany „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji”, który jest jedną z nielicznych (a najprawdopodobniej jedyną) próbą podsumowania minionych dwunastu miesięcy w polskiej poezji: „W 2014 roku ukazało się sporo książek poetów znanych i od kilkudziesięciu lat obecnych na scenie poetyckiej. Mamy już zatem grono autorów, które przynajmniej od 1989 roku współtworzy literacki krajobraz, pracując na jego stałe punkty odniesienia, inne niż – uogólniając – wiersze Różewicza, Miłosza, Herberta i Szymborskiej” – pisze w  nim tytułem wstępu krytyczka, przytaczając nazwiska i tytuły kilkunastu autorów oraz tomików poetyckich (link do tekstu). 

Warto na zasadzie kontrapunktu stworzyć wobec tej opinii własną, zgodną albo polemiczną, po prostu alternatywną, która w głuchej ciszy niewyartykułowanych omówień odnoszących się do poezji w roku 2014, stanowiłaby oczywistą wartość dodaną, by „dać odpór” monopolowi jedynego wskazania, które może zostać potraktowane jako obowiązujący projekt zagospodarowania przestrzeni poetyckiej minionego roku. Aby to sobie ułatwić, należy stawiać pytania. Oto one:

Jakie książki poetyckie zrobiły na Was największe wrażenie w ubiegłym roku i dlaczego? Najważniejsze debiuty ubiegłego roku? Najbardziej niedocenione książki poetyckie, które ukazały się w minionych 12 miesiącach? Którzy autorzy zdecydowanie zawiedli, a ich książki rozczarowały? Jakie są Wasze prognozy na nadchodzący sezon nominacji 2015?

________________________________________________________________

Maciej Melecki

Trzy typy

Jerzy GórzańskiWszystko jest we wszystkim (Biblioteka Toposu, Sopot, 2014) – opasły tom wierszy i próz poetyckich - czyli wielce charakterystycznych form wieloletniej aktywności literackiej Górzańskiego - uderza mnogością wizji i światów autora, zestrajanych z ulotnych odłamków świata realnego, uruchamiających – niejako automatycznie – potężne, autorskie imagintorium, które, niewątpliwie, jest energetyczną turbiną dla treściowych wykładni. Górzański – szczególnie w swych prozach – zaciekle upomina się o nieustające nad widzenie osaczającej go dookolności, postulując – dzięki sugestywnym obrazom – odbiór rzeczywistości, jako nieprzewidywalnego i nieprzeniknionego wymiaru, ruchomego i płynnego procesu ujawniającego lotność sensu, mogącego przydarzyć się tylko wtedy, kiedy patrzymy na świat i siebie w sposób narastająco przewrotny. Nie ma więc cienia przesady w porównywaniu Górzańskiego do jego wielkich poprzedników – Michauxa i Ponga. Jego najnowsza książką jest tego kolejnym potwierdzeniem, gdyż, jako jeden już z nielicznych, hołduje konsekwentnie duchowi paradoksu i makabreski, dobywając iście oksymoroniczne środki artykulacji dla swego poetyckiego pisma.

Krzysztof Siwczyk, Dokąd bądź (a5, Kraków, 2014) od czasu bodaj Faetonu Witolda Wirpszy polska poezja nie została zasilona tak przeogromnym dziełem. Siwczyk z niebywałym szwungiem, animuszem i przepotężną wyobraźnią językową  stworzył swoje opus magnum, w którym zawarł najistotniejsze składowe swojej poetyki, wyostrzone meandrującym i medytacyjnym tokiem rozpleniającej się narracji, osiągając, dzięki temu, niespotykaną – jak na warunki polskie – temperaturę wypowiedzi. W przepastnych tyglach poszczególnych segmentów poematu (wyodrębnionych tytułami) rozgrywa się  polichromatyczna konfrontacja ze światem dookolnym - dławiącym poprzez swoją wielopostaciową obecność – w której następuje radykalny demontaż jego miazmatycznych postaci i kompromitacja fatamorgan, jakimi szermuje wykładnia społecznego dyktatu. Byłby to tedy poemat zawierający opowieść o stałej potyczce – walce, która bardziej jest  miotaniną i szamotaniną, niż ruchem bitewnym, gdzie zatrata obu stron konfliktu wyraźnie eskaluje, ale pismo okazuje się – a jakże! - tą jedyną stancją, która daje schronienie na długo, ale też okowami przetrwania przed zalewem życiowego szlamu. 

Marcin Sendecki, Przedmiar robót (Biuro Literackie, 2014, Wrocław) – najnowsza książka poetycka Marcina Sendeckiego bez wątpienia jest kontynuacją jego poprzedniej książki poetyckiej Farsz (2011) w sensie uradykalniania wypowiedzi, nakierowanej na eksplorację takiego języka poetyckiego, w którym mamy do czynienia z atomizacją prezentacji, gwałtownym zderzaniem obrazu i kolażową strukturą narracji. W Przedmiarze robót da się dość mocno wyczuć element trawestacji stabilnych kodów poetyckich, zadomowionych niemalże trwale w świadomości czytelniczej, przez co – dokonując sporych w nich naruszeń – następuje odłowienie resztek z niegdysiejszych poetyk i stylów, wzięcie ich pod językową lupę i zagnanie w alternatywne gospodarstwo poezji. Sendecki po raz kolejny udowadnia w swoich wierszach konieczność innego ułożenia literackiego kompasu: tradycją okazuje się bowiem bardziej ruch awangardowy, niż klasyczne formy fasonowania języka, a potrzebą taki język, który bardziej adekwatnie, niż czyni to tradycyjny sposób opisu, oddaje tzw. współczesność – pozbawioną już wszak jakichkolwiek pewników – poprzez  charakter językowych zerwań, montażowych cięć i olśniewającą, mocno surrealizującą metaforykę.

niedziela, 1 marca 2015

Poezja polska po roku 2000. Diagnozy-Problemy-Interpretacje

W Toruniu właśnie ukazała się publikacja zatytułowana Poezja polska po roku 2000. Diagnozy-Problemy-Interpretacje pod redakcją Tomasza Dalasińskiego, Aleksandry Szwagrzyk i Pawła Tańskiego, której wydawcą jest „Inter-. Literatura-Krytyka-Kultura”, Zakład Antropologii Literatury i Edukacji Polonistycznej Instytutu Literatury Polskiej. Książkę opublikowano jako tom 1 serii krytycznej Biiblioteki „Inter-”. Pozycja została wydana na zasadach Open Access, a dostęp do niej znajduje się pod tym linkiem.

W jednym z rozdziałów zatytułowanym „Rola grupy literackiej po roku 2000. Przykłady, omówienia”, którego autorką jest Teresa Radziewicz, zawarto fragment (str. 65) odnoszący się do „mŁodzi Literackiej”:

Na arenie ogólnopolskiej życia literackiego szczególną uwagę w pierwszej dekadzie XXI wieku zwracała „mŁódź literacka” – działające przy Oddziale Łódzkim SPP Koło Młodych, którego początki sięgają 2003 roku, jednak oficjalnie sfinalizowane zostało jesienią roku 2007. Wówczas to z inicjatywy Andrzeja Strąka, prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, odbył się szereg spotkań, w czasie których zredagowano Regulamin i dokonano wyboru kierownictwa Koła. W Regulaminie jako cele Koła określono tworzenie ram merytorycznych i organizacyjnych dla projektów i imprez współkształtujących życie literackie w Łodzi, regionie i kraju, pogłębianie umiejętności twórczych i świadomości artystycznej poprzez inicjowanie i uczestniczenie w rozmaitych formach warsztatów, seminariów i dyskusji, występowanie z inicjatywami wydawniczymi i ich realizowanie, działanie na rzecz popularyzacji literatury, czytelnictwa i książki, współuczestnictwo w pracach i przedsięwzięciach SPP. Kolejne zebranie Koła Młodych związane było z prezentacją pisma, którego pierwszy numer ukazał się w grudniu 2007 (pod nazwą „Nieregularnik mŁodzi Literackiej przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi Arterie”). Na początku 2008 r. ukonstytuował się ostateczny skład pisma i serii wydawniczej, planowanej przy piśmie, które w ostateczności przyjęło oficjalną nazwę „Kwartalnik Artystyczno-Literacki Arterie”. Osoby związane z tą grupą, to, między innymi: Michał Murowaniecki, Przemysław Owczarek, Monika Mosiewicz, Krzysztof Kleszcz, Izabela Kawczyńska, Tomasz Bąk, Piotr Gajda, Rafał Gawin. Widoczna jest różnorodność członków, zarówno wiekowa, jak i związana z dorobkiem literackim. Przykładowo, Tomasz Bąk (rocznik 1991) to debiutujący w 2011 roku tomikiem wierszy Kanada poeta, natomiast Przemysław Owczarek czy Piotr Gajda (roczniki 70.) są autorami kilku książek poetyckich.

W odróżnieniu od Teresy, nie nazwałbym „mŁodzi literackiej” grupą literacką w ścisłym dla tego określenia znaczeniu. Raczej ciałem, które stanowiło wówczas pre-skład redakcyjny późniejszych „Arterii” (Przemysław Owczarek, Agnieszka Kowalska-Owczarek, Rafał Gawin oraz kilku stałych współpracowników pisma: Krzysztof Kleszcz, Piotr Gajda, Michał Murowaniecki, który przez kilka lat również był członkiem redakcji), a także późniejszy skład personalny Domu Literatury w Łodzi (Andrzej Strąk i Rafał Gawin). Grupę literacką łączy przede wszystkim wspólnota programowa, która nigdy nie była cechą „mŁodzi”, choćby dlatego, że tworzyli ją poeci już w znacznej mierze ukształtowani, a ponadto niekompatybilni ze sobą rocznikowo (roczniki 60., 70., a nawet 80.). 

O ile różnice pokoleniowe nie stanowiły tu przeszkody w zakresie wspólnej lokacji środowiskowej, to już zupełnie odmienne doświadczenia (w roku zawiązania się „mŁodzi” miałem 41 lat, jak więc mogłem być młodym pisarzem?) spowodowały znaczące różnice, jeśli chodzi o uprawiane dykcje, które swojego czasu krytycy chętnie nadużywający liczmanów nazywali łącznie (do wyboru: błędnie lub złośliwie) „dykcją łódzką”. Wydana w 2008 roku antologia łódzkich debiutantów Na grani tylko wyeksponowała te różnice. Z udowodnieniem istnienia „dykcji łódzkiej” nie poradził sobie nawet Kacper Bartczak (a ściślej przeprowadzenie takiego dowodu nie było jego głównym zamiarem), autor posłowia do antologii, która pokazywała w zasadzie tylko jedno – Łódź dla wymienionych poetów to miejsce typowo geograficzne, a nie endemiczne.

Grupa literacka powinna też posiadać swojego lidera, który ustawiałby jej wewnętrzną hierarchię oraz rozsyłał w świat wiersze, manifesty i komunikaty. „mŁódź literacka” nigdy takiego nie miała, posiadała za to w swoich szeregach kilka indywidualności poetyckich, które do dzisiaj z powodzeniem kontynuują własną twórczość. I nie jest tak, i nigdy nie było, że wszystko zaczęło się od Bierezina dla Przemysława Owczarka (po latach trzeba wreszcie dokonać tej demitologizacji), jak swojego czasu pisali różni niedoinformowani krytycy, ponieważ w roku 2006, kiedy to Przemek otrzymał nagrodę główną, Krzysztof Kleszcz był do niej nominowany już po raz drugi (wcześniej w 2004 roku) a potem jeszcze w 2007. Monika Mosiewicz również była nominowana w 2006, a jako rozpoznawalna w sieci poetka funkcjonowała już od ładnych kilku lat. Mój dzisiaj zapomniany debiut prasowy miał miejsce dziewiętnaście lat wcześniej, w 1987 roku (drugi w 2002). Z tego też powodu konstytuowanie „mŁodzi Literackiej” wyłącznie wokół Przemysława Owczarka było równie prawdziwe jak czynienie tego samego wokół Mosiewicz, Gajdy czy Kleszcza.

Bliższe prawdy jest to, że „mŁódź” zawiązała się w Poleskim Ośrodku Sztuki wiosną (lub latem) 2007; na spotkaniu obecny był także Andrzej Strąk, Zdzisław Jaskuła (to on telefonicznie ściągnął do Łodzi Kleszcza, a ten zabrał mnie tam ze sobą) i Agnieszka Kowalska – późniejszy grafik „Arterii” oraz ludzie, dla których było ono pierwszym i zarazem ostatnim w tym składzie – Krzysztof Łużyński, Michał Świątek i Rafał Maurin. Rok 2007 to także rok łódzkich nominacji w Bierezinie, konkursie, który w tej edycji w znacznym stopniu opanowali członkowie „mŁodzi” (5 z 13 nominacji). To również data mojego powtórnego debiutu prasowego (na spotkaniu przekazałem Zdzisławowi wiersze, które niedługo później ukazały się w „Tyglu Kultury” - zadebiutowałem po raz trzeci, nareszcie jak należy).

Dalej już poszło, w czym olbrzymią zasługę ma redakcja „Arterii” (tu ciekawostka: w trakcie wspomnianego spotkania najpierw ustalono, że redaktorem pisma będzie Konrad Ciok) i Dom Literatury w Łodzi, które nadal stanowią (przynajmniej dla mnie) ważną środowiskową „bazę”, ale nie są już jedyną alternatywą. Każdy z dawnych członków „mŁodzi” wydaje dziś swoje wiersze w dalekich od Łodzi miejscach (co nie znaczy, że do Łodzi nie wróci), a w ramach Biblioteki „Arterii” czy serii wydawniczych Domu Literatury „rdzenni łodzianie” wydają poetów z całej Polski. Ogromną pracę wykonuje w tym zakresie Rafał Gawin, Przemek Owczarek, Magdalena Nowicka, Maciej Robert, Marcin Bałczewski i Andrzej Strąk, przyjaciele, znajomi, ale na pewno nie członkowie tej samej falangi / dykcji literackiej.

Tyle pobieżnej historii. Zdaję sobie sprawę, że w zasadzie „nie ma o co kruszyć kopii”, a ta errata ma jedynie wartość porządkującą pewne fakty. Teresa Radziewicz zresztą o tym wspomina, pisząc, że tego rodzaju grupę można jedyne zdefiniować jako zespół bezprogramowy, działający od wielu lat, skupiający autorów o różnorodnym dorobku i dojrzałości poetyckiej. Nie przeceniałbym jednak jej wpływu na samą twórczość skupionych wokół niej autorów, a w końcu to ona konstytuuje chęć zawiązywania podobnych grup literackich przeważnie w jakimś określonym celu.

Oddajmy jednak Cesarzowi to, co cesarskie. Gdyby nie hasło „mŁódź”, moje nazwisko, jak i kilka innych, prawdopodobnie nigdy nie znalazłoby się w tej publikacji. Ale to już kwestie rozpoznawalności (niewątpliwie najbardziej rozpoznawalnym poetą z rodowodem „mŁódzkim” jest Przemysław Owczarek), uwagi czy też nieuwagi krytyków, albo po prostu pijaru, które razem wzięte tak naprawdę średnio mnie dziś zajmują.

Na koniec drobna korekta: Izabela Kawczyńska nigdy nie była formalnie członkinią „mŁodzi”, podobnie jak i Tomek Bąk, za to tę przynależność deklarował Robert Miniak, niewymieniony w artykule. Z kolei moja skromna osoba to, niestety, roczniki 60., a nie 70…