środa, 25 lutego 2015

Dwie recenzje w „Arteriach”


W nowym numerze (1 /18/ 2014) Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” można przeczytać dwa moje teksty: recenzję płyty Mister D. „Społeczeństwo jest niemiłe” (Galeria Raster 2014) oraz książki Artura Nowaczewskiego „Dwa lata w Phenianie” (Lampa i Iskra Boża 2013). Poniżej dwa krótkie fragmenty, całość na łamach najnowszych „Arterii”.

„Nagle dociera do mnie całość komunikatu. Ten zlep literek z prasy kolorowej, ubrany w osiedlowy metajęzyk i jałową muzyczkę zapisaną flamastrem w szes­nastokartkowym zeszycie w kratkę, to wszak opis pogardliwej choroby, którą niektórzy przezywają „polactwem” („Chrzciny”, „Społeczeństwo jest niemiłe”). I krew mnie zalewa na myśl, że gdyby nie masłowszczyzna (heh, długo przede mną ktoś takie hasło z siebie strząsnął), nikt nie zwróciłby uwagi na takie piosenki jak „Zapach Boga” czy „Ryszard”, na tę czystą abstrakcję i językowe buractwo, które najtrafniej opisuje nie tylko dzisiejsze „nie o take Polskie wal­czyłem”, ale również TO, co udanie zastępuje ludziom kulturę. TO COŚ rozlane jest między zdaniami drukowanymi tłustą czcionką w szmatławej prasie z życia gwiazdeczek, śmiertelnych medialnie niczym jakaś jętka jednodniówka – i zieje Wielką Emocjonalną Pustką”.

Mister D. „Społeczeństwo jest niemiłe”

„Przez dwa lata po­bytu w Korei Północnej Nowaczewski był niemal wyłącznie „przeganiany” w miejsca jak najbardziej odległe od rzeczywistej prawdy o tym kraju. Co więcej, jako dwu­nastoletni chłopiec nie mógł mieć szerokiej wiedzy geopolitycznej o tamtym rejonie. Mimo to udała mu się sztuka, którą posie­dli wyłącznie najlepsi pisarze-reportaży­ści: utrwalił konkretny, autentyczny zapis spraw i ludzkich losów znajdujących się na styku dwóch kompletnie nieprzystających do siebie kultur. Choć dokonał tego wy­łącznie przy pomocy własnych przeżyć, do­mysłów oraz przeczuć, nakreślił panoramę szerszą niż w wiadomościach z najlepsze­go nawet serwisu agencyjnego. Przedsta­wił czytelnikowi bardzo sugestywny obraz jasnowłosego chłopca, który w stanie ab­solutnej beztroski wędrował spalonymi słońcem ulicami Pjongjangu, nie zdając so­bie przy tym do końca sprawy, że na jego plecach spoczywa czujny i groźny wzrok pomnikowego Kim Ir Sena”.


Artur Nowaczewski, „Dwa lata w Phenianie”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz