poniedziałek, 5 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Anny Kałuży

Na portalu instytutksiazki.pl ukazało się subiektywne podsumowanie poetyckiego roku 2014 według Anny Kałuży. Spośród kilkunastu tomików zdaniem krytyczki wartych wyróżnienia, znalazły się m.in. książki Krzysztofa Siwczyka „Dokąd bądź” („Krzysztof Siwczyk wprowadza do swojej książki (…) wątki narodzin dziecka. Jednak jego myślenie o przeszłości i teraźniejszości nie traci przez to „reliktowego wymiaru”, a język wierszy nadal przywołuje pustynne, widmowe sfery rzeczywistości”), wydane w Łodzi tomiki Samanthy Kitsch „Kolaże kolarzy” („…to książka, którą można przeczytać jako satyrę na różne mniej lub bardziej sensowne eksperymenty z formą i językiem w poezji. Jest ona jednak przede wszystkim zluzowaniem poważnie potraktowanego stylu będącego autorską sygnaturą), a także Urszuli Kulbackiej „tanzen, tanzen” „oraz książki mniej rozpoznawalnych poetów: na przykład Marcina Badury (Niemcy, Dom Literatury w Łodzi) czy Piotra Sobolczyka (Obstrukcja instrukcji, Dom Literatury w Łodzi)”. 

Cała treść artykułu Anny Kałuży „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji” znajduje się tutaj. Ewentualne uwagi, własne typy i wskazania można dodawać w komentarzach do niniejszego posta.

20 komentarzy:

  1. lubię te piosenki, które znam ;)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nie mam uwag :) ale cieszę się, że mogłam zapoznać się ze spojrzeniem innej osoby na trochę mój świat. bo poezja towarzyszy mi codziennie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak. Niestety, dziś nawet Karol nie czyta (nie jest w stanie czytać) wszystkiego :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Aniu, cieszy zwłaszcza fakt, że ktoś w ogóle dokonuje tego rodzaju podsumowań.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachwyt Anny Kałuży nad książką Foksa, wypowiedziany w TVP Kultura, pogrążył mnie na długo. Teraz zachwyt nad dadaistycznym bełkotem Samanthy Kietsch. Pora sadzić rzodkiewkę, żreć brukiew. A.S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A.S. - mnie także nie przekonują wymienione powyżej pozycje. Należy jednak pamiętać, że to subiektywne podsumowanie (jak zresztą każde tego typu). Chciałbym zwrócić uwagę Czytelników przede wszystkim na tom Marcina Badury "Niemcy", który ku mojej satysfakcji został przez krytyczkę dostrzeżony.

      Usuń
    2. ciekawe - o jakich wydawnictwach mowa.
      jeśli chodzi o mężczyzn, to jest tylko 5 wydawnictw, takich które prawdopodobnie przysłały pani krytyk swoje paczki: biuro, a5, karpowicz, wpbicak, dom literatury.
      jeśli chodzi o kobiety, przekrój wydawców jest dużo szerszy, jak sądzę jest to kwestia dużo lepszej komunikacji pani krytyk z paniami poetkami.
      ani jednej książki z mikołowa. nie ma prawie w ogóle reprezentacji wydawnictw małych i niezależnych (nawet taki topos, który wydaje jedną dobrą książkę na 10 słabych, przecież wydał w 2014 roku świetnego wojciecha kassa)
      tylko dwa debiuty i to oba z zeszytów poetyckich.
      myślę że to podsumowanie jest po prostu spisem książek, które do pani krytyk dotarły, a jeśli był dokonany jakiś wybór, to wygląda na użycie klucza "osadzenia" w przypadku mężczyzn i klucza "maksimum" w przypadku kobiet.
      to podsumowanie jest nie tyle ciekawym głosem o najnowszej poezji, co bardzo interesującym przykładem działania obiegu książek, mechanizmów promocji i komunikacji na rynku wydawniczo - krytycznym.
      s.

      Usuń
    3. Sławku,

      bardzo trafna diagnoza. Obieg wydawniczy jest taki jaki jest. Wydawnictwa, co prawda wysyłają książki do wybranych krytyków czy pism, ale trzeba pamiętać, że to również generuje koszty, które w przypadku wydawania poezji nigdy raczej wydawcą się nie zwracają. Pani Anna, prawdopodobnie wzięła pod uwagę te pozycje, do których miała dostęp (zgadzam się). Należy także domniemywać, iż krąg znajomych poetów (i ich książek) jest podstawowym zbiorem branym tu pod uwagę. Posługując się terminem "znajomych" mam na myśli zwłaszcza poetów środowiskowo rozpoznawalnych (tzn. tych, którzy dostali się lub też wkrótce dostaną się pod uwagę nagród literackich, czyli dosłownie zostaną zawłaszczeni przez "nagrodyzm"). I tu kółko się zamyka - krytyk o rozpoznawalnym nazwisku napisze recenzję przede wszystkim poecie z nazwiskiem. Ci, z drugiego, albo i trzeciego tła (którzy na koncie nie mają znaczących wyróżnień za własną twórczość) skazani są na recenzje, których autorami są inni znajomi poeci parający się od czasu do czasu myślą krytyczną, czy też po prostu lekturową refleksją. Działalność wydawnicza i ściśle z nią powiązana krytyka literacka wciąż się kurczy (przynajmniej na niwie wydawania poezji) i na omówienia twórczości poetów interesujących, acz kompletnie nierozpoznawalnych nie ma już czasu i miejsca. Tak więc, nie mamy do czynienia z budowaniem hierarchii autorów w kontekście ogólnopolskim, a raczej wyłącznie środowiskowym (mam na myśli twórców póki co tkwiących w niszy), stąd recenzje autorom związanym z konkretnym wydawnictwem (jeśli w ogóle) piszą krytycy z satelickich wobec tego wydawnictwa pism literackich. Obieg się domyka. Wieko podnosi się na chwilę tylko w sezonie nominacji. I jeszcze ważne zaznaczenie na koniec: jest tak jak jest, ale to wcale nie znaczy, że jakoś specjalnie powinniśmy na to utyskiwać. Róbmy swoje, to wyłącznie plebiscyt. Ważny, bo towarzyszący w końcu życiu literackiemu, ale jakże daleki od miana bycia tym najważniejszym.

      Usuń
    4. nominacje to rzeczywiście, przy wszystkich zastrzeżeniach i wadach systemu nagród, jedyny kanał, którym można się przedostać na "salony" (i bynajmniej nie mam tu na myśli naszego stowarzyszenia ze słowem salon w nazwie), będąc wcześniej w niszy. reszta sprawia wrażenie jakiejś literackiej wersji sejmu RP, razem z partiami, koalicjami itd.
      nie, nie utyskuję, raczej - jak to określiłeś - próbuję zdiagnozować.
      szereg książek wymienionych w komentowanym artykule to dobre książki. szereg innych to średniaki, często słabsze od tych zupełnie pominiętych, które autorka - kto to może wiedzieć? - miała w rękach lub nie. z tego typu artykułem trudno podjąć rozmowę, jest po prostu rażąco niepełny i nie widzę żadnego sensownego wyjaśnienia, dlaczego akurat taka a nie inna selekcja. dlatego łatwiej mi przyjrzeć się mechanizmom tworzenia takich właśnie rankingów niż samej zawartości tego konkretnego tekstu.
      s.

      Usuń
    5. Najpierw w kwestii technicznej - w moim komentarzu z godziny 15.33 oczywiście powinno być "wydawcom", a nie "wydawcą" (mea culpa:). Zaś w kwestii merytorycznej mogę dodać tylko tyle, że Twoje Sławku sformułowanie "rażąco niepełny" zamieniłbym na słowo "subiektywny". Kto ogarnia dziś całość tego, co się wydaje w danym roku? Gdzieś czytałem, że to może być nawet 800 tomików rocznie. Nie dziwi więc, że zaledwie nikły procent tego "urobku" przedostaje się do szerszego obiegu. I tu działa mechanizm, o którym wspominałem. W grę wchodzi zawszę tylko subiektywny wybór, nawet jeśli z tej ogromnej liczby wydawanych książek, jedynie 10% ma rzeczywistą wartość literacką, ponieważ nadal jest z czego wybierać, ale i dużo rzeczy można po prostu przeoczyć.

      Usuń
  6. dobrze. przesadziłem. nad "subiektywnym" też bym się zastanowił, ale nie ma co gmerać. tak czy inaczej mam poczucie istnienia jakiejś preselekcji poprzedzającej tę subiektywność. myślę, że niejeden z tych autorów nie znalazłby się na warsztacie żadnego krytyka, gdyby wcześniej nie "oznaczono" go w jakimś silesiusie na przykład. i na odwrót.
    może ja - pisząc taki artykuł - zaznaczyłbym, że czytałem zaledwie 20% z tych 800 wydanych (moim zdaniem wychodzi co roku około 300). jeśli zaraz potem powstałoby powiedzmy z pięć alternatywnych rankingów pisanych z innego punktu siedzenia i jakoś korespondujących z tym - miałoby to sens. a teraz znowu jest wrażenie, że najlepsze piosenki od zawsze na zawsze nagrywa budka suflera ;)

    wiesz co zrobię? sam napiszę swój. i od razu się przyznaję: czytałem tylko wycinek i o tym wycinku machnę.
    s.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bingo!! I w tej deklaracji widzę ewidentną korzyść wynikającą nie tylko z lektury podsumowania autorstwa Anny Kałuży, ale i z naszej rozmowy. Co do statystyki, nie zamierzam polemizować w sprawie liczby wydawanych książek poetyckich w Polsce, ale przejrzałem sieć i natrafiłem na artykuł, który utkwił mi w pamięci (prawdopodobnie to na niego się powołałem). Oto link: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/150512,1,przewodnik-po-polskiej-poezji-wspolczesnej.read

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba przesadzili z tym 800. dziennikarze... pewnie ktoś rzucił te 800 tak na czuja i potraktowali to jak pewnik.
      do nagród literackich przychodzi nie więcej niż 200 zgłoszeń i wysyłają w zasadzie wszystkie wydawnictwa. jeśli policzyć różne samizdaty i produkty "własnym sumptem", to raczej nie przekroczy 300.
      do tego oczywiście dochodzą przekłady, wznowienia, wybory itd, ale to już nie jest pula "nowej poezji". leśmian jaki jest - każdy widzi :)

      p.s. - w głównym temacie - z listy około 100 krytyków, do których wysyłaliśmy nasze książki zostało bodajże tylko 15. jestem pewien, że pozostali i tak nie napiszą nic, póki kapituła np. NLG nie powie im, że to dobra książka. wtedy nagle "odkryją", że jest o czym pisać ;) tak jak powiedziałeś gdzieś wyżej - znaczki kosztują, koperty też. a autor ma 85 książek więcej do własnej dystrybucji.

      są tacy, którzy przynajmniej teoretycznie czytają wszystko - jurorzy nagród literackich. nie mogą uczciwie odrzucić tomiku zanim do niego zajrzą. chociaż wierzę, że wiele z nich po pierwszych 10 wierszach nie daje powodu, żeby czytać dalej.
      s.

      Usuń
    2. Tak, tak, z pewnością to liczba przesadzona, ale trafnie obrazuje złożoność problemu. Z tego powodu utkwiła mi w pamięci. Wysyłanie tomów do krytyka, któremu dany autor jest kompletnie nieznany, przypomina wysyłanie listów do Świętego Mikołaja:). Redakcje odnotują tom w rubryce "książki nadesłane" i najprawdopodobniej zapadnie nad nim głucha cisza. Niemniej, powinno się takie próby podejmować w imię zasady: nie grasz, to i nie wygrasz:)

      Usuń
    3. nie gram. robię swoje.

      s.

      Usuń
    4. Dla autora to kwestia indywidualnej decyzji. Ale dla wydawcy? To ciekawe zagadnienie.

      Usuń
    5. wydawca w pewnym momencie staje się pewnego rodzaju autorem. dlatego mogę nie zgadzać się z pojmowaniem poezji takich wydawców jak instytut, ale to są dla mnie zjawiska przez wielkie Z. literatura zaczyna się tam, gdzie ktoś chce współtworzyć literaturę. tam, gdzie chce się współtworzyć rynek zaczyna się targ i tak zapamiętają naszą epokę.

      s.

      Usuń
    6. Wspominając o „ciekawym zagadnieniu” miałem na myśli nieco inną kwestię, a mianowicie czy wydawca powinien bez szczególnego uzasadnienia takiej decyzji zrezygnować ze zgłoszenia książki opublikowanego u siebie autora do określonej nagrody literackiej? Albo zaniechać prób jej wypromowania, nie tylko poprzez tzw. „obieg wewnętrzny” (przyjaciele wydawnictwa, znajomi wydawcy, inni publikujący w nim poeci), ale również poprzez fora literackie, do których zaliczamy czasopisma o literaturze. Oczywiście, abstrahuję tu zupełnie od prognozowania jak tego rodzaju działania wobec aktualnego stanu rzeczy przekładają się później na konkretne efekty, mówię o samym akcie zupełnego zaniechania. Oto autor publikuje w wydawnictwie, które nie podejmuje żadnych innych działań, oprócz dokonania redakcji, korekty, projektu graficznego, składu i druku książki. To raczej marna wróżba na przyszłość, prawda? Marna, w kontekście opinii, które wyraziliśmy już wcześniej w toku naszego dialogu. I to jest jedna strona medalu. Aby wspomnieć o tej drugiej, muszę posłużyć się własnym przykładem. Publikując dwie ostatnie książki w Instytucie Mikołowskim, jako autor miałem całkowitą świadomość, że marketingowa strona naszego wspólnego przedsięwzięcia ma znaczenie drugorzędne (w zgodzie z tym, co deklarują szef i v-ce szef IM: „Lans i poezja wzajemnie się wykluczają. W tym myśleniu jesteśmy konserwatywni" – M.M. „Prowadzimy działalność dywersyjną na tyłach konsumpcyjnego społeczeństwa" – K.S.). To wyimki z wywiadu, który ukazał się całkiem niedawno na łamach ”DF”. Stanowią one całkowite zaprzeczenie działań marketingowych w twardym rozumieniu wolnorynkowym. Co nie znaczy, że IM takowych nie podejmuje. Jak najbardziej, tak! Instytucja ta realizuje je natomiast we własnym stylu, własnym tempie i według własnych priorytetów. Rzekłbym, że w pełnej równowadze z pierwszym członem wyartykułowanego przez Ciebie zdania, w którym trafiłeś w samo sedno: „literatura zaczyna się tam, gdzie ktoś chce współtworzyć literaturę. tam, gdzie chce się współtworzyć rynek zaczyna się targ (…)”.

      Jest jeszcze jedna sprawa…Otóż, tak myślę, zupełnie nie wzięliśmy pod uwagę niezwykle ważnej rzeczy! A mianowicie możliwości, iż brak odzewu na określone propozycje poetyckie jest ze strony krytyka de facto ich recenzją! W jego opinii są słabsze wobec dzieł mu dostępnych, a w kontekście zamkniętego odbioru środowiskowego w periodykach publikujących poezję i artykuły o poezji, nie ma już miejsca zarówno na omawianie wierszy wtórnych i niedoskonałych, jak i całkiem niezłych, aczkolwiek nie/lub (zależnie od indywidualnych upodobań recenzenta) wyłamujących się z bieżącej dykcji.

      Usuń
    7. generalnie widzę to podobnie. my nie tyle rezygnujemy z promocji, co selekcjonujemy kanały promocyjne. odsiewamy te, w których niczego nie uzyskamy z powodów... rynkowych. owa "negatywna recenzja" która objawia się milczeniem często nie ma nic wspólnego z jakością książki. widziałem wiele książek, o których zaczęto pisać dopiero wtedy, kiedy ktoś "ważny" oznajmił, że to dobra pozycja. każdy krytyk, zwłaszcza młody ma wyobrażenie jakiejś swojej ścieżki kariery i jakieś powiązania, niekiedy koterie. działa też system mistrz-uczeń, uczeń stara się mówić to, co spodoba się mistrzowi. spotykam sytuacje, kiedy krytyk (nie nawiązuję tu bezpośrednio do przytoczonego artykułu) traci zdolność samodzielnego myślenia i umiejętność czytania poezji. ma natomiast umiejętność znalezienia symptomów, które wskażą mu o kim pisać i jak, a o kim nie.
      co do linkowanego powyżej artykułu - dzieje się to, czego się obawiałem. nikt nie zwraca uwagi na "subiektywność" i dość przypadkowy charakter tej selekcji, tekst zaczyna być traktowany jako wstępny projekt mapy poetyckiej roku 2014. usztywnia recepcję, zmierza ku doktrynie.
      a propos końcówki tego co pisałeś - co najmniej kilka z wymienionych przez panią krytyk książek jest - jak mówisz - wtórnych, niedoskonałych, wyłamujących się z dykcji (w sensie archaizującym). po prostu nie wierzę, że był to wybór bazujący na jakości.
      s.

      Usuń
  8. Wielu krytyków recenzuje tylko to, za co mu zapłacili. No cash, no kukuryku. A.S.

    OdpowiedzUsuń