poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nowy numer „Arterii” (18)

W numerze 18 („hipsterskim”) Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie”:

sfera hipstera

jest afera! duch hipstera przybył do nas z komputera,
się wymodził, jak to młodzi, wodzi rej i nie zamiera.
fest kariera, grzywka, ksywka i szaliczek wymuskany,
a na nogach raz sandały, a raz skrzypią żółte glany.
i się jarzy, kiedy inni jak barany idą stadem,
on inaczej, w wąskim gronie, nigdy nie chce iść w ogonie,
ale beczy, że się zna na rzadkiej rzeczy: gggonię mmmodę.
i tak goni, aż przegoni, nie rozstając się z bon motem.
Ginsberg, Kerouac, O’Hara?,
ależ to historia stara.
hipster czuje, idzie z węchem.
został super konsumentem.

A poważnie, jak to jest? Czyżby rzecz się miała z pyszna? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz, otwierając przestrzeń doznań ekskluzywnych i czasem bliskich szmirze. Zaglądając w Off Piotrkowską i do wierszy Michaela Davidsona, które są znakomicie przełożone na wers polski. Idąc za cieniem Jerzego Kosińskiego przez aleje Nowego Jorku, niedowierzając receptom na miejską kreatywność. Bo czym jest offmłodzenie Łodzi lub całkiem postrealna wyprawa do outletu lub klubokawiarni? Rzeczywistość może wydać się komiksowa, w czym nas upewnia twórczość Mikołaja Tkacza z grupy Maszin i jego Jumping out of the Car. WTFSHT. Zatem dojdzie do sprzężeń zwrotnych, z których wyłoni się zajefajne hipsterstwo. Od prozy, poezji po stałe rubryki, zgłębiając Co do joty, nie wyłączając innych form lansu. W numerze nawet Paryż jest na wyciągnięcie języka i słit foci. Dorzucamy trzy książki poetyckie o zdefiniowanej płci i ekstra ordynarnych tytułach: Sezon w sobie Agaty Ludwikowskiej, Tętno Marcina Orlińskiego i Abrakadabra Marcina Jurzysty. Niecierpliwie czekamy na skryty hit, na który zagłosuje niejedna elita i facebookowa „bohema”. Niech wstępniak razi, albowiem się podszył. Deczko uwiódł go ten cały faceboom na kuriozum z lajkami.

Niech czyt będzie off, Kochani!
Redakcja „Arterii”

(Uwaga: nowy layout!):

Proza: Marta Chyła, Maria Magdalena Beszterda, Maciej Bartosz Kruk, Marcin Pluskota, Marta Jankowska, Paulina Niedzielska, Joanna Żabnicka, Marta Pycior.

Poezja: Samantha Kitsch, Agata Ludwikowska, Joanna Lech, Rafał Krause, Robert Miniak, Michał Murowaniecki, Mariusz Partyka, Maciej Melecki, Maciej Froński, Dawid Majer, Michael Davidson (przekład Monika Kocot, Kacper Bartczak), Natalia Nej Tryba.

Felieton: Barbara Wierzbicka „Czy kotlet mielony może być sexy?”, Magdalena Skrzypczak „Le Karfur”.

Esej: Ewelina Karpowiak „Estetyczna bylejakość”, Katarzyna Knapik-Gawin „Dyskretny urok dmuchanego krokodyla. Nowa „Fronda”. Notatki z lektury”, Natalia Królikowska „Hipster Kosiński”, Marcin Kieruzel „Kreatywność nas wyzwoli?”, Marcin Tomasiewicz „Hipsterzy katohipster”.

Wywiad: „Dom. Off Spółdzielczy” (Kuba Wandachowicz i Robert Tuta), „Obtłukuję ornamenty” (Darek Foks). „W odpowiedzi przeczytam wiersz” (Szymon Słomczyński).

Prezentacja: Rafał Krause.

Reportaż: Rafał Gawin – „W Kutnie było okrutnie, czyli Gonzo w poszukiwaniu Złotego Środka”; „Nowa jakość wyścigów - Parszywa Wrak Race, parszywy rajd ludu w Łasku w stylu gonzo”.

Ilustracja: Krzysztof Szwarc, Kosma Woźniarski.

Zdjęcia: Przemysław Owczarek.

Stałe rubryki: MASECZKI: Paulina Ilska „Mistrzostwa hipsterów. Relacja z XX Międzynarodowego Festiwalu  Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych pod hasłem „Mistrzowie”; NÓŻ W PŁYCIE: Piotr Gajda „Jętki jednodniówki” (Mister D. „Społeczeństwo jest niemiłe”); JESZCZE ZDARZAJĄ SIĘ WIERSZE: Robert Rutkowski (M. Grzebalski „przegląd prasy”); CO DO JOTY: Jerzy Jarniewicz, Zdzisław Jaskuła „Gesty hipsterskie i gesty lanserskie”, ŁOWIENIE SPOD KORKA: Sławomir Płatek „Etykieta z napisem Kongo”, SŁÓW GORĄCZKA PANA STRĄCZKA: Andrzej Strąk „Hipster, hipster, pokaż nogi, dam ci bucik, modny, drogi”. OKO ZA OKO/DUPA ZA KSIĄŻKĘ: Magdalena Szkoda „Anal nie wchodzi w grę czyli o długach, awansach i przygodzie w Koluszkach”.

Recenzje: Anna Spólna (Patrick Deville, Dżuma & Cholera, przeł. Jan Maria Kłoczowski, Noir sur Blanc, Warszawa 2014), Ewa Mikuła (Marta Syrwid, Bogactwo, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2013), Tomasz Baudysz (Andrzej Turczyński, Bruliony starej ziemi, Wydaw­nictwo Forma, seria „Kwadrat”, Bezrzecze 2013), Dagmara Pawlik (Piotr Brysacz, Patrząc na Wschód. Przestrzeń, czło­wiek, mistycyzm, Fundacja Sąsiedzi, Białystok 2013), Piotr Gajda (Artur Nowaczewski, Dwa lata w Phenianie, Lampa i Iskra Boża, Warszawa 2013), Magdalena Nowicka (Norman Lewis, Neopol’44. Oficer wywiadu we wło­skim labiryncie, przeł. Janusz Ruszkowski, Wydaw­nictwo Czarne, Wołowiec 2014).

Do numeru dołączono nowe książki Urszuli Kulbackiej, Marcina Orlińskiego i Marcina Jurzysty.

Szczegóły, pytania, wątpliwości: arterie.spp@gmail.com

piątek, 23 stycznia 2015

Spotkanie wokół książek Samanthy Kitsch

Dom Literatury w Łodzi organizuje w dniu 29.01.2014 roku (czwartek) o godz.19.00 spotkanie wokół książek Samanthy Kitsch Kolaże kolarzy (Dom Literatury, SPP Oddział w Łodzi, 2014) oraz wszystko jest kleptomania. autoremix (Wydawnictwo Kwadratura, 2014). Prowadzenie: Rafał Gawin, Piotr Grobliński.


Kolaże kolarzy mają naprzemienną kompozycję, oscylując pomiędzy konstruktywistyczną tradycją poezji europejskiej (może zwłaszcza polskiej) i realistyczną tradycją modernistycznej poezji amerykańskiej (ze Stevensem i Ammonsem na czele). Taki zamysł pozwala na ukazanie czytelnikowi różnych sposobów mówienia o świecie – sposobów, które nigdy nie są ostateczne i do takiego miana nie pretendują.

                              Paweł Marcinkiewicz


Szalona lingwistyczna poezja Samanthy Kitsch to nie tylko gra z językiem, to także szalona zabawa z zapisem wiersza. Tom Wszystko jest kleptomania. Autoremix wyszedł nakładem wydawnictwa Kwadratura.To piąta książka w dorobku bardzo tajemniczej autorki, która publikuje pod autoironicznym pseudonimem. Czy rzeczywiście te wiersze są kiczowate? A jeśli tak, to czy świadomie i celowo? Czy rzeczywiście są to wiersze skradzione samej sobie i na nowo zmiksowane?

                           z zapowiedzi Wydawcy
                                                                            


Samantha Kitsch – pseudonim literacki. Ukazało się pięć zbiorów poezji. Bahama (Obserwator, Poznań 1996), 25 wierszy (Mamiko, Nowa Ruda 206), Helena (Instytut Mikołowski, Mikołów 2009), Ulubiony sport (Instytut Mikołowski, Mikołów 2011) i wszystko jest kleptomania. autoremiks (Kwadratura, Łódź 2014).
DOM  LITERATURY
ul. Roosevelta 17
90-056 Łódź
tel. 42 636 68 38
tel./fax 42 636 06 19
e-mail: kontakt@dom-literatury
.pl


piątek, 16 stycznia 2015

Radio bez Beaty i Urszuli

Gdyby spróbować zareklamować płytę norweskiej grupy Seven Impale zatytułowaną City Of the Sun, słowami żywcem zapożyczonymi z bloku reklamowego emitowanego w skretyniałej do cna telewizorni, a przy tym posłużyć się komunikatem skierowanym do zupełnie niewłaściwego klienta, musiałyby one przyjąć brzmienie w postaci poniższych zdań: „W temperaturze 170 C ekspansja termiczna dwutlenku węgla powoduje gwałtowną denaturacje białek. Wraz ze wzrostem temperatury zmienia się struktura polisacharydów, amylazy i amylopektyny”. Tym samym, byłaby to antyreklama produktu, który produktem nie jest (jest dziełem) - a osoby odpowiedzialne za jego stworzenie miały w głębokim poważaniu reguły marketingu - stąd z innego punktu widzenia (i z uwagi na zupełnie przeciwstawny target) na swój sposób w sumie zachęcalibyśmy do jego nabycia. Paradoksalnie, nasz wysiłek byłby wówczas o wiele bardziej wydajny niż medialne starania tabunów „artystów” udających artystów (całkiem jak w spocie reklamowym, w którym jakaś zwiędła róża wyłoniona w castingu, udaje lekarza pediatrę). Odrzućmy zatem polisacharydy, amylazy i amylopektyny różnej maści! Niech tam i wchodzą w nieco „zakwaszone (od kapusty) reakcje chemiczne z rozmaitymi wariantami wielkomiejskiego samo-rządu przy okazji zabaw sylwestrowych, na których publika (głucha na subtelniejsze bodźce) wiwatuje na ich cześć, odpalając petardy w samym środku gęstego tłumu. Skupmy się na tym, co jest kompletnie niewspółczesne, niszowe, nieznane, mentalnie niedostępne dla biesiadujących oraz ich duchowych wodzirejów ze zidiociałych mediów. 

Oto kręci się w moim odtwarzaczu płyta, która jest delicją dla smakoszy muzycznych dań vintage. Na City Of the Sun, przy pomocy zapomnianych już form ekspresji muzycznej zapożyczonych od Van Der Graaf Generator, Gentle Giant, Colosseum, King Crimson, Caravan i Soft Machine, zespół Seven Impale upichcił danie firmowe przywracające wiarę w potęgę muzycznego smaku. Dokonał tego bez szczypty snobizmu, w artystowskim stylu, stawiając na dźwięki zupełnie nieoczywiste i niełatwe w odbiorze. Norwegowie z Seven Impale mocno zainspirowali się rockiem progresywnym z lekką naleciałością jazz rocka z czasów, kiedy był on jeszcze (pomimo dosyć bombastycznej formy muzycznej) powiewem świeżości, dowodem na to, iż także rock może mieć większe ambicje. Stianowi Øklandowi - wokaliście i gitarzyście - wraz z pozostałymi członkami zespołu, udało się w ramach wypracowanej ponad czterdzieści lat temu konwencji, pokazać coś własnego: indywidualny rys, szacunek do tradycji, za którym kryje się wręcz żelazna konsekwencja wykonawcza. Na City Of the Sun, już od pierwszych nut dopada słuchacza wszechogarniające uczucie déjá vu; zderza się on ze ścianą dźwięku: saksofon, ciężkie riffy organowe, gitarowe zagrywki w duchu jazz rocka i instrumentalna kakofonia, na której amplitudzie znajdują się liryczne melodie oraz partie wokalne w mocno „hammillowskim stylu”. Metaforycznie, to muzyka płynąca z winyla z całą gamą trzasków. Sprawność instrumentalistów (obok Øklanda w składzie grupy znajdują się jeszcze: Fredrik Mekki Widerøe/drums; Benjamin Mekki Widerøe/sax; Tormod Fosso/bass; Erlend Vottvik Olsen/gitar oraz Håkon Vinje/keyboards) powoduje, że rozbudowane, oparte na improwizacji kwieciste aranże, nie stanowią tu żadnego problemu.
Album otwiera Oh, My Gravity!  –  to Yes XXI wieku, a ściślej kompozycja zespołu, który własnie przejmuje pałeczkę od swojego protoplasty, od dawna pozbawionego sił witalnych (mniej więcej od czasów Dramy). Ze względu na partie saksofonu, usłyszymy w tym utworze echa Van Der Graaf Generator oraz brzmienia rodem z wczesnych płyt King Crimson. Jazzujące Windshears stanowi ukłon w stronę Soft Machine, jak również nostalgiczne spojrzenie ku awangardowej Scenie Canterbury, przynajmniej do chwili wejścia mocniejszych gitarowych riffów, przywodzących na myśl dokonania współczesnej progresji, a więc grup w rodzaju Beardfish lub Haken. Eschaton Horo jest czystej krwi potomkiem „związku małżeńskiego”, zawartego pomiędzy Gentle Giant a wspomnianym już wcześniej VDGG. Økland śpiewa w tym utworze, jak najłagodniejsza z możliwych wersji Petera Hammilla (albo przestraszonego Jona Andersona – do indywidualnego wyboru), aczkolwiek jego koledzy nie śpią, tylko fragmentami łoją niczym Dream Theater, nagrywający któryś z coverów Roberta Frippa (choć DT nie umieściłby na swoim albumie tak oldskulowej melodii saksofonu). Kolejna kompozycja – Extraction, to ultranowoczesny „killer” spod znaku Liquid Tension Experiment. Z wokalem, który przypomina chwilami sposób śpiewania Rogera Watersa (a kuku!). God Left Us For a Black-dressed Woman, kończące album City Of the Sun to jak przystało na ten styl ekspresji, prawdziwa mini-suita. Przemyślana kompozycyjnie, rozwibrowana muzycznie, pełna improwizacyjnej pasji. Znów, gdybym miał ją do czegoś porównać, jako jej odpowiednika wybrałbym utwór tytułowy z albumu Lizard (na którym Yes spotkało się z King Crimson).
Dla kogo dzisiaj nagrywa się takie płyty? Dla radia? Żart! Dla pryszczatych z ipodem i Jayem-Z w słuchawkach? Dla zestresowanych i podtatusiałych właścicieli kredytu hipotecznego we frankach, którzy tyrają dla korporacji, albo kwitną na lichym etacie pośród morza bezrobocia w rzeczywistości, która z dnia na dzień coraz bardziej przypomina dom wariatów? A może wyłącznie dla tych co marzą, jak niegdyś napisał o tym poeta Kleszcz w wierszu, że „naprawdę są cuda: radio bez Beaty i Urszuli”? Tak, tylko dla nich.

Seven Impale, City Of the Sun. Karisma Records, 2014

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Wokół tomu Witolda Wirpszy Sonata i inne wiersze do 1956 roku



Instytut Mikołowski  im. Rafała Wojaczka w Mikołowie zaprasza w dniu 16.01.2015 roku o godzinie 18.00 na spotkanie związane z promocją tomu wierszy Witolda Wirpszy Sonata i inne wiersze do 1956 roku (wyd. Instytut Mikołowski, 2014). W spotkaniu udział weźmie: Dariusz Pawelec (redaktor tomu) i Leszek Szaruga (poeta, literaturoznawca, syn poety). Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk. 

O WYBORZE I TEKSTACH

Przy wyborze tekstów, które weszły w obręb niniejszego tomu, kierowałem się przede wszystkim kryterium daty ich publikacji do roku 1956. W mojej intencji była prezentacja utworów z jednej strony reprezentatywnych z punktu widzenia historycznoliterackiego i ważnych dla rozwoju twórczego samego Wirpszy. Z drugiej strony – zależało mi, aby czytelnik otrzymał przede wszystkim zbiór tekstów, które zachowały jeszcze jakąś literacką atrakcyjność albo przynajmniej należą do najciekawszych czy najważniejszych w pierwszym okresie zaistnienia poety na literackiej scenie. Z tych powodów pominąłem niemal w całości obfity zasób wierszy i poematów jednoznacznie realizujących doktrynę socrealizmu. To bowiem wedle mojego przekonania materiał mogący dziś interesować niemal wyłącznie historyka literatury – zbiór pozostający do przygotowania na inną okazję i rządzący się odmiennymi prawami. Nie znaczy to oczywiście, że w utworach zgromadzonych w tej książce śladów socrealizmu nie odnajdziemy. Wręcz przeciwnie, jest ich bardzo wiele, chociażby w tak sztandarowym dla swej epoki poemacie jak dedykowany Czesławowi Miłoszowi Traktat polemiczny. Akcenty socrealistyczne nie przekreślają tu jednak innych perspektyw, nie stają się totalizującą i banalizująca dominantą, i albo ledwie się przebijają przez estetyzujący pancerz wczesnego Wirpszy, albo wchodzą w interakcje np. z akcentami historycznymi, humanistycznymi czy autobiograficznymi. Nade wszystko – nie przekreślają lektury inspirującej i aktualizującej sensy wybranych utworów, intrygującej i poruszającej nadal emocje odbiorcy. Zdecydowałem się na przedrukowanie większości spełniających takie warunki wierszy rozproszonych w prasie, które nie znalazły dla siebie miejsca w układanych później przez poetę tomach. Podaję także według prasowego pierwodruku te teksty, które na potrzeby publikacji książkowych zostały przez autora w rozmaity sposób później zmienione: skrócone, poprawione, rozbudowane czy zmodyfikowane w inny istotny sposób. (…)

Dariusz Pawelec

Czytelnicy opracowań i słowników, poświęconych literaturze pierwszej dekady Polski powojennej, znają niezbyt interesujący wizerunek Witolda Wirpszy – poety socrealistycznej agitacji, najstarszego w „pokoleniu pryszczatych”. Ten wizerunek dopełniają jego pojedyncze - cytowane przez krytyków - wiersze lub fragmenty wierszy, bez wątpienia socrealistyczne. Z kolei posiadacze egzemplarzy Don Juana i Małego gatunku, tomików z 1960 r., widzą kogoś zupełnie innego: nowatora, eksperymentatora, filozofa. Oba wspomniane tomiki, zawierające utwory, jak się wówczas mówiło, „z szuflady”; zaskakują energiczną retoryką, rozpoznawalną wyobraźnią, przenikliwą mądrością w ukazywaniu świata i jego konfliktów. 

W jednym i drugim obrazie Wirpszy brakuje istotnych składników jego dorobku z tych lat, a mianowicie: napięć między wrogimi sobie rolami i poetykami, sygnałów ewolucji oraz inwolucji języka poetyckiego, prób kompromisów, które bywały już to ucieczkami w „szarą strefę” kultury oficjalnej, już to odnajdywaniem elementów w tradycji międzywojennej awangardy – tolerowanych przez socrealizm. 

Ów dramat poety i poezji został zainicjowany w poetyckim, książkowym debiucie Witolda Wirpszy – w jego Sonacie. Tomik ten - dziś bibliofilski „biały kruk” – ukazał się w 1949 r. Wiersze pochodzą z lat wcześniejszych. Mamy tu do czynienia z sytuacją graniczną, naładowaną osobliwym dramatyzmem. W niektórych – znakomitych! - lirykach z Sonaty nie ma bodaj przeczucia socrealizmu (Muzyka, Erotyki, Medytacje, Poemat tłumaczony z obcego języka). W innych takie przeczucie się pojawia, a wraz z nim zachowania obronne. Odnajdujemy tu wspomnianą „szarą strefę”, w której będzie się wkrótce chroniło wielu pisarzy: tradycję wielkiej architektury, wielkiej muzyki (Bach, Mozart). Rozpoznajemy wznowienia awangardowej - z heroicznego okresu Miasta, Masy, Maszyny - poetyki zbliżonej do literatury produkcyjnej, a przecież mocno się od niej różniącej (Robotnik wspinający się na dźwig portowy). Są także zarysy polemik z przeciwnikami ustroju, polemik bynajmniej nie publicystycznych, nie agitacyjnych, lecz operujących kategoriami z dziejów filozofii (O duchu praw nowych). 

Edward Balcerzan

Jeden z najbardziej oryginalnych poetów polskich, Witold Wirpsza, wciąż jest twórcą słabo znanym i nadal niedostatecznie rozpoznanym. Ten stan rzeczy wynika m.in. z braku pełnego wydania jego dorobku, który oficjalnie zapoczątkował debiutancki wiersz pt. Średniowiecze w „Kuźni Młodych” w roku 1935, kiedy to redaktorem działu poezji był wówczas starszy o kilka lat poeta, Jan Twardowski. Właściwie okres twórczości Wirpszy między datą debiutu a rokiem 1956 dotychczas nie został zrekonstruowany ani pod względem biograficznym, ani bibliograficznym, ani tekstowym. Poeta w tym czasie wydał osiem tomów oraz dziesiątki utworów rozproszonych w czasopismach. Dlatego wysiłek i rezultat prac Dariusza Pawelca w postaci dzieła: Witold Wirpsza, Sonata i inne wiersze do roku 1956, uznaję za kolejne ogniwo badań, bez których trudno mówić o całościowym i kompletnym obrazie już nie tylko osobowości twórczej poety, ale również jego pokolenia oraz literatury polskiej pierwszego powojennego dziesięciolecia. Ranga dokonań Wirpszy jest tym większa, że choć ulegał w tamtym czasie pewnym modom, naciskom, ideologiom, należał do nielicznych, którzy jako pierwsi (i to stosunkowo wcześnie) przyjęli krytyczny stosunek do realizmu socjalistycznego. To nieposłuszeństwo wobec doktryny określiło dalszy los pisarza i jego poszukiwania artystyczno-ideowe. 

Zbigniew Chojnowski


WITOLD WIRPSZA - ur. 4.12. 1918 r. w Odessie, zm. 16.09. 1985 w Berlinie, gdzie został pochowany na cmentarzu Ruhleben. Poeta, prozaik, krytyk, tłumacz z j. niemieckiego. Mąż Marii Kureckiej. Szkołę średnią ukończył w Gdyni (1936). Debiutował poetycko jeszcze przed maturą w „Kuźni Młodych” (1935). Studiował na Wydziale Prawa UW oraz, równocześnie, pianistykę w Wyższej Szkole Muzycznej. We wrześniu 1939, po obronie Oksywia, osadzony w oflagu Neubrandenburg, następnie w Grossborn. Po wojnie zamieszkał w Krakowie, gdzie w roku 1945 odbył debiutancki wieczór autorski. W latach 1947-1956 mieszkał w Szczecinie w tzw. „kolonii artystów i pisarzy” wojewody Borkowicza. Pracował w Wydziale Kultury Urzędu Wojewódzkiego, w rozgłośni Polskiego Radia (1949-50) i w „Głosie Szczecińskim” (1952). W latach 1956-57 w redakcjach „Po prostu” i „Nowej Kultury” w Warszawie. Do roku 1956 opublikował następujące zbiory wierszy: Sonata. 1949.Stocznia. 1949.Polemiki i pieśni. 1951. Dziennik Kożedo. 1952. Pisane w kraju. 1952. List do żony. 1953. Poematy i wiersze wybrane. 1956. Z mojego kraju. 1956.

Instytut Mikołowski / ul. Jana Pawła II 8/5 /
43-190 Mikołów / tel./fax: 032 738 07 55 /

piątek, 9 stycznia 2015

Stanisław Czernik – w wigilię 116. rocznicy urodzin

Dom Literatury w Łodzi zaprasza w dniu 15.01.2015 roku (czwartek) o godzinie 19.00 na spotkanie pt. STANISŁAW CZERNIK – W WIGILIĘ 116. ROCZNICY URODZIN POETY. W programie: projekcja filmu Stanisław Czernik – poeta autentyczny w reżyserii Andrzeja Mosia oraz spotkanie z Wiesławem Przybyłą, scenarzystą filmu i autorem monografii Stanisław Czernik. Człowiek i pisarz.

Stanisław Czernik – ur. 1899 w Zochcinie koło Opatowa, zm. 1969 w Łodzi. Poeta, prozaik, eseista i folklorysta, przedstawiciel kierunku zwanego autentyzmem, postulującego wiązanie w sztuce prawdy artystycznej i życiowej. Redaktor „Okolicy Poetów”, miesięcznika literackiego o znaczeniu ogólnopolskim, który w latach 30. był wydawany w Ostrzeszowie.

Film dokumentalny jest przypomnieniem postaci i dorobku Stanisława Czernika. Biografia i bogata spuścizna Czernika ukazuje wzorcową postawę przedwojennego inteligenta. Wszędzie, gdzie żył i pracował, pozostawił swój ślad, a jego twórczość jest cennym „dobrem wspólnym” łączącym Wielkopolskę, ziemię sandomiersko-opatowską, Kujawy, Mazowsze i Łódź.

Wiesław Przybyła – ur. 1971. Doktor nauk humanistycznych, autor monografii Stanisław Czernik. Człowiek i pisarz. Pracuje w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi.

DOM LITERATURY


ul. Roosevelta 17

90-056 Łódź
tel. 42 636 68 38
tel./fax 42 636 06 19
e-mail: kontakt@dom-literatury.pl

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014 wg Anny Kałuży

Na portalu instytutksiazki.pl ukazało się subiektywne podsumowanie poetyckiego roku 2014 według Anny Kałuży. Spośród kilkunastu tomików zdaniem krytyczki wartych wyróżnienia, znalazły się m.in. książki Krzysztofa Siwczyka „Dokąd bądź” („Krzysztof Siwczyk wprowadza do swojej książki (…) wątki narodzin dziecka. Jednak jego myślenie o przeszłości i teraźniejszości nie traci przez to „reliktowego wymiaru”, a język wierszy nadal przywołuje pustynne, widmowe sfery rzeczywistości”), wydane w Łodzi tomiki Samanthy Kitsch „Kolaże kolarzy” („…to książka, którą można przeczytać jako satyrę na różne mniej lub bardziej sensowne eksperymenty z formą i językiem w poezji. Jest ona jednak przede wszystkim zluzowaniem poważnie potraktowanego stylu będącego autorską sygnaturą), a także Urszuli Kulbackiej „tanzen, tanzen” „oraz książki mniej rozpoznawalnych poetów: na przykład Marcina Badury (Niemcy, Dom Literatury w Łodzi) czy Piotra Sobolczyka (Obstrukcja instrukcji, Dom Literatury w Łodzi)”. 

Cała treść artykułu Anny Kałuży „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji” znajduje się tutaj. Ewentualne uwagi, własne typy i wskazania można dodawać w komentarzach do niniejszego posta.

sobota, 3 stycznia 2015

Pożegnanie Tomaža Šalamuna


27 grudnia 2014 roku zmarł Tomaž Šalamun, którego książkę „Pora roku”, w przekładzie jego siostrzeńca, poety Miłosza Biedrzyckiego wydał w roku 2013 Instytut Mikołowski: „Straszne to były święta. W dzień po śmierci Stanisława Barańczaka dowiedzieliśmy się, że odszedł kolejny z najwybitniejszych współczesnych europejskich poetów. Słoweniec był autorem szanowanym przez polskich poetów różnych pokoleń, wywarł spory wpływ na naszą lirykę ostatnich dwóch dekad. Pierwsza u nas poważna prezentacja Šalamuna, w przekładzie jego siostry Katariny Šalamun-Biedrzyckiej, to wybór wierszy z 1979 r. Ale dopiero "Straszne święta" opublikowane w połowie lat 90. ustanawiają wielkość i wpływowość Šalamuna. Oto za sprawą tego poetyckiego obieżyświata polska poezja dostaje potężnego surrealistycznego kopa i zyskuje energetyczne źródło wyobraźni”(…).


Cały tekst Krzysztofa Siwczyka opublikowany na łamach „Gazety Wyborczej” do przeczytania tutaj.