wtorek, 5 sierpnia 2014

Pustki bez pustki

Dopiero sześć lat temu po raz pierwszy zetknąłem się z Pustkami (mimo, że emocjonalna pustka dręczy mnie o wiele dłużej, a więc przynajmniej w wydaniu symbolicznym powinienem mieć z tą nazwą o wiele wcześniej po drodze). Moją przygodę z muzyką zespołu zainicjował utwór Koniec kryzysu, który znalazł się na płycie Warszawa. Tribute to Joy Division, a nieco później stał się tytułową kompozycją czwartego albumu. Wspomniany utwór został zainspirowany piosenką Passover Joy Division, stając się w tamtym czasie kompozycyjnym i brzmieniowym wyznacznikiem dokonań grupy z Ostrówka. Rok później ukazały się Kalambury do wierszy znakomitych polskich poetów (m.in. Tuwima, Broniewskiego, Gajcego i Leśmiana), które w pełni potwierdziły jedność estetyczną nowej muzyki Radka Łukasiewicza i Barbary Wrońskiej (obecny skład tria uzupełnia perkusista Grzegorz Śluz). Wskazaną „jedność” zupełnie nie burzy nowe wydawnictwo Pustek zatytułowane Safari, choć wydaje się być pozbawioną kompromisu „wyprawą na przełaj”, łącząc w sobie surowość Studia Pustki (debiutu), muzyczną łagodność Końca kryzysu oraz poetyckość tekstów z Kalamburów.

Zredukowanie niedawnego kwartetu do tria (z zespołu w 2012 roku odszedł basista – Szymon Tarkowski) przyniosło przy tej okazji nieuniknione zmiany w strukturze poszczególnych kompozycji. Dzisiaj więcej w niej różnego rodzaju przeszkadzajek, egzotycznych instrumentów, większą też niż dotychczas rolę pełnią na nowej płycie instrumenty klawiszowe. Pomimo, że prąd w instrumentach wciąż szaleje, w otwierającym album piosence Się wydawało czuć pełnię akustycznej przestrzeni, którą przy odrobinie wyobraźni mogłaby symbolizować gorąca plaża gdzieś w tropikach. Trop ten potwierdza kompozycja Wyjeżdżam, w której pasaże gitary i klawiszy brzmią jak dokonania The Beach Boys (oprócz tego w krótkim fragmencie partii klawiszy uważne ucho rozpozna subtelne nawiązanie do Bolera Ravela). Co charakterystyczne na Safari, w ogólnym planie dźwiękowym zminimalizowano gitarowe riffy na rzecz wielobarwnych muzycznie plam i efektów, zachowując w warstwie rytmicznej  dobrze znany z poprzednich płyt rockowy puls. Tym samym singlowe Tyle z życia ma w sobie coś z dobrze wykorzystanej „ludowszczyzny”, ale potraktowanej zupełnie „od czapy”, ukrytej w ostatecznym miksie na tyle głęboko (gdyż „ludyzm” pobrzmiewa w tym przypadku mocno Lou Reedem), że można ją usłyszeć w zasadzie tylko w tekście, który nosi w sobie wiele z popularnych przysłów, powiedzeń i sentencji. Siłą Pustek jest niewątpliwie Basia Skowrońska, która nawet wówczas, kiedy słodkim głosikiem śpiewa proste „na, na, na” w cokolwiek publicystycznym Rudym łysku (w swoim wyrazie blisko mu do prozy Dickensa), nie wypada przy tym sztucznie i pretensjonalnie. Jej umiejętności interpretacyjne oraz wokalne doskonale pokazuje Nie tu, gospelowo-bluesowy utwór, który pomimo tego, iż wykonany ze skromnym podkładem akompaniującym poraża wykonawczą żarliwością.

Najlepszy chyba na albumie Pokój to wielowątkowy kompozycyjnie utwór, gdzie zespół daleko odchodzi od prostych schematów zarówno popowej piosenki jak i undergroundowej quasi-ballady. Wokalizy Skowrońskiej wprowadzają słuchacza w klaustrofobiczny nastrój, który pod koniec zostaje fantastycznie podsumowany podniosłą codą klawiszy. Warto zwrócić uwagę na towarzyszące muzyce teksty. Te są jak zwykle w przypadku Pustek znakomite, wyróżniające się swoją liryczną jakością na tle banału serwowanego nam tak często przez kapele grające alternatywę („Pęknięcia na ścianie policzyłam z pająkami razem/ Gdy zamykam powieki widzę feerię barw/ Flesze z przejeżdżających aut rentgenują moją kołdrę i psa/ Pokój obok jest pełny zła/ Na klatce głosy idących do pracy/ Wracających z kolonii i z pogrzebów/ Cień żyrandola zrobił już obroty dwa/ Pokój obok jest pełny zła”).

Na Po omacku rolę wokalisty przejmuje na chwilę Radek Łukasiewicz. Muzycznie utwór ten wzbogaca zastosowane instrumentarium, na które składają się m.in. harmonijka ustna i banjo. Po omacku to ballada w stylu Myslovitz dla zaawansowanych, pozbawiona typowo radiowej przebojowości na rzecz niemelodyjnej subtelności. Byłoby w niej coś z amerykańskiego folku, gdyby nie typowo „polskie zapętlenie”, pokomplikowane linie melodyczne, które powodują, że Pustki „lecą” znacznie dalej niż prosta analogia do twórczości J.J. Cale’a (jak na przykład w Miłości i papierosach). Wystarczy posłuchać muzycznej kompresji, która jest wszechobecna w Wampirze, swoistym eksperymencie na pozornie lekkiej muzyce oraz próbie scalenia „avantu” z „popem” w polską wersję legumino-podobną (w dźwiękowy kolaż popu, rocka i alternatywy). To emocjonujące Safari kończy piosenka Lepiej osobno – czyż to nie wielce symptomatyczny w powyższym kontekście tytuł? Zostawmy to. Pustki wiedzą, co robią.

Pustki, Safari, Firma Fonograficzna ART. 2, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz