środa, 18 grudnia 2013

14 grudnia - Puls/Dom Literatury w Łodzi

Spotkanie z Marcinem Ostrychaszem prowadził Rafał Gawin. Kontakt z autorem „Zamiatając pod wiatr” nie sprawia większego kłopotu, to tzw. „chłopak z sąsiedztwa”, z podwórka, z ulicy, którą to postawę (i język) skutecznie przemyca do swoich wierszy. Jedyna trudność to właściwa pisownia jego nazwiska (mam nadzieję, że ja nie popełniłem tu żadnego błędu). 
Wieczór Krystyny Dąbrowskiej, poetki utytułowanej (dwie znaczące nagrody poetyckie) moderował Przemek Owczarek, którego notatki sporządzone na potrzeby spotkania zrobiły na mnie duże wrażenie. Spotkanie przebiegało rzeczowo i gładko, z niewielkim „zgrzytem” w postaci anonimowego starszego pana wnoszącego bliżej niesprecyzowane pretensje do werdyktu kapituły Nagrody im. W. Szymborskiej (co ciekawe, wspomniany człowiek określił siebie jako „byłego robotnika czytającego wiersze”). 
Świetnie wypadł Grzegorz Wróblewski promujący książkę „Gender”. Sam tytuł (jak i kryjące się za nim pojecie) wywołuje u mnie mieszane uczucia, natomiast ujęły mnie wiersze z tego tomu prezentowane w autorskiej interpretacji. Był to nie tak znów częsty przypadek, w którym emploi autora doskonale zgrywało się z podmiotem lirycznym. Duże brawa należą się Krzysztofowi Hoffmanowi z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu za brawurowe poprowadzenie wieczoru.
Spełnieniem zobowiązania wydawniczego było spotkanie z Pawłem Tomankiem, zwycięzcą ubiegłorocznego OKP im. J. Bierezina. Równo rok po tamtym wydarzeniu laureat mógł wreszcie zaprezentować nagrodzoną książkę zatytułowaną „Sam tu, piesku” wydaną w Bibliotece „Arterii”. Warto przy tym zaznaczyć, że redakcja pisma była tu w liczebnej przewadze (Gawin, Owczarek), stąd Paweł Tomanek nie próbował zasadniczo wnosić żadnych pretensji. 
Z Turniejem Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina” nie wiązałem przyszłości, ponieważ nie stanąłem w jego szranki. Z kronikarskiego obowiązku odnotowałem wynik oraz udział (z niejakim powodzeniem) dawno nie widzianego Piotrka Kuśmirka. W Domu literatury panował tłok. Sporo się działo. Miałem okresowe trudności z dostaniem się do sali, w której zlokalizowany został bufet (tumult i kolejka). Stąd koncert grupy Bruno Schulz obejrzałem wyrywkowo i eksternistycznie. Za to załapałem się na bankiet, który co prawda trwał krócej niż wieczorne wiadomości, ale zdecydowanie był bardziej treściwy.
Ogłoszenia laureatów (wybiła już północ) dokonał dyrektor Domu Literatury Andrzej Strąk, a zarazem członek głównego jury. Zrobił to tak jak zwykle, z typowo łódzką nonszalancją. Do anegdotycznej historii konkursu przejdzie nieudana próba połączenia się z laureatem nagrody głównej mieszkającym w Anglii, Tomaszem S. Mielcarkiem, przypominająca sławetne posiedzenie komisji Antoniego Macierewicza zakłócone złośliwe przez internautów posługujących się aplikacją skype. Stąd o laureacie wiem tylko tyle, że głośno kaszle.W zaistniałej sytuacji inicjatywę przejął przewodniczący jury Bronisław Maj, który przeczytał jeden z jego wierszy. I takim oto „dychawicznym” akcentem tegoroczny Puls się zakończył (nazajutrz miała odbyć się jeszcze Gala Nagrody im. Tuwima). Dodam tylko, że wyjątkowo udany w tym roku… 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz