wtorek, 10 września 2013

Siła sugestii *




Na szczęście nie jest tak, jak kiedyś napisał jeden z krytyków literackich, że na poetyckim rynku wydawniczym istnieje wyłącznie Biuro Literackie, a cała reszta (wydawnictw, autorów) to tło, „bo musi istnieć jakieś tło”. Na szczęście, ponieważ żaden rodzaj monopolu nie przynosi ze sobą pozytywnych skutków. Oczywistym jest, że obok Biura istnieje szereg miejsc, w których wydaje się równie ciekawą, ambitną i dobrą poezję, jak we Wrocławiu. Za to na pewno jest prawdą, iż przez dziesięć lat funkcjonowania Biura Literackiego w stolicy Dolnego Śląska wydatnie pokazało się, że wydawnictwo to jest zarządzane w niemal każdym wymiarze odnoszącym się do zasad rynkowych jak najbardziej wzorcowo.

Ponieważ w kwestii „powodzenia poetyckiego” nie może być mowy o tzw. „karierze”, istotnym wkładem Biura Literackiego do biografii wydawanych tam autorów jest stworzenie dla nich jak najlepszych warunków do tego, aby mogli być wyraźnie rozpoznawalni, przynajmniej w ogólnopolskim środowisku poetyckim. Wielka dbałość o „biurowych poetów” oraz merytoryczna piecza nad ich twórczością przynosi pożądane efekty, gdyż jest wielowymiarowa w każdym aspekcie; począwszy od promocji, dystrybucji, aż po skuteczne czynienie rozmaitych zabiegów i wysiłków, aby ich książki funkcjonowały nie tylko w obiegu czytelniczym, ale również i krytycznoliterackim.

Złośliwe i zawistne plotki o tym, że Biuro Literackie stało się przez te lata jeszcze jedną z wielu korporacji puszczam mimo uszu, jako że nigdy nie miałem z tą instytucją nic wspólnego, a pochodzę z pokolenia, które jak nie doświadczy czegoś na własnej skórze, to nie uwierzy. Z tego też powodu nie jestem obciążony jakąkolwiek sugestią czy też wiedzą; jestem po prostu uważnym czytelnikiem wydawanych tam książek, które postrzegam wyłącznie przez pryzmat jakości poezji, zdystansowanym od treści blurbów oraz tzw. „wewnętrznych” recenzji. I powiem tak: czasem się z nią zgadzam w pełni, a czasem zupełnie nie, co dla mnie osobiście stanowi doświadczenie niezwykle cenne, bo nigdy nie chciałbym natrafić na wydawcę nieomylnego, który podsuwa mi pod nos same arcydzieła.

Biuro Literackie na swój niewątpliwy i zasłużony status jednego z najbardziej wpływowych i najlepszych wydawnictw w Polsce pracowało naprawdę ciężko przez te dziesięć „wrocławskich” lat. Osiągnęło dzięki temu coś znacznie większego niż „sukces przetrwalnikowy” zdefiniowany krótkim stwierdzeniem, że jest dobrze tylko dlatego, iż w ogóle udaje się wydawać poezję. Mamy tu do czynienia raczej z opcją „full wypas”, w której mieści się udział noblistów podczas biurowego festiwalu, licznie zasiedlony panteon laureatów rozmaitych nagród, jak i mechanizm gęstego sita, które służy wyławianiu z poetyckiej ławicy co ciekawszych debiutantów. Dziś trudno sobie wyobrazić Wrocław bez obecności Biura Literackiego, a jeszcze trudniej lepszy przykład wzajemnej symbiozy lokalnego samorządu z instytucją kultury, która w dodatku zdołała przekonać tzw. „czynniki decyzyjne”, że warto zainwestować w coś tak pozornie niemedialnego jak współczesna poezja. Dlatego dla mnie osobiście to właśnie siła sugestii jest tutaj przysłowiowym kamieniem węgielnym, na którym wzniesiono nowoczesny gmach biurowca mieszczącego dosłownie wszystko: wizję, ideę, poezję i dobrze pojmowany marketing.

* Głos na marginesie debaty „10 lat Portu i Biura we Wrocławiu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz