wtorek, 31 grudnia 2013

Łódź poetycka, poetycka Łódź



Remanentowo - ponieważ rzecz pochodzi z archiwów 2013 roku - artykuł Juliana Czurko pt. „Łódź poetycka, poetyka łódzka”, który ukazał się w listopadzie na łamach łódzkiej gazety społecznej „Miasto Ł.”. W tekście znalazło się kilka ciekawych wypowiedzi moich szacownych kolegów i koleżanek z Łodzi na temat tzw. „środowiska” i tzw. „dykcji łódzkiej”: „Dla wielu osób z branży literackiej Łódź jest miastem poezji nie tylko od święta, a łódzka scena twórcza przyciąga artystów i widownię z innych miejsc Polski” – pisze w nim Julian Czurko. Więcej pod tym linkiem.

sobota, 28 grudnia 2013

NL im. K. Iłłakowiczówny dla Karoliny Kułakowskiej

W Poznaniu przyznano Nagrodę Poetycką im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Najlepszym debiutem poetyckim 2013 roku okazał się tomik „Puste muzea” Karoliny Kułakowskiej. Autorka ma 28 lat i mieszka w Rachowicach w województwie śląskim.

W odróżnieniu od innych twórców, laureatka traktuje sferę erotyki nie przedmiotowo, a emocjonalnie. Ta poezja ma duszę, ale i rewolucyjny potencjał. Jest świetnie napisana, a zarazem bardzo zrozumiała i czytelna” – o poezji Karoliny Kułakowskiej wypowiedział się członek jury, Piotr Müldner-Nieckowski. 

Nagroda literacka im. Kazimiery Iłłakowiczówny przyznawana jest przez Związek Literatów Polskich. Po raz pierwszy wręczono ją w 1983 roku. Do tegorocznego konkursu na najlepszy debiut poetycki zgłoszono 29 wydawnictw. Laureatka otrzymała kwotę 3 tysięcy złotych.



wtorek, 24 grudnia 2013

Po co mi ten raj?


Każdy rodzaj sztuki nie może istnieć bez Artysty, który ją tworzy. To od skali jego geniuszu popartego siłą witalną zależy jakość dzieła. A także trwałość, obecność w życiu. Reszta jest tylko statystyką lub tak jak w przypadku Marka Ałaszewskiego – odstępstwem od reguły, kiedy nagrywa się kolejne płyty w przedziałach czasowych mniej więcej dwudziestoletnich. W dodatku w różnych składach, ale w tym konkretnym przypadku rzecz zasadniczo opiera się od lidera – kompozytora, autora tekstów, muzyka i artystę malarza, legendarnego założyciela równie legendarnego Klanu, twórcę tak samo legendarnej płyty – Mrowiska z 1971 roku. Oczywiście, inny był odbiór mitycznego dla fanów rocka Mrowiska, inny będzie dzisiaj Laufra (płyty wydanej w tym roku, po w pełni premierowej Po co mi ten raj z 1992) w środowisku opanowanym przez gimbazę. I chociaż kompozycji z najnowszej płyty Marka Ałaszewskiego i Klanu nie usłyszymy w radio, warto do nich dotrzeć samemu i zadumać się nad przekazem muzyka z odchodzącego już pokolenia, tak jak każde w tym kraju – straconego – lecz przecież ocalonego przez pamięć o jego wybitnych dokonaniach, o których śnić mogą „pseudo-artyści” zmieleni przez współczesny showbiz.

Początek Laufra to swego rodzaju intro, zaledwie muzyczny wstęp „zapożyczony” z rejonów muzyki filmowej, przez które przebijają się orientalne zaśpiewy i przetworzony komputerowo głos odliczający czas. Do wybuchu? Wokal Ałaszewskiego zaprezentowany w pełnej krasie dopiero w  Wędrowcu, zdumiewa siłą i ekspresją. Bez wypominania wieku wokaliście, gitarzyście i liderowi Klanu (osobiście trzymam się zasady, że nie liczy się przebieg, ale stan) – to w końcu rocznik 1942! Tymczasem wokalnie „zagina” 10 Marków Piekarczyków, a Marków Piekarczyków we wcieleniu znanym z TV Show – 300! Wspomniany Wędrowiec to czysty rock tak bardzo kojarzący się z latami 70, z SBB na przykład. Mamy w nim dramatyczny mocny śpiew, rasową gitarową solówkę-patent gitarzysty Piotra Gąssowskiego, którego kolejne długie solo słyszymy w tytułowej piosence albumu, brzmieniowo przypominającej utwór obciążony dziedzicznie psychodelią, przyozdobioną „drapieżnym” wokalem Ałaszewskiego (trzeba przyznać, że równie kompetentnego gitarzystę solowego). Salamandra, podobnie jak Z aniołami to jakby nostalgiczny powrót do dawnego Klanu, zwłaszcza w przypadku lirycznej części, która znalazła się na tej drugiej kompozycji – najpierw mamy do czynienia z instrumentalną stylizacją na muzykę indyjską, po której na zasadzie kontrapunktu następuje niemal hard rockowy cios. Wydaje się, że przez te wszystkie lata Ałaszewskiemu nie minęła fascynacja koncepcją kontrastowych, dynamiczno-aranżacyjnych partii, z jednej strony kojarzących się z niezapomnianym Led Zeppelin, z drugiej z nieco zapomnianą  grupą Test wywodzącą się z naszego podwórka, na czele z gitarzystą Dariuszem Kozakiewiczem (swoją drogą to, co stało się później z muzykami Testu wydaje się być niezwykle symptomatyczne dla naszych spetryfikowanych czasów). Bluesujący Świat jest głupi przypomina nieco dokonania Tadeusza Nalepy (podobne wrażenie robi Mamo, mamo); ma przebojowy potencjał, ale też swój indywidualny rys w postaci atonalnych fragmentów towarzyszących poszczególnym zwrotkom, słyszalnych także w finalnej psychodelicznej partii, która go zamyka. Koniecznie należy zwrócić uwagę na niemal grunge’owy wokal Marka Ałaszewskiego w Moim piekle, by ponownie stwierdzić, iż obcujemy ze świetnym, ekspresyjnym wokalistą, któremu niekoniecznie jest po drodze z dzisiejszymi „muzakami” udającymi rock, pop, albo jazz. 

Czy historia z Mrowiskiem, płytą niewątpliwie należącą do światowej czołówki rocka progresywnego, ponownie się powtórzy? Wtedy, w 1971 roku zespół Klan nie znalazł poparcia ówczesnej agencji artystycznej i musiał zawiesić działalności. Czy Laufer otrzyma przynajmniej wsparcie ze strony koneserów dobrego rocka? Zwłaszcza, że jego przesłanie dla świata opisywanego za pomocą talk show, definiowanego zakupami w galerii (obuwie, nie sztuka) stanowi pomost pomiędzy wymową Mrowiska (a przecież to było cztery dekady temu), w którym mieliśmy do czynienia z poczuciem zagubienia, ale i z imperatywem pozostania do końca sobą bez względu na koszty, przeciw wszystkiemu i wszystkim. Po czterdziestu latach, z otaczającą nas rzeczywistością jest jakby gorzej; wg. Ałaszewskiego to niebezpieczna przestrzeń, w której aby przetrwać trzeba dostosować do jej ram własną osobowość. Na płycie Laufer, Wędrowiec oraz Strażnik jego mrocznej duszy podróżują razem przez głupi, skrzywiony obrzydliwym grymasem wszech-konsumpcji świat, w którym aby przetrwać, trzeba być bestią w ludzkiej skórze. Zatem mamy do czynienia z prawdziwie naiwnym (a więc szczerym), żeby nie powiedzieć hippisowskim przekazem – wyjściem z matni człowieczych spraw i występków jest ucieczka w sen i marzenia. Alternatywą, odpięcie skrzydeł i pozostanie w piekle (a na pewno w piekle komercyjnego radia).

Marek Ałaszewski i Klan, „Laufer” (nakład własny, dystrybucja Polskie Nagrania)

czwartek, 19 grudnia 2013

Recenzja „Demoludów” w „sZAFie”

W internetowym Kwartalniku Literacko-Artystycznym „sZAFa”, Nr 49, grudzień 2013 ukazała się recenzja „Demoludów” autorstwa Rafała Derdy. Zainteresowanych zapraszam do lektury.

Pożar zakładów chemicznych to reklama ognia?, czyli na temat Demoludów Piotra Gajdy

Piotr Gajda jest autorem, który ma na swoim koncie już dwie książki poetyckie, a mianowicie wydany w roku 2008 Hostel, oraz opublikowany dwa lata później zbiór pod tytułem Zwłoka. Demoludy, trzecia pozycja w dorobku tego stosunkowo mało znanego autora wystawia mu jak najbardziej pozytywne świadectwo. Wiersze zawarte w tym tomiku prezentują bowiem twórcę dojrzałego, mającego znakomicie opanowany warsztat poetycki oraz zdolność do kreowania zajmujących światów poetyckich.

Na Demoludy, które ukazały się w tym roku nakładem Instytutu Mikołowskiego, składa się trzydzieści, dosyć obszernych utworów. Pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy podczas lektury tomiku, to rozlewająca się, często polegająca na przerzutni fraza. Zabieg ten służy za swoistą siłą napędową dla danego tekstu. Składające się na wersy rozbudowane metafory przechodzą z jednego obrazu w następny, budując przestrzeń poetycką stającą się rdzeniem wiersza. Podobnie jak w twórczości Macieja Meleckiego oraz Krzysztofa Siwczyka, wiersz staje się raczej językową wariacją na temat rzeczywistości, niż próbą opisania rzeczywistości jako takiej. Rzeczywistość ta bywa u Gajdy o wiele bardziej konkretna niż u wyżej wspomnianych poetów, zdarza się bowiem, że tematem wiersza jest tak niepoetycka kwestia jak komentarz do aktualnych wydarzeń politycznych (Mauerhase, str. 23, czy też Przebarwienie, str. 16), zawsze jednak jest to jedynie pretekstem do dalekiej podróży w głąb słowa, w głąb jego pułapek i nadziei wobec których, świadomie lub nie, zawsze postawiony jest użytkownik języka.

W utworach składających się na omawiany tomik można zauważyć prawie całkowity zanik podmiotu lirycznego, przez co sam ich odbiór jest z jednej strony utrudniony, natomiast zyskuje za to na pewnej perwersyjnej „czystości”. Czytelnik postawiony jest wobec samego obrazu, metafory, czy też myśli, identyfikując się przez to bardziej z samym potokiem słowa niż z jego mówcą. Kolejnym używanym przez Piotra Gajdę zabiegiem stylistycznym jest używanie zdań pytających. Wprowadzają one w teksty klimat umowności, wiersz przestaje być deklaratywny, a pytania są czynnikiem sprawiającym, że lektura staje się bardziej niedookreśloną wymianą energii ukrytej w wersach niż zwykłą próbą ogarnięcia rzeczywistości przez słowo. Strategie te znakomicie da się zauważyć w poniższym tekście:


                        Wykwity

                        Pożar zakładów chemicznych to reklama 
                        ognia? Odpuść sobie kolorowe fajerwerki, 
                        których epicentrum jest opryszczką na wardze. 
                        Co cię bardziej uwiera? Dom handlowy 

                        czy poczucie straty? Towary zdjęte z półek, 
                        żeby je zapładniać i rozmnażać? Wózek widłowy, 

                        paleta, skrzynia? Królestwo za chipsy? 
                        Zawróć do annałów dzieciństwa i starego 
                        budownictwa, porzuć wijącą się w niezliczonych 
                        splotach architekturę przyszłych wspaniałości. 

                        Król jest nagi i swędzi go ciało. Drapie się
                        w intymnych miejscach, podrażnioną skórę

                        rozdrapuje paznokciami, mocno, bez ulgi,
                        z odgłosem podobnym do trwożnego szelestu 
                        banknotów w skarbcu. Każdy nakład cię wyczerpie, 
                        rozmieni na drobne i wrzuci do aparatu. 

                        Czy właśnie tam chciałeś się dodzwonić? 
                        Usłyszeć przerażony wrzask operatora, 
                        który zapomniał się, że jest automatyczny?

                        (Wykwity, str. 29)

Zaczynamy tutaj od ognia, a kończymy na rozmowie telefonicznej. W międzyczasie zahaczamy o luźno potraktowane nawiązanie do bajki Andersena i metaforę rozmieniających się na drobne banknotów. Słowo, w mniej lub bardziej wyraźny sposób prowadzi od jednego obrazu do następnego, bardziej zapraszając do dopisania do tekstu własnej glosy, niż wskazując na jakąś jego interpretację. Dzięki przyjętej przez autora strategii tworzą się wiersze intrygujące, zaskakujące czytelnika, tworzące stan umysłu w którym słowo staje się żywiołem niebezpiecznym. To właśnie prowadzanie osoby czytającej Demoludy w stronę odkrywania niewygodnej prawdy dotyczącej niemożności całkowitego oparcia się w języku wydaje mi się najmocniejszą stroną omawianego tomiku.


Każdy musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie czy zamierza zapoznać się z najnowszym tomikiem Piotra Gajdy. Ja mogę jedynie do niego namawiać przytaczając, jako pewnego rodzaju zachętę, kolejny fragment Demoludów:

                       Wiosna demoludów

                        Hodowałem ból, obierałem cebulę z łupin.
                        Nade mną bladł księżyc z twarzą jak przepołowiony
                        seler. Kaleczyłem się z ostrza ogrodowych narzędzi.
                        Zamierzałem jeść warzywa; moich współbraci

                        rozgotowanych we wspólnej udręce, wypełnionych
                        gorącą parą jak własną eteryczną duszą. Stawałem się?
                        Szlochałem po cichu? Wchodziłem w krąg piekła,
                        Zanurzając się w gorącym wywarze jak w obłąkanym

                        języku. Wsuwałem na palce złote kółko tłuszczu,
                        żeby mięso śmiało odchodziło od kości, słowa
                        od zmysłów. Na opustoszałym placu zabaw skrzypiały
                        huśtawki. Nie można było zgubić pór roku, nie robiąc 

                        przy tym hałasu. Przeciąg na strychu poruszał mokrymi
                        prześcieradłami, trzaskały drzwi, za którymi mieszkała
                        pamięć. A jednak klucz nosił ślady zużycia. Wiele razy
                        przekręcał się w zamku bez zacięcia, choć stal miała
                        smak agrestu i rzeka spłynęła rdzą. Niebawem szczęk
                        średniowiecza. Szykujące się do nadejścia, nienaoliwione
                        dni. Godzina za godziną, wszystkie miną, wszystkie

                        będą głośne jak chrobot wytrycha z nieszlachetnego
                        kruszcu. A wcześniej wrzask wiosny, dziecko
                        przychodzące na świat po śmierci rodziców.

                        (Wiosna demoludów, str. 17)


RAFAŁ DERDA - ur. 1978 w Koninie. Autor kilkudziesięciu publikacji poetyckich, prozatorskich oraz krytyczno-literackich (m.in. Czas Kultury, Akcent, Topos, Odra, Impart, Biweekly). Tłumaczony na język angielski.


[Pierwodruk: Kwartalnik Literacko-Artystyczny „sZAFa”, Nr 49 – link]

środa, 18 grudnia 2013

14 grudnia - Puls/Dom Literatury w Łodzi

Spotkanie z Marcinem Ostrychaszem prowadził Rafał Gawin. Kontakt z autorem „Zamiatając pod wiatr” nie sprawia większego kłopotu, to tzw. „chłopak z sąsiedztwa”, z podwórka, z ulicy, którą to postawę (i język) skutecznie przemyca do swoich wierszy. Jedyna trudność to właściwa pisownia jego nazwiska (mam nadzieję, że ja nie popełniłem tu żadnego błędu). 
Wieczór Krystyny Dąbrowskiej, poetki utytułowanej (dwie znaczące nagrody poetyckie) moderował Przemek Owczarek, którego notatki sporządzone na potrzeby spotkania zrobiły na mnie duże wrażenie. Spotkanie przebiegało rzeczowo i gładko, z niewielkim „zgrzytem” w postaci anonimowego starszego pana wnoszącego bliżej niesprecyzowane pretensje do werdyktu kapituły Nagrody im. W. Szymborskiej (co ciekawe, wspomniany człowiek określił siebie jako „byłego robotnika czytającego wiersze”). 
Świetnie wypadł Grzegorz Wróblewski promujący książkę „Gender”. Sam tytuł (jak i kryjące się za nim pojecie) wywołuje u mnie mieszane uczucia, natomiast ujęły mnie wiersze z tego tomu prezentowane w autorskiej interpretacji. Był to nie tak znów częsty przypadek, w którym emploi autora doskonale zgrywało się z podmiotem lirycznym. Duże brawa należą się Krzysztofowi Hoffmanowi z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu za brawurowe poprowadzenie wieczoru.
Spełnieniem zobowiązania wydawniczego było spotkanie z Pawłem Tomankiem, zwycięzcą ubiegłorocznego OKP im. J. Bierezina. Równo rok po tamtym wydarzeniu laureat mógł wreszcie zaprezentować nagrodzoną książkę zatytułowaną „Sam tu, piesku” wydaną w Bibliotece „Arterii”. Warto przy tym zaznaczyć, że redakcja pisma była tu w liczebnej przewadze (Gawin, Owczarek), stąd Paweł Tomanek nie próbował zasadniczo wnosić żadnych pretensji. 
Z Turniejem Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina” nie wiązałem przyszłości, ponieważ nie stanąłem w jego szranki. Z kronikarskiego obowiązku odnotowałem wynik oraz udział (z niejakim powodzeniem) dawno nie widzianego Piotrka Kuśmirka. W Domu literatury panował tłok. Sporo się działo. Miałem okresowe trudności z dostaniem się do sali, w której zlokalizowany został bufet (tumult i kolejka). Stąd koncert grupy Bruno Schulz obejrzałem wyrywkowo i eksternistycznie. Za to załapałem się na bankiet, który co prawda trwał krócej niż wieczorne wiadomości, ale zdecydowanie był bardziej treściwy.
Ogłoszenia laureatów (wybiła już północ) dokonał dyrektor Domu Literatury Andrzej Strąk, a zarazem członek głównego jury. Zrobił to tak jak zwykle, z typowo łódzką nonszalancją. Do anegdotycznej historii konkursu przejdzie nieudana próba połączenia się z laureatem nagrody głównej mieszkającym w Anglii, Tomaszem S. Mielcarkiem, przypominająca sławetne posiedzenie komisji Antoniego Macierewicza zakłócone złośliwe przez internautów posługujących się aplikacją skype. Stąd o laureacie wiem tylko tyle, że głośno kaszle.W zaistniałej sytuacji inicjatywę przejął przewodniczący jury Bronisław Maj, który przeczytał jeden z jego wierszy. I takim oto „dychawicznym” akcentem tegoroczny Puls się zakończył (nazajutrz miała odbyć się jeszcze Gala Nagrody im. Tuwima). Dodam tylko, że wyjątkowo udany w tym roku… 


wtorek, 17 grudnia 2013

13 grudnia - Puls/Dom Literatury w Łodzi

Spotkania autorskie debiutantów bywają stresujące dla obu stron: osoby prowadzącej i autora. Ta pierwsza stara się wydobyć z debiutantki jak najwięcej informacji, aby zaprezentować jej osobę możliwie najpełniej. Druga strona w tym samym czasie pewnie marzy, by mieć jedno z pierwszych publicznych wystąpień wreszcie za sobą. Na szczęście Tomaszowi Cieślakowi i Ewie Świąc udało się spotkać ze sobą gdzieś po drodze (dużo dobrego zrobiło tu doświadczenie osoby prowadzącej wieczór autorski) i w sumie udanie zaprezentować wydaną w Stowarzyszeniu Literackim im. K.K. Baczyńskiego książkę „Lekcja oddychania”.
Nieco inaczej miały się sprawy z Łucją Dudzińską – drugą tego dnia debiutantką „Baczyńskiego”. Monika Kocot, redaktorka tomu, która prowadziła to spotkanie nie musiała zbytnio nalegać, by usłyszeć wyczerpujące odpowiedzi na większość swoich pytań. Jak pisze Tomasz Cieślak w blurbie do książki debiutującej autorki „z mandragory”– „Łucja Dudzińska pisze <<od zawsze>>”, zatem to poetka obeznana ze środowiskiem, laureatka konkursów poetyckich i autorka wierszy drukowanych w czasopismach. Czy ten spóźniony debiut zostanie zapamiętany na dłużej pośród jakże licznych propozycji poetyckich wydanych choćby w tym roku, będziemy mieli okazję przekonać się już niebawem.
Przed laty prof. Jacek Łukasiewicz wspomniał w swoim tekście, iż „o Edwardzie Balcerzanie-poecie napisał Stanisław Barańczak w Nieufnych i zadufanych (1971), programowej książce Nowej Fali, jako o jednym z wybranych dla niej i przez nią poetyckich patronów, że pokazuje on świat (słów i rzeczy), rozbity wprawdzie, ale „spojony więzią niezgody”, starciem różnych punktów widzenia”. Słowa te potwierdził udział prof. Edwarda Balcerzana w panelu zatytułowanym „Lokomotywy Literatury”, który prowadził Maciej Melecki.  Wraz z trzecim uczestnikiem dyskusji, prof. Dariuszem Pawelcem z Uniwersytetu Śląskiego, autorem książki wydanej ostatnio w Instytucie Mikołowskim poświęconej twórczości Witolda Wirpszy, autor „Wierszy niewszystkich” przekonująco udowadniał, że pozornie tak hermetyczny poeta jak wspomniany Wirpsza – tworzący lirykę dyskursywną, intelektualną, ironiczną, posługujący się językowym eksperymentem, twórca, który w 1970 roku wyemigrował do Niemiec z powodu zakazu druku w kraju, przy odrobinie dobrej woli i zainteresowania może stać się uosobieniem przysłowiowej „Lokomotywy Literatury”, kimś niezwykle interesującym i obecnym w obiegu krytyczno-literackim oraz czytelniczym. Miejmy nadzieję, iż restauracja dzieła Wirpszy, która od kilku lat odbywa się wysiłkiem Instytutu Mikołowskiego, przywróci tego arcyciekawego poetę na literackie salony. 
Niespodziewanym (dla mnie) przerywnikiem pomiędzy kolejnymi punktami programu było „uroczyste” odpieczętowanie paczki z wydaną właśnie kolejną książką poetycką mojego wydawcy – Maćka Meleckiego, zatytułowanej „Pola toku” i wydanej w WBP i CAK w Poznaniu, którą to przesyłkę Mariusz Grzebalski nadał na adres Domu Literatury. Maciek otworzył wspomnianą paczkę w redakcji „Arterii”, a ja uwieczniłem ten podniosły dla każdego autora moment, kiedy to po raz pierwszy widzi i dotyka  swoją nową książkę wydaną na papierze. Ponieważ papier, proszę państwa, to jest papier!
Spotkanie z Wojciechem Kuczokiem udowodniło natomiast coś zupełnie odwrotnego, a mianowicie to jaką popularność autorowi przynosi obecność w mediach. Wszak Wojciech Kuczok, dawno temu poeta a obecnie prozaik, to dziś celebryta obecny na łamach tzw. „kolorowych pism”. Fakt ten od razu przełożył się na odpowiednią frekwencję towarzysząca spotkaniu poświęconemu promocji „Obscenariusza”. Sala Domu literatury dosłownie „pękała w szwach”. W kuluarach szeptem ogłoszono kolejną sensację – na spotkaniu pojawiła się obecna żona pisarza Agata Passent. Wybrałem zacisze kuluarów (na chwilę tylko zakłócone tą nagłą obecnością) gdzie sprawdza się doskonały patent – to, co dzieje się na sali transmitowane jest w to miejsce za pomocą aparatury nagłaśniającej. Zatem „jednym uchem” przysłuchiwałem się rozmowie Maćka Roberta z autorem „Gnoju” o jego najnowszym, mocno skandalizującym zbiorze opowiadań, zaś drugim rejestrowałem arcyciekawą rozmowę Maćka Meleckiego, Darka Pawelca, Kacpra Bartczaka oraz Darka Foksa o wzlotach i upadkach rodzimej literatury.  

poniedziałek, 16 grudnia 2013

NL im J. Tuwima dla Magdaleny Tulli!

15 grudnia 2013 r. o godz. 19:00 w Teatrze Nowym im. Kazimierza Dejmka w Łodzi odbyła się Gala wręczenia Nagrody Literackiej im. Juliana Tuwima, której wartość w tym roku wyniosła 50 tysięcy zł. Gala była zwieńczeniem VII Festiwalu Puls Literatury, który w regionie łódzkim trwał od 8 do 29 listopada, a w Łodzi od 5 do 15 grudnia 2013 r. Kapituła Nagrody w składzie: Kinga Dunin (przewodnicząca), Tomasz Bocheński, Leszek Engelking, Tomasz Łubieński, Dariusz Nowacki, Beata Stasińska  i Andrzej Strąk przyznała tegoroczną NL im. Juliana Tuwima pisarce i tłumaczce Magdalenie Tulli. Ogłaszając werdykt Kinga Dunin podkreśliła, że Laureatka swoją twórczością m.in. „dowodzi wielkiej wrażliwości na tematy społeczne”. Kapituła przyznaje nagrodę za całokształt pracy twórczej. Pisarka była już wcześniej wielokrotnie nagradzana; za debiutanckie Sny i kamienie otrzymała w 1995 r. Nagrodę im. Kościelskich, w kolejnych latach była trzy razy nominowana do Nagrody Nike. W ubiegłym roku otrzymała Nagrodę Literacką Gdynia oraz szczecińską Nagrodę Literacką Gryfia za Włoskie szpilki

niedziela, 15 grudnia 2013

Werdykt XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Jacka Bierezina

Jury ogłasza werdykt
Komisja kwalifikacyjna XIX Ogólnopolskiego Konkursu im. Jacka Bierezina w składzie: 

Lucyna Skompska (przewodnicząca), 

Rafał Gawin,

Zdzisław Jaskuła 

i Maciej Robert (członkowie), 


po przeczytaniu 103 prac konkursowych na posiedzeniu w dniu 25 listopada 2013 r. postanowiła nominować do Nagrody Głównej następujące tomy (kolejność przypadkowa):

7. Obecność, godło „Wrzesień równoległy”;
18. Zrujnuję się na rukolę, godło „Tania Taniej”;
27. Gadane, godło „Koktajl”;
36. Ojcowizna, godło „Wioskowy głupek”;
52. Wszystkie wiersze dla UFO, godło „syn boga”;
61. Poza, godło „Kwiaty polskie”;
62. Product Placement, godło „Tik – tak”;
69. Wątpia, godło „Larwa jak kuleczka”;

102. Najmniejsze przeboje z Tristan Da Cunha, godło „Widmo Absorpcyjne”.

Osobami nominowanymi okazały się:

Tomasz S. Mielcarek za projekt „Obecność”;
Katarzyna Michalczak za projekt „Zrujnuje się na rukolę”;
Michał Kozłowski za projekt „Gadane”;
Piotr Przybyła za projekt „Ojcowizna”;
Laureaci obecni na rozstrzygnięciu 
Maciej Burda za projekt „Wszystkie wiersze dla UFO”;
Oliwia Betcher za projekt „Poza”;
Rafał Różewicz za projekt „Product Placement”;
Anna Adamowicz za projekt „Wątpia”;
Damian Kowal za projekt „Najmniejsze przeboje z Tristan Da Cunha”.




Jury XIX OKP im. Jacka Bierezina w składzie:

Bronisław Maj (przewodniczący),
Alina Świeściak,
Grzegorz Wróblewski,
i Andrzej Strąk

Tomasz S. Mielcarek - laureat Nagrody Głównej "na łączach"
Nagrodę Główną w wysokości 3000 zł. (1500 na wydanie książki i 1500 dla autora) postanowiło przyznać:

Tomaszowi S. Mielcarkowi z Purley, UK;

Nagrodę Specjalną (w wysokości 750 zł):

Katarzynie Michalczak z Warszawy;

Nagrodę Publiczności (w wysokości 500 zł) otrzymał:

Damian Kowal z Legnicy.

Wyniki TJW „O Czekan Jacka Bierezina”

Od 2006 roku tradycją towarzyszącą rozstrzygnięciu OKP im. Jacka Bierezina jest rozgrywanie Turnieju Jednego Wiersza „O Czekan Jacka Bierezina”, którego jury składa się z laureatów Konkursu Krytycznoliterackiego. Z kroniką nie tylko Turnieju, ale i OKP można zapoznać się tu

Jury w składzie:

Katarzyna Tomczak-Tomaszewska,
Zuzanna Pawlak
i Jakub Sajkowski

po wysłuchaniu 31 zaprezentowanych w czasie TJW wierszy, postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:

I nagroda (300 zł):
Zuzanna Ogorzewska z Łodzi

II nagroda (250 zł):
Dawid Koteja z Katowic

III nagroda (150 zł):
Kacper Płusa z Pabianic

wyróżnienia pieniężne (100zł):
Piotr Kuśmirek z Warszawy;
Krzysztof Kleszcz z Zaborowa;
Marcin Kleinszmidt z Gdańska

wyróżnienia honorowe:
Dominika Kaszuba ze Zbychowa;
Małgorzata Buchert z Gdyni;
Oliwia Betcher z Wrocławia.

Werdykt VI Ogólnopolskiego Konkursu Krytycznoliterackiego Pulsu Literatury


Powodowany poczuciem kronikarskiego obowiązku prezentuję kolejną porcję „nowin” z wczorajszej, przedostatniej odsłony tegorocznego Pulsu Literatury w Łodzi. Na zdjęciach jury, laureaci oraz podmiot zwycięskiej pracy krytycznoliterackiej – Szymon Domagała-Jakuć.

Protokół z posiedzenia VI Ogólnopolskiego Konkursu Krytycznoliterackiego
Pulsu Literatury

Jury w składzie:
Zdzisław Jaskuła,
Magdalena Nowicka,
Maciej Robert

na posiedzeniu w dniu 10 grudnia 2013 r. postanowiło przyznać następujące nagrody:

I nagrodę w wysokości 500 zł pani Katarzynie Tomczak-Tomaszewskiej z Łodzi (godło „Dyskoteki, chłopaki i ogólnie takie takie”) za tekst „Z głębokości łódzkich slumsów. O „Hotelu Jahwe” Szymona Domagały-Jakucia”,

II nagrodę w wysokości 300 zł pani Zuzannie Pawlak z Lubosza (godło „Idealistka”) za tekst „Republika Marzeń jako suwerenne terytorium poezji, czyli o jednym wierszu Jacka Dehnela”,

III nagrodę w wysokości 200 zł panu Jakubowi Sajkowskiemu z Poznania (godło „Egzegeza Maria Jaobsen”) za tekst „Chaos i czułość. O „Badlandzie” Grzegorza Jędrka”.

Podpisy jury:



sobota, 14 grudnia 2013

Werdykt VIII OK na Prozę Poetycką im.W. Sułkowskiego



Zanim zdołam spisać relacje z ostatnich dni VII Pulsu Literatury odbywającego się w tym roku pod hasłem „Lokomotywy Literatury”, który trwa w Łodzi od 5 grudnia, publikuję werdykt VIII OK na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego ogłoszony w dniu wczorajszym, tj. 13.12.

Protokół z Posiedzenia Jury
VIII Ogólnopolskiego Konkursu na Prozę Poetycką im. Witolda Sułkowskiego
(VII Festiwal Puls Literatury)

Jury w składzie:

Krystyna Stołecka (przewodnicząca),
Marcin Bałczewski,
Darek Foks
i Robert Rutkowski

po dokładnej lekturze zestawów, które wpłynęły na konkurs i zostały zaakceptowane ze względów formalnych, na posiedzeniu w dniu 19 listopada 2013 r. postanowiło:

nie przyznać nagrody I i nagrody specjalnej

przyznać:

dwie równorzędne II nagrody (po 400 zł):
Katarzyna Wiśniewska z Owadowa, godło „Hannibal Lektor”
i Zdzisław Zeman z Kóz, godło „Kasiarz Chorych”;

dwie równorzędne III nagrody (po 300 zł.):
Monika Gromala z Nowego Sącza, godło „Leonard”
i Marcin Sztelak z Wrocławia, godło „Wind z Sor”;

cztery równorzędne wyróżnienia (po 200 zł):
Elżbieta Goszczycka z Warszawy, godło „malarka naiwna”;
Grzegorz Janusz z Warszawy, godło „5300 znaków”;
Bogdan Nowicki ze Świętochłowic, godło „velte”
i Paula Szewczyk z Warszawy, godło „post scriptum”.


Podpisy Jury:

Łódź 19.11.2013 r.

niedziela, 8 grudnia 2013

Wynik TJW im. Rafała Wojaczka w Mikołowie

Laureatką XXII Turnieju Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka, który odbył się 6 grudnia 2013 r. w Instytucie Mikołowskim została Ewa Olejarz za wiersz „Nabite flagi”. Jurorem turnieju był Andrzej Stasiuk. 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

XXII TJW im. Rafała Wojaczka


Instytut Mikołowski zaprasza w dniu 6.12.2013 r. o godzinie 18.00 na XXII Turniej Jednego Wiersza im. Rafała Wojaczka połączony ze spotkaniem autorskim - jurora konkursu – Andrzeja STASIUKA. Warunkiem uczestnictwa w konkursie jest osobiste zaprezentowanie swojego utworu.

Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów