poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Minimalnie, a jednak tłoczno

Tomaszów Mazowiecki ma szczęście! Chociaż jest tutaj tylko jedno kino, nie ma teatru, a o filharmonii może tylko pomarzyć. Z tym, że marzenia czasem się spełniają. Skoro miasto nie ma filharmonii, nie ma problemu, to filharmonia przyjedzie do miasta! Na dodatek z rewelacyjnym repertuarem! Żadne tam Haydny, Straussy, żadne Bachy i Beetoveny, żadne Sibeliusy czy Orfy! Z całym szacunkiem, ale to że orkiestra symfoniczna nie ma tu gdzie zagrać jeszcze nie znaczy, iż Tomaszowianie nie są osłuchani z powagą. Przynajmniej ten, który akurat pisze tego bloga. Adagio Albinioniego (bo Doorsi to grali), kolejne Adagio, tym razem Samuela Barbera (które Stone wykorzystał w filmie „Platoon”)… No dobra, żarty na bok. Kiedy jednak dowiedziałem się, że w ramach objazdowego festiwalu filharmonii łódzkiej „Kolory Polski” zespół Kwadrofonik plus goście wystąpią u nas w repertuarze Steve’a Reicha, trochę się obawiałem. Owszem, oprócz siebie znam na mieście jeszcze paru ludzi, którzy mają w domu muzykę Kronos Quartet (za nagranie kompozycji Reicha zatytułowanej „Different Trains” w 1990 roku zgarnęli nagrodę Grammy) czy płyty Pata Metheny’ego, który wykonywał jedno z dzieł Reicha skomponowane na gitarę („Electric Counterpoint”, zarejestrowane na płycie sygnowanej nazwiskami Reich/Metheny). Ale to za mało, żeby zapełnić kościół, do którego zmieści się lekko licząc 500 osób! Reich to minimalista – i choć to truizm – kompozycje z tego nurtu raczej do oczywistych nie należą. Tym bardziej, że w trakcie koncertu zabrzmieć miał utwór „Music for 18 Musicians” – w ogóle niezbyt często wykonywany – zagrany przez wyłącznie polskich muzyków po raz pierwszy w Polsce dopiero dzisiaj, właśnie u nas. Wow! Okej, mogło być „gorzej” – mogli przecież wystąpić w repertuarze Johna Cage’a – albo „lepiej”, gdyby zagrali coś z repertuaru Phillipa Glassa lub Michaela Nymana. W każdym razie było świetnie! Czułem się, jakbym już gdzieś słyszał tę melodię. A słyszałem wiele razy. U Milesa i Coltrane’a, u Briana Eno, Petera Gabriela, a nawet u Bowiego. U Klausa Schultze i Tangerine Dream. Ale, czy moi ziomkowie także? Przecież nie od dziś wiadomo, że Polacy lubią tylko te melodie, które już gdzieś słyszeli. Na szczęście kościół wypełnił się publicznością po same brzegi. Koncert rozpoczął zespół Kwadrofonik wprowadzając słuchaczy w to, co miało nastąpić w jego drugiej części – w Reicha rozpisanego na skrzypce, wiolonczelę, klarnety, kilka pianin, marimb i ksylofonów oraz cztery kobiece głosy. Muzycy zaprezentowali trzy kompozycje z własnego repertuaru, w których prym wiodły brzmienia fortepianu, dwóch ksylofonów i tzw. „przeszkadzajek”. Zabrzmiały utwory zagrane niemal  w estetyce etno, łączące w sobie zarówno elementy folku jak i klasyki: „Bazuny”, „Mazurek C-Dur” oraz „Wiwat”. No i się zaczęło. Do muzyków Kwadrofonika dołączyło kolejnych kilkunastu. Rozpoczęła się ponad 50 minutowa, ale jednocześnie zgodnie z  duchem minimalizmu, przejrzysta melodycznie i harmonicznie kompozycja. Gdyby przyszła mi ochota na dalsze żarty, napisałbym, że to taki Oldfield z czasów „Tubullar Bells”, „Hergest Ridge” i „Ommadawn” dla zaawansowanych. „Music for 18 Musicians” to głównie powtarzalny, repetytywny motyw, różnicowany właściwie tylko natężeniem dynamiki. Patrzyłem uważnie, prawie nikt w trakcie jego wykonywania z kościoła nie wyszedł. A kiedy po zakończeniu utworu, prawie pół tysiąca zgromadzonych na koncercie Tomaszowian wstało z kościelnych ławek i zaczęło długo bić brawa, wiedziałem już, że było w porządku.

„Kolory Polski” – Steve Reich „Music for 18 Musicians”, Kwadrofonik + goście, Kościół Ewangelicko-Augsburski, Tomaszów Maz., 18.08.2012 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz