niedziela, 1 lipca 2012

Siedem grzechów głównych (1)

Siedem grzechów głównych to upowszechniony w kulturze spis podstawowych grzechów człowieka i wykroczeń przeciwko Bogu, samemu sobie i religii. W katolicyzmie był on znany już w okresie średniowiecza. Aktualna forma interpretacji spisu dokonana przez katechizm, nie nazywa uwzględnionych w nim pozycji „grzechami” ale „wadami”, które powstają wskutek powtarzania tych samych czynów, będących wynikiem skłonności do grzechu po popełnieniu innych grzechów. Pytania, które zrodziły się w mojej głowie pierwotnie tylko po to, aby pozostać w tym ustronnym miejscu w charakterze pytań retorycznych, ostatecznie postanowiłem zadać także i innym – skoro wydźwięk moich własnych odpowiedzi przybrał w międzyczasie pejoratywne zabarwienie. Zatem, czy tylko ja utwierdziłem się w przekonaniu, że tzw. „obieg” polskiej poezji współczesnej skażony jest kilkoma wadami („grzechami”) wyzierającymi zza poniższych znaków zapytania? Czy poezji towarzyszy (rzecz jasna umownie), któryś z siedmiu grzechów głównych? A może wszystkie? A może żaden z nich? Przekonajmy się…

Piotr Gajda: Jaki masz stosunek do własnego debiutu? Jakbyś scharakteryzował instytucję debiutu w ogóle?

Artur Nowaczewski: Debiutowałem książkowo mając lat 27. Po siedmiu latach te wiersze nadal są pamiętane i jakoś jestem z nimi kojarzony. Lubię swoją debiutancką książkę, ale dzisiaj ja to już ktoś inny. Debiut naznacza autora. Mam do tej „instytucji” stosunek ambiwalentny. To paradoks, ale łatwiej zaistnieć z pierwszą książką niż z drugą, trzecią, piątą. Chodzi o recepcję, recenzje. Debiut łatwiej dostrzec przy okazji konkursów takich jak Silesius, Złoty Środek, Iłłakowiczówna itp. Autor drugiej, trzeciej, piątej książki tracony jest z oczu, nie ma okazji aby o nim pisać, nawet jeśli ciekawie się rozwija. 

PG: Czy Twoim zdaniem możemy jeszcze w Polsce mówić o ogólnopolskim obiegu krytyczno-literackim? Czy uważasz, że ostatnia dekada w polskiej poezji współczesnej doczekała się choćby śladowego omówienia?

AN: Nie ma czegoś takiego jak ogólnopolski obieg krytyczno-literacki. Nie ma warunków dla rozwoju krytyki literackiej. Akademicy dystansują się od bieżącej działalności krytycznej jako niepoważnego zajęcia, a w dużych mediach krytyków zmarginalizowano, zrobiono z nich podwykonawców w machinie wydawniczej i promocyjnej. Nie mylmy też krytyka z recenzentem, ten drugi to często przypadkowa figura wyrabiająca wierszówkę. Zastąpiliśmy krytyków literackich przez nagrody literackie. Nagrodami zastąpiliśmy dyskusje, debaty, polemiczne starcia. Wpływowi krytycy wypowiadają się z pozycji siły, za pośrednictwem nagród i nominacji. „Wpływowość” polega dziś właśnie na posiadaniu instrumentów instytucjonalnych, a nie przekonywaniu do swoich racji za pośrednictwem tekstów krytycznych.

PG: Czy w naszym kraju istnieje wyraźny podział na środowiska poetyckie, czy raczej mamy do czynienia z pojedynczymi nazwiskami rozrzuconymi po kraju –  kojarzonymi wyłącznie geograficznie?

AN: Środowiska są i będą. Często nawzajem się ignorują. Powszechne jest etykietowanie. Jak w środowiskach „kibicowskich”, są nieformalne zgody, kosy, układy. Ale na szczęście to sprawia, że w cenie jest bezinteresowność. Spotkałem poetów bezinteresownych w różnych środowiskach. Miłość do poezji jest bezinteresowna. Jest kilka wysp w Polsce, gdzie mimo braku fleszy robi się dla polskiej poezji bardzo wiele, dla poezji, która nie jest utożsamiana tylko z własnym środowiskiem. 

PG: Jaki jest Twój stosunek do nagród literackich w Polsce? Pełnią obiektywną rolę opiniotwórczą, tworzą określone hierarchie literackie? Czy jest uprawnione, aby ich werdykty umownie nazywać „środowiskowymi”?

AN: Patrz punkt drugi.

PG: Którzy poeci nadają ton współczesnej poezji? Czy w ostatnim czasie dołączyły do nich kolejne nowe nazwiska?

AN: Ton nadają Tobie, ci, którzy są dla Ciebie ważni. Ci poeci żywi i umarli, których czytasz. Ci, z którymi rozmawiasz albo ci, z którymi się spierasz. To bardzo indywidualna sprawa. Jeśli kogoś zajmuje pozycja nazwisk na giełdzie, jaki poeta akurat jest w modzie, to jest konsumentem życia literackiego a nie czytelnikiem poezji.

PG: Portale poetyckie – jaką pełnią rolę?

AN: Poligonu dla piszących. Namiastkę kontaktu z odbiorcą. Zwłaszcza dla twórców z mniejszych miejscowości.

PG: Jaka według Ciebie jest przyszłość poezji?

AN: Przetrwa.

* Artur Nowaczewski - ur. 10 X 1978 roku w Gdańsku. Poeta, krytyk literacki, podróżnik, członek zespołu muzycznego Kutabuk, z którym wykonuje swoje utwory poetyckie. Doktor nauk humanistycznych, pracuje jako adiunkt w Katedrze Teorii Literatury i Krytyki Artystycznej na UG. W okresie studiów współtworzył serwis „Teczka" i kwartalnik „Przesuw". Od kilku lat współpracuje z sopockim „Toposem", stały współpracownik Magazynu Apokaliptycznego „44". Wiersze, recenzje, szkice krytyczne publikował także m.in. we „Frondzie", „Przeglądzie Politycznym", „Arcanach", Magazynie polsko-niemieckim „Dialog", „30 Dniach", „Gościu Niedzielnym", „Lampie", „Studium", „Ha!arcie". Wydał arkusz poetycki Wyrywki (2002), tomiki wierszy Commodore 64 (2005) i Elegia dla Iana Curtisa (2010), książki historyczno-literackie Trzy miasta, trzy pokolenia (2006), Szlifibruki i flaneurzy (2011). Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Ks. Janusza St. Pasierba (2008), Złotego Środka Poezji w Kutnie (2006).Tłumaczony na język angielski, czeski i niemiecki. Mieszka w Gdyni.

2 komentarze:

  1. "To paradoks, ale łatwiej zaistnieć z pierwszą książką niż z drugą, trzecią, piątą. Chodzi o recepcję, recenzje. Debiut łatwiej dostrzec przy okazji konkursów takich jak Silesius, Złoty Środek, Iłłakowiczówna itp. Autor drugiej, trzeciej, piątej książki tracony jest z oczu, nie ma okazji aby o nim pisać, nawet jeśli ciekawie się rozwija."
    Ciekawy wywiad. Dzięki za możliwość poczytania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkrótce kolejne. Zachęcam do ich lektury.

    pozdrawiam!

    pg.

    OdpowiedzUsuń