poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Trzęsienie ziemi i napięcie rośnie

Wojciech Kuczok na dzisiejszym spotkaniu autorskim był tym Wojciechem Kuczokiem, na którego wszyscy zainteresowani jego twórczością liczyli. Speleologiem, pisarzem-eseistą i scenarzystą. I jak sam to przyznał, w tej kolejności właśnie, jeśli brać po uwagę intensywność pasji. Poetą raczej nie, co postaram się wyjaśnić na końcu. Wojciech Kuczok odpowiadał głównie na pytania; przeczytał tyko dwa fragmenty ze swojej najnowszej prozy eseistycznej, którą przygotowuje do wydania. Wcześniej udało mu się stworzyć odpowiednie napięcie, kiedy to po półgodzinie od wyznaczonego czasu wciąż nie pojawiał się w Bibliotece. A ta umawiała się z pisarzem wyłącznie mailowo… No cóż, każde miasto ma takiego Supermana, na jakiego zasługuje; podjąłem heroiczną próbę skontaktowania się z pisarzem, próbując ustalić numer jego komórki. Po dwóch telefonach numer był namierzony (dzięki Maćku!), a ściślej namierzona została poczta głosowa. Na szczęście Wojciech Kuczok oddzwonił, okazało się, że adres Biblioteki pomylił z czasem rozpoczęcia spotkania (Plac Kościuszki 18 skojarzył mu się z godziną – 18.00 zamiast 16.00). Stąd spokojnie zwiedzał Tomaszów. Dalej wszystko już poszło jak z marszu. Chyba to zrozumiecie, że nie mogłem nie zadać pytania o słynny cytat z Kuczoka, w którym mówi on o kondycji poety we współczesnym świecie: „…przyznać się dziś do bycia poetą to tak, jakby przyznać się, że sypia się w bunkrze na przedmieściach”. Niestety, autor cytatu nie wytłumaczył się z niego, ponieważ go nie pamiętał. Powiedział tylko tyle, że gdy brał rozbrat z liryką pomyślał, że proza nie jest czymś tak sztucznym i patetycznym jak poezja. Że porównując ze sobą obie, proza to muzyka poważna, a poezja to opera. Że w powiedzeniu o sobie: „jestem poetą”, jest coś wstydliwego. Jego zdaniem powiedzieć: „jestem pisarzem”, to coś zupełnie innego. Oczywiście pozostaliśmy przy swoich opiniach, ale kwasu żadnego między nami nie było (nawet, kiedy obecny na spotkaniu Krzysztof Kleszcz w pewnej chwili głośno wyartykułował, iż poczuł się jak śpiewak operowy). Jako człowiek wyjątkowo małostkowy, nie omieszkałem wypomnieć autorowi „Gnoju”, że czytałem jego wiersze w „Antologii nowej poezji współczesnej 1990-1999” Honeta i Czyżowskiego, a nawet mam egzemplarz w domu na półce. To zagęściło atmosferę na tyle, że po spotkaniu poszliśmy razem na kawę i ciastka do gabinetu dyrekcji. Tam doszliśmy do wspólnego wniosku, że bardzo cenimy poezję Radosława Kobierskiego (dobrego przyjaciela Wojciecha Kuczoka). I, że obu nam podoba się projekt Bajzla i Budynia z piosenkami Stachury. Zatem w temacie poezji, nic do końca nie zostało stracone…

2 komentarze:

  1. W czasie spotkania odniosłam wrażenie, że pan Kuczok zarzucając poezji sztuczność grzebie we własnym ogródku. To, że jego twórczość przypominała mu operę nie znaczy, że każdy wiersz jest taki. Zgadzam się z panem Kleszczem, proza jest zwykle po prostu łatwiejsza w odbiorze.
    "Ktoś powiedział – nie wiem kto,
    wiersze pisać – to jest TO."
    Pozdrawiam serdecznie,
    Dominika B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powiem więcej - Wojciech Kuczok zarzekając się, że poetą już nie bywa - trochę się przy tym kryguje. wystarczy wrócić do lektury jego książek, żeby dostrzec w tej prozie mnóstwo poetyckiego frazowania.

      Usuń