wtorek, 17 kwietnia 2012

Szklana pogoda

I tak oto wpisałem się w żmudny proces dodawania słowa poetyckiego do menu Pabianic. Padał deszcz, było zimno, pod nogami chlupotało błoto. Jeśli tego popołudnia ktoś miał na uwadze jakąkolwiek strawę, myślał wyłącznie o talerzu parującej zupy przed nosem. Stąd, kiedy wracałem z Pabianic po pokonaniu w rzęsistej ulewie i w szybko zapadających ciemnościach ponad 100 km w obie strony, nie nastawiłem nawet radia, gdyż dręczyło mnie to – co jak mawiają – głodny ma na myśli; proste pyt(d)anie: czy było warto czytać wiersze dla kilku zaledwie osób, kiedy całe miasto skryte w domowych pieleszach suto jadło w tym czasie? Warto! Choćby w imię podsycania głodu…

15.04.2012 r. Kawiarnia Artystyczna MOK, Pabianice

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz