sobota, 21 kwietnia 2012

Rąbanie siekierą


Ktoś zupełnie mi obcy mentalnie, kto tego pięknego kwietniowego popołudnia zamiast na spotkanie poetyckie i wieczorny koncert duetu Babu Król, poszedł realizować swoje potrzeby kulturalne w pobliskim markecie, prawdopodobnie już nigdy nie wpadnie na to, że można spędzić wiosenne, piątkowe południe i wieczór zupełnie inaczej. Na przykład przyjść do Miejskiej Biblioteki Publicznej i przeczytać publicznie wiersz, by zmierzyć się z własną nieśmiałością i wysłuchać kilku rad (wszak świat od niedoskonałych póki co wierszy, raczej się nie zawali). Konfrontacje były przeznaczone dla „młodych twórców”, ale ci mają pisanie wierszy gdzieś, bo są zajęci śledzeniem wpisów na facebooku. Za to do MBP przyszły osoby dojrzałe, które odnalazły w sobie potrzebę przelewania własnych doświadczeń na papier. Przypuszczam, że nie było im łatwo wysłuchać wierszy (zwłaszcza tych ostatnich, pisanych z myślą o nowej książce), które prezentowałem na spotkaniu autorskim. Mój zagęszczony świat poetycki, mógł się im jawić jako „pełna barw mozaika, która została tak rozbita, aby składając ją trochę się pomęczyli”; jako „świat powołany do życia mocą słów, nieograniczony, podległy nieustannym przemianom” (cytaty wywiodłem ze słów Tomasza Jastruna i Jerzego Jarniewicza). Nie mogę też przecenić wysiłków Basi Przybysz, która prowadziła ze mną to spotkanie, bo to jedna z niewielu osób wywodzących się spośród tomaszowskich nauczycieli polonistów, żywo zainteresowana współczesną poezją.

Jednak prawdziwym clue „SPO-tkania 7 – Literackiego” stał się koncert duetu Babu Król, który odbył się wieczorem w OK. „Tkacz”. Bajzel i Budyń spóźnili się prawie osiemdziesiąt minut (utknęli na niedokończonej autostradzie, bo chyba uwierzyli, że dojadą nią na Euro). Warto było czekać (nie na  jej uroczyste otwarcie, a na Artystów), gdyż zagrali tak, że Panie i Panowie oraz Wy, drogie dzieci, czapki z głów! Kto tego dnia w tym czasie podążał myślami za ramówką telewizyjną, znów „dał ciała” i się „zwinął” (zamiast się rozwijać). Jeszcze kilka takich decyzji i za jakiś czas będzie musiał sprawdzać w lustrze, czy nie zaczął porastać futrem (jak prawdziwy troglodyta), ponieważ nie uczestniczyć z własnego wyboru w takim wydarzeniu to popełnić faux pas. Tymczasem ja doskonale pamiętam lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku i tamtą „stachuromanię”. „Stachuriady” opanowały niemal wszystkie większe i mniejsze ośrodki poetyckie w kraju, a słynne, „jeansowe” wydanie dzieł zebranych Edwarda Stachury od razu stało się białym krukiem i osiągało astronomiczne ceny, kiedy od czasu do czasu pojawiało się w antykwariatach. Piosenki „Życie to nie teatr”, „Biała lokomotywa”, rozlegały się nie tylko we wszystkich akademikach, ale i przy ogniskach. Niejeden artysta teatralny lub estradowy zbił na nich wówczas spory kapitał. Wystarczy wspomnieć Stare Dobre Małżeństwo, Annę Chodakowską czy Jacka Różańskiego. Lecz to wszystko działo się w ubiegłym wieku. W Wiek XXI Stachurę wprowadzają (wydobywając go przy tym z „piekła niebytu”) Bajzel i Budyń, tworząc projekt pod nazwą Babu Król, którego repertuar składa się z piosenek legendarnego „Steda”. Panowie, którzy na co dzień występują razem w zespole Pogodno, nagrali własne interpretacje poezji Stachury, których końcowym efektem jest album zatytułowany „Sted”. Przy tej okazji „…wydobyli jego wiersze spod tony powyciąganych swetrów i ckliwych harcerskich zaśpiewów. Nagrali płytę mocną, magiczną, motoryczną. Kilometry pożerane w trakcie lat grania bigbitu zaowocowały wyczuciem rytmu poety wędrującego i piosenkami, które pokazują Stachurę jako kogoś bliskiego naszym czasom. Czasom wędrówek migracji i poszukiwań”. Tyle faktów, teraz mity. To, co zaprezentowali na scenie podczas ponad 1,5 godzinnego koncertu przechodziło ludzkie pojęcie (w tym także i moje, przyzwyczajone do określonej interpretacji scenicznej twórczości Stachury). Bajzel i Budyń to, jak się okazało rockowe „panczury”, to „panki” w skórach baranków. Epileptyczne pląsy Budynia i cała para (wokalna) w gwizdek, plus chórki i gitara Bajza „podbite” elektronicznym beatem, wprowadzają twórczość Stachury na poziom kosmiczny. Jeżeli „Sted” przewraca się w grobie, to nie dlatego, że jest wk……y, ale dlatego, że tańczy. Genialny w swojej koncepcji i aranżacji repertuar! Chwała Artystom także i za to, że nie poszli na łatwiznę i nie „coverowali” najbardziej znanych pieśni autora „Siekierezady”, ale raczej te mniej oczywiste, takie jak m.in. „Nachylcie plecy wasze”, „Bójka w L.” i „Kompozycję”. Od samego początku koncertu porwali około setkę publiczności czynnikiem „ee” – swoją artystyczną ekspiacją i ekspresją (Budyń w czasie wykonywania „Człowiek człowiekowi”, rzucił się do nóg dziewczyny, która siedziała w pierwszym rzędzie). Przy czym muzycy przez cały czas swobodnie konwersowali z publicznością i mimo wyraźnego zmęczenia, zgodzili się zagrać trzy bisy, na które złożyły się piosenki przez nią wybrane. Jednym z nich był niewątpliwy przebój tego setu, świetnie wykonana i zaaranżowana „Biała lokomotywa”. Nic dodać, no może poza tym, że chwała miastu Trzebiatów za Budynia! Grabę” uścisnąłem mu zaraz po koncercie…

20.04.2012 r. - MBP i Centrum Dialogu Społecznego i Wolontariatu, Tomaszów Maz.
- OK Tkacz", Tomaszów Maz.

1 komentarz: