wtorek, 3 kwietnia 2012

Nawi(a)s

Wytwórnia płytowa, która w swoich materiałach prasowych używa hasła „muzyka(nie) potrzebna”, musi być nastawiona raczej na pełnienie roli „misyjnej” niż biznesowej. Gusstaff Records, bo o niej mowa, czyni tak na pewno wydając muzykę niezwykle trudną i poniekąd awangardową. W tym też sensie album Knuckleduster „Nuukoono” należy nazywać raczej projektem muzycznym, aniżeli „płytą” w sensie materiału zawartego na krążku, spośród którego z łatwością można wybrać przebój na radiowy singiel.

„Nuukoono” jest dziełem duetu Robert Lippok i Debashis Sinha. Pierwszy z muzyków to czołowy przedstawiciel innowacyjnej, elektronicznej sceny muzycznej w Berlinie, drugi jest Hindusem zamieszkałym na stałe w Kanadzie, zaangażowanym w nurt rytmizowanej muzyki tradycyjnej i improwizacyjnej oraz world music. Pewnego dnia obaj panowie poznali się przy jakiejś okazji i spędzili ze sobą trochę czasu w Toronto i w Berlinie oraz za pośrednictwem internetu, oddając się w tym czasie rozmowom o muzyce. Konwersowało im się na tyle przyjemnie, że najpierw w 2007 roku zagrali we wspomnianym Toronto wspólny koncert a potem postanowili wejść razem do studia (właściwie do dwóch – Studia P4 i Studia Bleibel) w Berlinie. Efektem ich pracy jest ta właśnie płyta.

Knuckleduster to projekt, który ideowo czerpie inspirację zarówno ze Wschodu jak i z Zachodu muzycznego świata. Zawiera muzykę bardzo minimalistyczną, opartą o nastrój rozciągnięty gdzieś pomiędzy błogością a niepokojem. Z jednej strony pełen muzycznych dysonansów, z drugiej niemal „mantryczny”. Grupy Osjan i Atman, elektroniczne pasaże Tangerine Dream przy wyciszonych, ambientowo-elektronicznych dźwiękach z „Nuukoono” jawią się bez mała jako „muzyka wagnerowska”. Z tego też powodu, chyba trafniejszym porównaniem dla muzyki kanadyjsko-niemieckiego duetu byliby japońscy mistrzowie elektronic-etno tacy jak Kitaro i Isao Tomita.

„Nuukoono” to dźwięki zbudowane za pomocą instrumentów perkusyjnych, elektronicznych, ambientowych plam oraz partii zagranych na „żywych” instrumentach jak m.in. klarnet basowy i perkusja. To muzyka w całości instrumentalna, na płycie jedynie momentami można usłyszeć „sample” z przetworzonymi elektronicznie ludzkimi głosami. Muzyce Knuckleduster, chwilami bardzo transowej da się z powodzeniem przypiąć łatkę „nowych brzmień” – w których za ludzkimi emocjami kryją się nowoczesne rozwiązania kompozycyjne i instrumentalne, oparte o muzyczną tradycję pochodzącą z różnych zakamarków świata.

Polityka wydawnicza Gustaff Records posiada pewne podobieństwa do działań innej wytwórni – Force Inc. Music Works, która ma w swoim katalogu artystów nagrywających płyty z nowoczesną elektroniczno-awangardową muzyką ambientową, takich jak m.in. Jetone, Twerk, Vita i Mikael Sravöstrand (z tym, że nacisk na etno jest w tym przypadku zdecydowanie lżejszy). Nawet w przypadku tak ambitnego a co się z tym wiąże, trudnego komercyjnie projektu, przy odrobinie wysiłku można wybrać „singlowy przebój”. Ja wybieram na takowy „Dark Loop” z powalającą, jakby „radioheadową” partią perkusji wybijającą się z „tła” instrumentów perkusyjnych, przeszkadzajek i ambientowych plam. I nie mam żadnych wątpliwości – z hasła reklamowego wytwórni Gustaff Records „muzyka (nie) potrzebna” – wyrzucam nawias.

Knuckleduster, „Nuukoono”. Gustaff Records

2 komentarze:

  1. Dzięki interesującemu postowi postanowiłam bardziej wgłębić się w utwory wytwórni. Mam nadzieję, że to co usłyszę zagości w moim sercu na dłużej. Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń