środa, 7 marca 2012

Pójdziesz synu do piekła

W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku piosenka Lady Pank „Mniej niż zero”, wielki przebój jednego z ówczesnych „topowych” zespołów rodzimego rocka, miała dla wielu z nas swój kontekst antysystemowy. „Myślisz może, że więcej coś znaczysz / bo masz rozum, dwie ręce i chęć / Twoje miejsce na Ziemi tłumaczy / Zaliczona matura na pięć / Są tacy - to nie żart / dla których jesteś wart / Mniej niż zero”. Grupa a w zasadzie projekt utworzony przez Borysewicza i Mogielnickiego na fali popularności muzyki rockowej, stanowiącej dla komunistycznej władzy swoisty „wentyl”, jawiła się w oczach fanów jako zespół kontestujący, choć koncertujący, nagrywający płyty i single z piosenkami granymi w radio i w telewizji. W czasie, gdy w oficjalnych, w zdecydowanej większości kontrolowanych przez komunistyczną cenzurę mediach, można było co najwyżej usłyszeć piosenki Perfectu, Bajmu, Maanamu i Lady Pank, w Jarocinie wielotysięczna publiczność tańczyła pogo podczas koncertów Siekiery, Dezertera, Abbadonu czy Moskwy albo „bujała się” w rytm łagodnych dźwięków pierwszych polskich zespołów reggae, z Izraelem, Bakszyszem czy Rokoszem na czele. Doświadczeni w branży muzycy Lady Pank mieli tyle wspólnego z „punkiem”, co słowo „pank” w ich nazwie, lecz kreowali włącznie ze „sławetnym” występem we Wrocławiu, kiedy to pijany Jan Borysewicz pokazał się publiczności w całej swojej „męskiej krasie”, wizerunek buntowników i rockowych skandalistów demolujących hotele. Paradoksalnie, ten właśnie moment pijackiego amoku gitarzysty, stał się ich pierwszym autentycznym odreagowaniem na funkcjonowanie w chorym systemie, w którym członkowie rockowego establishmentu musieli udawać, że pokazują ze sceny coś więcej niż tylko język. Historia zatacza koło, ale wciąż powraca do swoich źródeł. W ramach kampanii reklamowej pewnego banku, dziś refren „Mniej niż zero” wykonuje w „telewizorni” animowana (sic!) kapela w składzie: różowy ptaszek, królik i skunks. Jeśli ci, którzy słuchając przeboju Lady Pank znaleźli się ćwierć wieku temu w homeostazie nagle sądzą, że ktoś pokazał im różowego ptaszka niech pomyślą przez chwilę, czy aby od zawsze nie pragnęli go oglądać? Niech skojarzą te pozornie nie przystawalne do siebie związki rozpylane na całym świecie (których skład, to bynajmniej nie sex, drugs and rock’n’roll”) – rock i banki, rock i kampanie wyborcze, rock i ACTA… Jesteś nikomu nieznanym muzykiem rockowym i pragniesz czegoś więcej niż grania z kumplami w garażu? Synu, już jesteś NASZ!

3 komentarze:

  1. coś w tym jest. niby był socjalizm, a i tak był przemysł muzyczny. chociaż teraz to widać chyba dużo mocniej, nie ma selekcji jakościowej, jest tylko pod kątem zysku.

    a tak na marginesie - jedna z lepszych polskich solówek gitarowych, właśnie w 'mniej niż zero'.

    sławek

    OdpowiedzUsuń
  2. ech, żenująca ta reklama, przypomniała mi się scena z filmu o Doorsach, gdy JM zobaczywszy w reklamie Light my fire, rozpierdolił telewizor, też miewam takie odruchy ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. I to był początek końca The Doors. JM czuł się zdradzony przez kolegów z zespołu, którzy sprzedali się korporacyjnej Ameryce, nie pytając go o zgodę. Od tamtej chwili (The Doors nagrywali wówczas album "The Soft Parade") wokalistę łączyła z pozostałymi muzykami już tylko wspólna praca w grupie, która zastąpiła prawdziwe partnerstwo. Poszło o 60 tys. (według innych źródeł 75 tys.) dolarów, za które sprzedano "Light My Fire" do reklamy nowego modelu Buicka. Historia dopisała ciag dalszy - o dwóch płytach The Doors nagranych po śmierci JM mało kto dziś wie. A i po ich wydaniu furory nie zrobiły ani na listach przebojów, ani w reklamie:)

    OdpowiedzUsuń