poniedziałek, 13 lutego 2012

Pod podłogą bije serce myszy

W numerze „Odry" (nr 2/2012) znalazła się recenzja „Zwłoki” autorstwa Przemysława Witkowskiego pt: „Pod podłogą bije serce myszy”. Zainteresowanych zapraszam do jej lektury.


1.
To będzie długa podróż z twardym irysem w ustach.
Ze słodkim barankiem, który rozpuści się w dłoni.

Druga książka Piotra Gajdy, Zwłoka, przynosi kolejną porcję wierszy, które przenika surrealistyczne obrazowanie, bajkowe rekwizytorium i imaginistyczna fraza. Poeta z Tomaszowa, późny debiutant związany ze środowiskiem łódzkim, coraz lepiej czuje się na scenie poetyckiej. Dostajemy do ręki tom spójny i równy, w którym Gajda snuje kolejna odsłonę swojej opowieści o przenikaniu światów – żywych i zmarłych, tkając ją ze snów, obrazów i wspomnień.
2.                                                                    
Przeprawiali się                                                                               
przez kałużę o barwie wątroby. Opuszczali kontynent
na foliowych reklamówkach, wzdętych pęcherzach ryb.

Skąd tytuł Zwłoka? Sądzę, ze to wynik powolnego dziania się, jakie wypełnia jej karty, smakowania w spokoju drobnych przyjemności i wolnego trawienia drobnych smutków. Świat w wierszach Gajdy jest światem w mniejszej skali, jakby stworzonym dla małych zwierzątek, ludzików z drewna, a opowieść w Zwłoce jest opowieścią dziecka, niewinną, bajkową, jak ilustracji Pinokia albo bajek Andersena, do których czasem tylko zagląda groza.
3.
Mówiłaś, wejdź we mnie i zostań
tam przez zimę stulecia.

Bohaterowie wierszy Gajdy są jak małe zwierzątka: tkwią w niszy, ukryci przed światem, zagłębieni w ciepłe miejsca, gdzie mogą schować się przed groźnym, nie dać się porwać; to istoty wtulone w siebie w ukryciu, marzące o tym, by znaleźć lustro tak ciemne i głębokie, że pochłaniało noc; to dzieci patrzące przez zaparowaną szybę na zamieć.
4.
Nie mogłem krzyczeć,
bo struny nie miały ani grama obcego stopu, zrobione
z tego samego srebra, co kamień, który spadł na dach
z księżyca.

Ta poezja flirtuje z wyobraźnią Leśmiana, nastrojem Meyerinka, detalem z Klimta i Muchy, i czasem nawet udaje się jej ten flirt zakończyć sukcesem. Dostajemy wersy, które błyszczą złotem, srebrem, pachną kadzidłem i szukają swojego miejsca na ścieżce, którą wytyczył w polskiej współczesnej poezji Roman Honet. Gajda bardzo chce nas zabrać do malinowego chruśniaka, a jego fraza wije się jak secesyjna linia roślin na sztukaterii, czasem tworząc piękne zakola, a czasem wyprowadzając nas na manowce.
5.
Na jednym drzewcu
wiła się larwa, potem ptak porwał ją do gniazda.

Słowem kluczowym jest śmierć, która krąży poza tym ciepłym miejscem, gdzie ukrył się podmiot, która czeka tylko na jego potknięcie, jak kot na mysz, spokojnie, bez emocji, żeby – gdy tylko pojawi się okazja – wystrzelić i zabrać, zniknąć, pożreć. Dopóki tkwimy w rodzinie, skupieni w norce, dopóki Pod podłogą bije serce myszy, jesteśmy bezpieczni, ale przecież Czerwone światełko / w tunelu zgaśnie w psim oku. Niezmienne pozostaną / inne znaki. Wiosną sukę w rui potrąci pośpieszny. Nie było, nie ma i nie będzie ucieczki. Jest tylko chwilowy letarg, sen.
6.
W końcu sam siebie zapytasz: po której stronie
jest niebo, po której piekło?

Czasem jednak obrazowanie w wierszach Gajdy wpada w kakofonię, chaos – plany się mieszają i z „potrawy” robi się breja. Obrazy tracą jasność, nie zyskując w zamian pogłębienia, jak gdyby autor chciał doprawić, a ostatecznie przesolił, i okazuje się, że ciało to prodiż, który kopie prądem, albo pojawia się nagle porowaty kamień przeciskający się przez moczowód i nie wiadomo dlaczego w smażalniach ryb rozłożono święte/ księgi. Metaforyka wymyka się spod kontroli i oddala się w niewiadomym kierunku, byle dalej od sensu, byle bliżej dziwności.
7.
samotność –
zając schwytany daleko w lesie we wnyki,
po którego nikt nie przyszedł.

Są jednak wśród tych wierszy naprawdę piękne obrazy, epatujące smutkiem, ciężkie jak atłasowe, duszne zasłony w starym domu, a ty masz siedem lat i zgubiłeś się na strychu, wśród wypchanych zwierząt, zakurzonych skrzynek, starych ubrań. Urocza, melancholijna poezja. Warto poszukać, warto znaleźć.

Piotr Gajda, „Zwłoka”. Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Poleski Ośrodek Sztuki w Łodzi 2010.

2 komentarze: